Przed dwoma dekadami włoską siatkówkę zasiliły wielkie pieniądze możnych sponsorów, np. rodziny Berlusconich i Benetton. Także dzięki temu włoska kadra pod batutą Velasco (w składzie m.in. z Anastasim) osiągała znaczące sukcesy, a na Półwyspie Apenińskim zapanowała volleymania. - Gdzie jest teraz siatkówka? W Polsce - mówi Anastasi w rozmowie z "La Gazzetta dello Sport". - W tej edycji Ligi Światowej już przekonaliśmy się o tym, jak zaangażowani są kibice: wszędzie gdzie gramy, zawsze jest komplet, nawet w wielkiej hali w Katowicach. Tysiące fanów, zawodnicy zatrzymywani na ulicach. Powiedziałbym, że siatkarze w Polsce są prawdziwymi osobistościami, i to nawet nie chodzi o ich zwycięstwa. Jest inaczej niż we Włoszech, gdzie taki poziom zainteresowania widziałem tylko przy okazji mistrzostw świata.
51-letni Anastasi pokierował do mistrzostwa Europy dwie reprezentacje: Italię (1999) i Hiszpanię (2007). Z Polakami będzie starał się obronić tytuł, którzy nasi wywalczyli w Turcji. - To świetne doświadczenie, personalne i zawodowe. Wrócę stąd bogatszy o to, czego dokonujemy i co zamierzamy zrobić w najbliższych dniach. Entuzjazm Polaków jest zaraźliwy: kiedy kończymy trening, często ustawia się do nas kolejka po autografy. Gospodarze szczerze zrobili wszystko, bym czuł się tutaj dobrze: od domu w Warszawie, przez bazę, do wszelakich próśb natury technicznej. Organizacja jest dobra - mówi o pracy w Polsce.
O "swojej" kadrze biało-czerwonych: - Ze szkoleniowiego punktu widzenia musiałem poprzestawiać zawodników na pozycje, na których graczy nie mam: np. Bartmana. Powiedziałbym, że to drużyna zmieniona albo zrewolucjonizowana, odmłodzona, która nie ma wiele doświadczenia, ale wiele woli do pracy. Myślę, że natrafiliśmy na problemy, z którymi borykało się wiele innych zespołów w związku z odświeżeniem, jak Serbia i Italia. Tylko Brazylia i Rosja mają niewyczerpalne źródła zawodników.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)