Reprezentantki Polski zaprzepaściły szansę nawet na pozycję lidera cyklu World Grand Prix po dwóch seriach spotkań. Za mecz z Dominikaną Polki zgarną tylko jeden punkt za pięciosetową porażkę. - Zazwyczaj tak jest, że kiedy w tie-breaku coś wydaje się być pewne, to później diametralnie się zmienia. Trzeba liczyć na szczęście, które jest niezbędne przy takiej ilości stresu. Wydawało się, że końcówka należy do nas, ale Dominikanki również walczyły o zwycięstwo. Można się spierać o różne piłki z sędziami, ale trzeba też oddać rywalkom, że zagrały dobrze w końcówce. Trzeba się liczyć z tym, że takie sytuacje wystąpią i starać się, by już się nie powtórzyły - opowiada Klaudia Kaczorowska, która brała udział w decydujących fragmentach konfrontacji.
Polki po raz kolejny nie zachwyciły, a ten obraz budowany jest przez statystykę pomyłek. Biało-czerwone oddały rywalkom 36 punktów! - Błędów było więcej niż w piątek, ale mecz również trwał dłużej - próbuje tłumaczyć Kaczorowska. - Trener kazał ryzykować w ataku. Nie przebijać ciągle piłek plasami. To jeszcze można zrozumieć, ale nie proste pomyłki na zagrywce - stwierdza.
Kontuzja Kingi Kasprzak i kolejne lekkie problemy Aleksandry Kruk spowodowały, że trener Alojzy Świderek postawił na Kaczorowską w dłuższym wymiarze czasowym w przeciwieństwie do poprzedniego starcia. W meczu z Argentyną przyjmująca kontakt z piłką miała tylko na rozgrzewce. - Cieszę się, że mogłam spędzić więcej czasu na parkiecie. Po to jest tyle dziewczyn w kadrze - uśmiecha się była siatkarka klubów z Piły i Muszyny. Sobotnie popołudnie było dla niej szczególne.
- Pierwszy raz miałam okazję występować przed polską publicznością - mówi. - Zawsze byłam w szerokim składzie, ale tylko rezerwową - dodaje. Debiut w hali Łuczniczka wypadł średnio. W pięciu setach udało się zgromadzić sześć oczek. Mimo tego faktu, Kaczorowska jest zadowolona z sobotniego występu. - Oby więcej takich meczów, a nawet jeszcze lepszych - kończy.
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)