Sławomir Gerymski: Najważniejsze, żeby chłopcy mieli pracę

W piątek niczym lotem błyskawicy siatkarską Polskę, a w szczególności Wielkopolskę obiegła wiadomość, że klub, który w ubiegłym sezonie walczył w barażach o PlusLigę nie przystąpi teraz do rozgrywek. Sytuacja okazała się niemal bliźniacza do tej z sezonu 2007/2008. Wtedy borykający się z problemami finansowymi Joker Piła odsprzedał większość zawodników i miejsce w pierwszej lidze właśnie Klubowi Sportowemu Poznań, a sam grał w drugiej lidze.

Pilanom udało się wyjść z tej zapaści. Niestety z podobnymi problemami nie poradzili sobie włodarze ekipy z Poznania. To trochę dziwne, bo gdy odbywał się Puchar Polski kobiet i mężczyzn frekwencja na trybunach była wysoka. Najsilniejszą pozycję w sporcie ma niepodważalnie Lech i nikt nie jest mu w stanie zagrozić. Nie od dziś wiadomo, że z finansowymi problemami nie może sobie poradzić AZS AWF Poznań - żeńska drużyna siatkarska występująca w PlusLidze Kobiet. - O tym, że KS Poznań wycofuje się z pierwszej ligi, dowiedziałem się w piątek o dziewiątej rano. Niestety stało się, jak się stało i jestem teraz bez pracy, ale cóż takie jest życie- mówił przygnębiony trener, który opiekował się siatkarzami KS-u w zeszłym sezonie Sławomir Gerymski.

Siatkarze, podobnie jak i trener byli zszokowani całą sytuacją. Zawodnicy różnie zareagowali na tę wiadomość. Na pewno wszyscy wiązali duże nadzieje z nadchodzącym sezonem i dlatego znakomita większość graczy została w zespole. Teraz żałują tej decyzji. Ta informacja spadła na nich jak przysłowiowy grom z jasnego nieba. - Z chłopakami rozmawiałem od razu po tym, jak się dowiedziałem, co się stało. Zrobiłem to w pierwszej kolejności, bo jestem ich trenerem i czuję się za nich odpowiedzialny. Reakcje na tę informacje były różne. Był płacz, krzyki, ale także zrozumienie. To są różni ludzie, różne charaktery i dlatego były odmienne reakcje. Na pewno było to bardzo nieprzyjemne - powiedział szkoleniowiec.

Zawodnicy znaleźli się w patowej sytuacji. Okienko transferowe już się praktycznie kończy, a większość drużyn ma pozamykane składy na następny sezon. Na pewno szkoda tych młodych utalentowanych siatkarzy, bo być może ich kariera zostanie w jakimś stopniu zastopowana. - Wiemy o tym, że będzie nam bardzo ciężko znaleźć pracę. Dlatego jest nam bardzo przykro i jesteśmy w naprawdę złej sytuacji. Dla mnie najważniejsi są moi ludzie. Jeśli ktoś się zgłosi po to miejsce, to, musi dać pracę około 70 proc. siatkarzy. To jest mój główny postulat i z niego nie zrezygnuję. Nie obchodzą mnie układy. Dla mnie liczy się tylko to, żeby moi chłopcy mieli pracę - twierdzi Sławomir Gerymski.

Szansą dla nich może być znalezienie inwestora, który będzie w stanie finansować grę zespołu w innym mieście. Dzięki temu siatkarze być może pracowaliby z tym samym trenerem i w podobnym, jak nie takim samym składzie. - Powiem tak, że informacja, która ukazała na jednym z serwisów siatkarskich mówiąca o przejęciu zespołu przez Piłę jest nieprawdą. Dlatego, że aby było można wziąć ten klub, to trzeba dać pracę 60-70 proc. zawodników. Na pewno jest to miejsce i klub do wzięcia, ale chętny musi dać pracę większości zawodników z Poznania. Rozmowa z Piłą była czysto techniczna, w ten sposób rozmawiamy też z innymi ośrodkami. Mogę zapewnić, że na razie na dzień dzisiejszy nie oddajemy miejsca do Piły - zakończył były reprezentant Polski.

Komentarze (0)