Dwa pierwsze sety pojedynku były bardzo zacięte. Pierwszą odsłonę spotkania niespodziewanie po grze na przewagi wygrała drużyna Portoryko. Gospodarze mieli szansę również na zwycięstwo w drugiej partii. Jeszcze na drugiej przerwie technicznej prowadzili 16:14, ale Amerykanie wyrównali na 23:23 i zachowali więcej zimnej krwi w końcówce, wygrywając 29:27.
To zwycięstwo pozwoliło Amerykanom złapać wiatr w żagle. W kolejnych dwóch odsłonach spotkania byli już zdecydowanie lepsi od rywala, wygrywając oba sety do 17.
- Jestem wściekły z powodu tego spotkania. Wstydzimy się naszej gry w trzeciej i czwartej partii - narzekał po meczu kapitan Portoryko, Hector Soto. Soto robił bo mógł, by pomóc swojej drużynie, zdobywając w meczu 16 punktów.
- Nie zaczęliśmy dobrze meczu i później było nam trudno złapać rytm. Na szczęście nasi rezerwowi, Lotman i Thornton, spisali się naprawdę dobrze i pomogli nam w zwycięstwie - mówił w kolei amerykański szkoleniowiec, Alan Knipe.
Portoryko - USA 1:3 (26:24, 27:29, 17:25, 17:25)
Portoryko: J.Rivera, V.Rivera, Muniz, Perez, Escalante, Soto, Joel Rivera (libero) oraz Figueroa, Morales
USA: Anderson, Lee, Suxho, Priddy, Millar, Stanley, Lambourne (libero) oraz Lotman, Thornton, Gardner