LŚ: Ostatni (zakwalifikowani) będą pierwszymi? Po horrorze mamy półfinał! - relacja ze spotkania Polska - Argentyna

Polacy wykorzystali siatkarskie drugie życie! Mecz z Argentyńczykami można charakteryzować na wiele sposobów - rwany, nerwowy, nie do końca oddający rzeczywisty obraz gry i możliwości obu zespołów... W tej chwili jest to już jednak bez znaczenia - po niesamowitym dreszczowcu biało-czerwoni awansowali do półfinału Ligi Światowej, w którym zmierzą się ze Sborną!

W tym artykule dowiesz się o:

Fotorelacja z Ergo Areny - foto.sportowefakty.pl

Przed ostatnim spotkaniem grupy E prawie wszystko już było rozstrzygnięte. Prawie - ponieważ najważniejsza kwestia, przynajmniej z punktu widzenia polskim sympatyków siatkówki, wciąż pozostawała bez rozstrzygnięcia. W półfinale swoje miejsca "zaklepali" sobie wcześniej Rosjanie, Brazylijczycy, a także Argentyńczycy. W walce o ostatni bilet do kolejnej, decydującej już fazy rozgrywek Ligi Światowej 2011, pozostali Polacy oraz pogromcy Włochów, Bułgarzy. Jednak to gospodarze Final Eight mieli wszystko w swoich rękach.

Biało-czerwoni potrzebowali w tym meczu tylko wiktorii - istotne było samo zwycięstwo, wszelkie kalkulacje zeszły za sprawą triumfu podopiecznych Radostina Stojczewa na boczny tor. Jednak owo "tylko" miało podwójne znaczenie. Ewentualna wygrana nad absolutną rewelacją World League, nawet pomimo rotacji w argentyńskim składzie, nie miała bowiem prawa przyjść łatwo...

Premierowe akcje spotkania pokazały, że Polacy na bok odłożyli strach i niepotrzebną nerwowość. Jak podkreślali komentatorzy, gorzej niż w konfrontacji z Włochami zagrać już raczej nie mogli. Gołym okiem widać również było, że interesuje ich tylko i wyłącznie gra o przynajmniej klasę lepiej. Nie bali się podjąć rękawicy i w niczym nie odstawali od swoich rywali. Luciano De Cecco ze wszystkich sił starał się zgubić biało-czerwony blok, lecz braki na siatce podopieczni Andrei Anastasiego uzupełniali efektywną obroną.

Pierwszy kryzys w szeregach gospodarzy pojawił się tuż po pierwszej przerwie technicznej. Nasi siatkarze stracili w jednym ustawieniu kilka istotnych oczek. Środek w wykonaniu Argentyńczyków pracował nienagannie, Facundo Conte straszył Krzysztofa Ignaczaka swoim serwisem, także przyjmujący reprezentacji Polski dosyć szybko naważyli sobie piwa niedokładnymi odbiorami zagrywek. Zanim pojedynek na dobre się rozkręcił, w polskiej ekipie powróciły stare "demony" niedokładności i braku skuteczności - zarówno w polu serwisowym, jak i ofensywie...

Wszystko to doprowadziło do zdecydowanej porażki w pierwszym secie. Niestety - aby biało-czerwoni mogli marzyć o przedłużeniu swojej przygody z Ligą Światową i półfinale z kadrą Rosji, musieli diametralnie zmienić swoją postawę. Problem leżał bowiem po ich stronie, a potyczka wyglądałaby zapewne inaczej, gdyby więcej sposobności do rozrzucenia bloku Albicelestes miał Łukasz Żygadło.

Szansa na przełamanie pojawiła szybciej, niż się tego mogliśmy spodziewać. Argentyńczycy zaczęli raczyć Polaków darmowymi punktami, szczególnie za sprawą zepsutych zagrywek, co doprowadziło do dość kuriozalnej sytuacji, w której pracowali oni na punkty zarówno swoje, jak i swoich przeciwników. Tak dogodna dla biało-czerwonych sytuacja nie mogła jednak trwać wiecznie. Kibice zgromadzeni w trójmiejskiej hali odetchnęli więc z ulgą, gdy w polskim teamie skrzydła rozwinęli Jakub Jarosz i Bartosz Kurek, a Polacy wyrównali stan meczu.

