W piątek w Bydgoszczy Polki rozpoczęły zmagania w prestiżowym cyklu World Grand Prix. W swoim inauguracyjnym meczu biało-czerwone pokonały gładko Argentynę. - Wygrana 3:0 to świetny wynik, który pozwala nam w dobrych nastrojach przystępować do kolejnych spotkań. O naszym zwycięstwie zadecydowała dobra zagrywka i blok, który mógł być jednak jeszcze skuteczniejszy. W kluczowych momentach spisałyśmy się również lepiej w ataku - mówi przyjmująca naszej reprezentacji, Karolina Kosek.
W hali Łuczniczka zjawiło się w piątek około trzech tysięcy widzów. Choć nie jest to może rekord frekwencji, Polki nie mogły narzekać na brak dopingu. - Mimo że hala nie była wypełniona po brzegi, to czułyśmy bardzo dobrą atmosferę. Kibice głośno nas wspierali i wiedziałyśmy, że gramy u siebie.
Najwięcej emocji fani siatkówki doczekali się w trzecim secie. O jego wyniku zadecydowała bardzo zacięta końcówka. Ostatecznie przeważyło doświadczenie gospodyń, ale przy stanie 18:20 sytuacja podopiecznych Alojzego Świderka nie była komfortowa. - Nie odczuwałyśmy w tamtym momencie większych nerwów. Cały czas byłyśmy pewne, że uda nam się wygrać i trenerzy również nas w tym utwierdzali. Po czasie odjechałyśmy po prostu naszym rywalkom i zakończyłyśmy mecz.
Biało-czerwone były lepsze od swoich rywalek w każdym elemencie siatkarskiego rzemiosła. Jedynym mankamentem ich gry, w starciu z Argentyną, okazały się błędy własne. Polki sprezentowały Albicelestes aż 25 punktów. - Wynika to z różnych przyczyn. Trochę z tremy, trochę też z tego, że nie jesteśmy jeszcze idealnie zgrane. To co dzisiaj pokazałyśmy wystarczyło, by pokonać Argentynę 3:0, ale czeka nas wiele pracy nad poprawą własnej gry - kończy zdobywczyni 11 oczek.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)