Przyjmujący Andrzej Skórski ostatnim nabytkiem Politechniki

Skórski długo zwlekał z podpisaniem kontraktu z powodu... sesji egzaminacyjnej na Politechnice Rzeszowskiej. - To nie tak, że zastanawiałem się, czy przyjąć ofertę z Politechniki. O tym, że będę tu grał, zdecydowałem już dawno – uśmiechnął się sympatyczny zawodnik, który mimo młodego wieku ma za sobą występy w kilku klubach. - W siatkówkę gram od piętnastego roku życia – zaczął opowieść.

- Swoją karierę rozpoczynałem w Tarnovii Tarnów. Kiedy byłem w trzeciej klasie szkoły średniej, zostałem wykupiony przez AZS Olsztyn. Przeniosłem się na Warmię i grałem tam w drugim zespole AZS-u oraz w drużynie juniorskiej. Z juniorami udało mi się wywalczyć brązowy medal mistrzostw Polski. Po tym małym sukcesie postanowiłem przeprowadzić się do Rzeszowa. Miałem co prawda propozycję przedłużenia umowy z olsztyńską ekipą, ale w Tarnowie była moja dziewczyna, a stamtąd do Rzeszowa rzut beretem - zaśmiał się Andrzej.

- W Rzeszowie podjąłem studia, a kontrakt podpisałem z Błękitnymi Ropczyce. Występowałem tam razem z Busiem (Rafałem Buszkiem - atakującym Politechniki - przyp. aut.), miło będzie teraz znów zagrać razem - stwierdził Skórski. - Po roku gry na Podkarpaciu... wróciłem do Olsztyna - kontynuował. - Udało mi się tam odnieść kilka sukcesów, które do dziś miło wspominam. Wygraliśmy Mistrzostwa Polski Uniwersytetów, a potem powtórzyliśmy to osiągnięcie w Akademickich Mistrzostwach Polski. Dzięki temu pojechaliśmy z kolegami na Akademickie Mistrzostwa Europy i wywalczyliśmy tam brązowe medale. Przegraliśmy tylko jeden mecz – z późniejszymi zwycięzcami całego turnieju Holendrami. Dodam tylko, że w zespole z tego kraju grała połowa reprezentacji - powiedział z ironią w głosie Andrzej. - Następnie trafiłem do Gdańska, do drugoligowego klubu, którego prezesem był pan Janusz Biesiada. Nie zagrzałem tam jednak długo miejsca. Dość szybko przeniosłem się do Kielc, gdzie również rozegrałem tylko jeden sezon. Pojawiła się propozycja z Politechniki, którą przyjąłem z wielką radością - zakończył opowieść.

Zawodnik ma jednak pewne obawy związane z przeprowadzką do stolicy. - W Rzeszowie kończę zaliczanie trzeciego roku studiów. Nie wiem, czy na Politechnice Warszawskiej zostanę dopuszczony na czwarty rok z powodu różnic programowych. Załatwianie tego wszystkiego będzie dla mnie uciążliwe, tym bardziej, że studiuję na bardzo ciężkim kierunku - budownictwie. Może trener Krzysztof Kowalczyk, kiedy będę miał jakieś ważniejsze kolokwium czy egzamin, pozwoli mi zwolnić się z treningu - wyraził nadzieję Andrzej.

Skórski jest pewien, że poradzi sobie w ekstraklasie. Miał już okazję spróbować swoich sił z najlepszymi, przed rozpoczęciem treningów z "Inżynierami" pozostaje więc optymistą. - Po podpisaniu pięć lat temu kontraktu z AZS-em Olsztyn, byłem przymierzany do pierwszej drużyny. Zostałem w końcu przeniesiony do drugiego zespołu, żeby się ogrywać, ale cały czas trenowałem wówczas z pierwszym składem. A że były tam takie nazwiska jak Bąkiewicz, Ruciak, Papke... Nie mam teraz powodów do obaw. Pojawiają się tylko wątpliwości, czy podołam, bo tu moją rolą ma nie być ogrywanie, a gra na najwyższym poziomie – taka, która zapewni Politechnice spokojne utrzymanie.

Grę w barwach stołecznej Politechniki młody przyjmujący będzie traktował także jako naukę. Jak twierdzi, będzie miał na kim się wzorować. Radosław Rybak czy Karel Kvasnicka to przecież wyśmienici zawodnicy. - Będę miał kogo podglądać, a tego brakowało mi przez ostatnie lata. Nie chciałbym być odebrany jako człowiek, któremu brakuje skromności, ale muszę tu powiedzieć, że i w Gdańsku, i w Kielcach gra opierała się na mnie - przyznał Skórski. - Takie podglądanie - wbrew pozorom - jest istotne. Zawsze prowadzi do postępów.

Komentarze (0)