W tym momencie morale polskiej drużyny wyraźnie się podniosło. Można ze śmiałością powiedzieć, że gra rozgorzała na nowo. Werwę i zacięcie Polaków - spowodowane przede wszystkim odzyskaniem wiary we własne siły - dostrzegł selekcjoner Albicelestes, Javier Weber, który zaczął rotować składem swojej ekipy. Widząc, że mecz ten może jeszcze sporo potrwać, starał się oszczędzać kluczowych kadrowiczów Argentyny przed sobotnim półfinałem. Okazało się to siatkarską wodą na młyn dla biało-czerwonych. Co prawda ułańską fantazją popisali się dodatkowo sędziowie, którzy po raz kolejny zapragnęli być największymi gwiazdami Final Eight, lecz należy przyznać, że Polacy triumf w tej partii zapewnili sobie własnymi siłami oraz poniekąd... błędami rywali.

W czwartym secie po jeszcze głębsze rezerwy sięgnął argentyński szkoleniowiec. Polacy z kolei zaczęli się zachowywać, jak gdyby przestraszyli się prezentu podanego na złotej tacy. W polskich szeregach nastąpiło coś w rodzaju paraliżu. -Dlaczego? Co się dzieje? - pytał siatkarzy w trakcie przerwy technicznej (3:8) Andrea Anastasi, nie wiedząc, skąd wzięła się niemoc Polaków.

Przez dłuższy czas biało-czerwoni nie potrafili wyrwać się z niezrozumiałego wręcz marazmu. Gracze z Ameryki Południowej natomiast spokojnie punktowali sparaliżowanych presją Polaków. Dopiero po drugiej przerwie technicznej do roboty zabrali się ulubieńcy polskich kibiców. Ku uciesze całej siatkarskiej Polski, spory wkład w odmianę teamu miał powracający po ciężkiej kontuzji barku Piotr Gruszka. Polacy na fali entuzjazmu w ekspresowym tempie powrócili do gry i... w równie ekspresowym oddali swoim przeciwnikom palmę pierwszeństwa. Doprowadziło to do arcynerwowej końcówki na przewagi, która była dopełnieniem polsko-argentyńskiego horroru. Ostatecznie o końcowym rezultacie zadecydować miał tie-break.

Znakomite otwarcie piątej odsłony dało gościom bufor bezpieczeństwa. Z biało-czerwonych z kolei w każdej kolejnej akcji coraz bardziej uchodziło powietrze. Wtedy jednak polskie Orły uruchomiły zabójczy dla Argentyńczyków blok, w którym pierwszoplanową rolę odgrywał Piotr Nowakowski. Dało to Polakom niesamowitego "kopa" energetycznego, czego najlepszym obrazem były punktowe serwisy Michała Ruciaka. Kluczowa akcja miała miejsce przy stanie 10:8, w której po nieprawdopodobnych obronach atak wyprowadził siny z wysiłku Bartosz Kurek. Albicelestes nie mieli prawa się po tym ciosie podnieść. I już nie podnieśli!

Polska - Argentyna

3:2

(18:25, 25:22, 25:20, 24:26, 15:13)

Polska: Łukasz Żygadło, Jakub Jarosz, Piotr Nowakowski, Grzegorz Kosok, Michał Ruciak, Bartosz Kurek, Krzysztof Ignaczak (libero) oraz Paweł Woicki, Marcin Możdżonek, Piotr Gruszka.

Argentyna: Gabriel Arroyo, Gustavo Scholtis, Facundo Conte, Rodrigo Quiroga, Sebastian Sole, Luciano De Cecco, Alexis Gonzales (libero) oraz Federico Pereyra, Nicolas Uriarte, Lucas Ocampo, Pablo Crer, Mariano Giustiniano.

Źródło artykułu: