Nadszedł długo wyczekiwany moment dla fanów siatkówki w kraju nad Wisłą. Przyszedł czas po raz kolejny wypełniać największe obiekty w Polsce, aby dopingować reprezentację biało-czerwonych. W pierwszym weekendzie kolejnej edycji Ligi Światowej Polacy mieli możliwość zainaugurowania sezonu przed własną publicznością.
Andre Anastasi stanął przed trudnym zadaniem na początku swojej oficjalnej przygody z polską siatkówką. Jego przypadł na piątkowy wieczór. Do łódzkiej Atlas Areny przybyła reprezentacja Stanów Zjednoczonych, która nie raz potrafiła napsuć krwi naszym kadrowiczom, niezależnie od pozycji w rankingu. Obecnie obie drużyny są na etapie przebudowy. W mieście włókniarz miało zabraknąć kilku podstawowych graczy.
Już pierwsza akcja meczu wywołała sporą konsternacją pośród kibiców, którzy tylko westchnęli patrząc, jak przyjezdni zdobywają punkt po nieporozumieniu biało-czerwonych. Odwet za tą akcję został wzięty bardzo szybko. Powracający do reprezentacji Łukasz Żygadło bardzo dobrze radził sobie z rozrzucaniem piłek do swoich partnerów. Na zagrywce pojawił się Michał Ruciak, który wprowadził sporo zamieszania w szeregach rywali. Poskutkowało to wysokim, sześciopunktowym prowadzeniem na pierwszej przerwie technicznej.
W ataku brylowali Bartosz Kurek oraz Zbigniew Bartman, który przez włoskiego szkoleniowca został wystawiony na pozycji atakującego. Amerykanie mieli ogromne kłopoty ze skończeniem pierwszego ataku. Przewaga powiększała się i w pewnym momencie wzrosła aż do ośmiu oczek. Jednak Jankesi nie mogli grać tak źle przez cały mecz. Sygnał do zrywu dał kapitan, William Priddy, który postraszył swoją zagrywką. Wszystko, na co było stać siatkarzy zza oceanu, to zniwelowanie strat do trzech punktów. Taki stan nie trwał długo. Rozpędzeni Polacy po chwili wrócili do swojej gry i pewnie zakończył premierową odsłonę po udanej przesuniętej krótkiej Grzegorza Kosoka.
Polscy kibice mieli sporo powodów do radości
Amerykanie złapali nieco więcej pewności siebie w ostatnich akcjach pierwszego seta, co było widać na początku kolejnego, kiedy udało im się zdominować gospodarzy. Chwilowa dekoncentracja wystarczyła, alby podopieczni Alana Knipe’a prowadzili 3:0, a po chwili 6:2. Nieco swobodniej poczuł się Donald Suxho, który grał coraz dokładniejsze piłki do kolegów. Zespół z Europy wziął się do pracy przy stanie 7:11. Piękna kontra wykończona "gwoździem" Kurka na czystej siatce dodała wiele pewności siebie biało-czerwonym, którzy błyskawicznie doprowadzili do wyrównania i ponownie pobudzili fanów w Atlas Arenie.
Od tego momentu rozpoczęła się walka punkt za punkt. Demonstracja siły i największych armat w ataku. Suxho większość swoich piłek kierowali do Priddy'ego oraz Claytona Stanleya. Więcej możliwości miał Żygadło, który dawał sporo możliwości swoim środkowym, szczególnie Grzegorzowi Kosokowi. Taka walka sprzyjała Polakom, którzy czuli się coraz pewniej. Wyrównana walka toczyła się do stanu 21:21. Po nim wszystkie atuty zaprezentowali gospodarze i obnażyli braki rywali. Szczególnie Richarda Lambourna, którego pomyłka była kluczowa dla losów kolejnej wygranej przez podopiecznych Anastasiego.
Trener Knipe szukał rozwiązań personalnych, które mogłyby poprawić jakość gry Jankesów. Szansę otrzymał Paul Lotman, nowy siatkarz Asseco Resovii. Jednak nowy zawodnik klubu z Podkarpacia nie zaliczył udanego wejścia, źle spisując się w czterech kolejnych akcjach. Polacy, tak jak w pierwszej odsłonie, osiągnęli sporą przewagę i kontrolowali poczynania na parkiecie. Amerykanie nie mieli w szeregach takich postaci jak Kurek czy Bartman, którzy bardzo dobrze prowadzili grę w ataku. Równie analogicznie Polakom zdarzył się przestój, który chwilowo uciszył zupełnie łódzką halę. Drobna chwila dekoncentracji nie przeszkodziła w fetowaniu zwycięstwa, bo końcówka po raz kolejny należała do gospodarzy.
Andrea Anastasi nie mógł wymarzyć sobie lepszego debiutu przed wymagającą, polską publicznością. Amerykanie nie pokazali nic szczególnego. Dwójka rozgrywających nie grała kombinacyjnie, ograniczała nawet grę środkiem. Skuteczna i szybka gra biało-czerwonych okazała się wystarczająca na piątkowych rywali, którzy szansę do rewanżu będą mieli już w sobotę. Mecz rozpocznie się o godz. 17.00. Portal SportoweFakty.pl już teraz zaprasza na relację LIVE z tej konfrontacji.
3:0 (25:20, 25:22, 25:19)
Polska: Nowakowski, Kosok, Kurek, Bartman, Ruciak, Żygadło, Ignaczak (libero) oraz Możdżonek, Woicki
USA: Anderson, Lee, Millar, Stanley, Priddy, Suxho, Lambourne (libero) oraz Lotman, Gardner, Thornton, Holmes
MVP: Bartosz Kurek
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)