Po drugiej stronie ekranu, czyli za kulisami bydgoskiego World Grand Prix (foto)

Zapraszamy do spojrzenia na halę Łuczniczka i rozgrywany tam turniej World Grand Prix z trochę innej perspektywy. Przekonaj się z czym problemy mieli dziennikarze, co denerwowało widzów najbardziej, a kto popełnił... stylistyczną wpadkę. Wszystko w reportażu portalu SportoweFakty.pl.

Miłosz Marek
Miłosz Marek

Złe miłego początki...

Zdecydowanie najmniej widzów przyciągnęły piątkowe spotkania. Nie najlepsza frekwencja była widoczna na trybunach, jak również... na stanowiskach prasowych. Czy to dziwiło? Raczej nie, bo nieznany rywal nie mógł być magnesem.

Dziennikarze mieli spore problemy. Organizatorzy postanowili, że każdy będzie miał swój login i hasło, przy pomocy którego połączy się z siecią, co ułatwi mu pracę. W praktyce nie wyszło to najlepiej, bo w pierwszym dniu większość z akredytowanych miała poważne problemy z zalogowaniem. Na szczęście były to tylko jednorazowe problemy. Im dłużej trwał turniej, tym mniej problemów było z łączem.

Rozleniwieni "najlepsi kibice na świecie"?

W pierwszych dwóch dniach pustki na trybunach przełożyły się również na doping, który nie brzmiał w ten sposób, do jakiego przyzwyczaili polscy kibice, często nazywani najlepszymi na świecie i to nie tylko z ust polskich zawodników. Czy tak trudno było ich zachęcić do zabawy? - To nie jest problem rozruszania, a bardziej okresu wakacyjnego - twierdzi Marek Magiera, który od lat wspólnie z Grzegorzem Kułagą zajmuje się oprawą najważniejszych siatkarskich wydarzeń. - Organizowanych jest bardzo dużo imprez w całej Polsce. Mają tutaj dwa zespoły ligowe. Kiedy w piątek pytałem, kto jest z Bydgoszczy, a kto z poza, to okazało się, że gospodarze są w mniejszości. Poza tym dużo ludzi jest po raz pierwszy na meczu naszej reprezentacji. Jednak jest dobrze, jak na tą liczbę osób, która jest na trybunach - dodaje.

- Gdyby była pełna hala ludzi, to byłoby jak zawsze - mówił po pojedynku z Dominikankami. Jak się okazało, miał rację. Na meczu z Włoszkami pojawiło się ponad 5 tysięcy widzów i jakościowa zmiana była już zauważalna. Dodatkowo Kuładze i Magierze pomagali kibice spadkowicza z PlusLigi Kobiet TPS Rumia, którzy próbowali nauczyć innych nowych przyśpiewek. Udała się popularna na stadionach "Szkocja".


Spośród kibiców w Łuczniczce najbardziej wyróżniali się fani TPS Rumia / fot. Michał Sobczak

Smutny powrót

Siatkarskie święto zostało nieco zbezczeszczone. W Łuczniczce zanotowaliśmy powrót trębaczy. Swoją drogą, to trudno ich rozszyfrować. Punkt dla Polek: BUUU! Zagrywka rywalek: BUUU! Kontrowersyjna decyzja arbitra: BUUU! W ubiegłym roku w halach pojawiły się plakaty zachęcające do zaprzestania tych praktyk. Tym razem ich zabrakło.

- W głównej mierze mamy napływ dziwnych straganów wokół hali, gdzie sprzedawane są trąbki. Gdyby to ode mnie zależało, to już dawno wprowadziłbym odgórny zakaz wnoszenia do hali tych urządzeń. To nie jest tak, że wymyśliłem sobie to teraz, tylko mówię o tym od samego początku, a jestem związany z siatkówką już 20 lat… Cieszę się, że na moje prośby o nietrąbienie ludzie reagują z aprobatą. Namawiam rodziców, żeby nie kupowali dzieciom takich trąbek, bo tylko wejdzie na halę, zatrąbi i się zaczyna... - twierdzi zmartwiony Marek Magiera, który często prosił o kibicowanie za pomocą rąk i gardeł.

Pogoda kontra siatkówka

Kibicom w Bydgoszczy towarzyszyła piękna pogoda. Być może to ona… miała wpływ na frekwencję podczas turnieju. - Męska siatkówka jest bardziej popularna i z tym się nie wygra. Tak jak z piłką nożną. Ośrodek Bydgoszcz, to takie miejsce, w którym mają siatkówkę na co dzień. Natężenie meczów jest bardzo duże. Poza tym mamy w tym roku lato, jakie mamy… Był poważny dylemat: skorzystać z pięknej pogody czy siedzieć w hali cały dzień? Gdybym nie był częściowo w pracy, to bym się poważnie zastanawiał czy zostać na drugi mecz - mówi otwarcie Magiera.

Inne zdanie na ten temat ma Tomasz Wolfke, dyrektor biura prasowego - Bydgoszcz, jak na wakacje, jak na siatkówkę kobiet, która nie oszukujmy się, cieszy się mniejszym powodzeniem niż ta w męskim wydaniu, spisała się znakomicie. Publiczność dopisała szczególnie w niedzielę, kiedy hala się niemal zapełniła. W skali szkolnej oceniam na co najmniej cztery plus - ocenił.


W hali w Bydgoszczy wolne miejsca były czasami aż nadto widoczne / fot. Michał Sobczak

Stylistyczna wpadka Włoszek

Małą stylistyczną wpadkę zaliczyły Włoszki. Nie chodzi jednak o źle dobrane dodatki do koszulek, czy niemodne kolory obuwia sportowego. Azzurri na mecz z Polską wyszły w białych trykotach, czyli… takiego samego koloru jak gospodynie. W porę jednak się zorientowano i tuż po rozgrzewce podopieczne Massimo Barboliniego udały się do szatni. Niebieskie stroje przyniosły szczęście...


Pomyłka Włoszek nie uszła uwadze / fot. Michał Sobczak
Nikt się nie obijał

Mimo późnych godzin i perspektyw kolejnych spędzonych na pracy, dziennikarze nie mieli litości dla kapitanów i trenerów podczas konferencji prasowych. - Dziennikarze w Bydgoszczy są chyba najbardziej dociekliwi. Konferencje są zdecydowanie najciekawsze. Zadają najwięcej pytań i to sensownych. Bardzo rzadko się powtarzają, co świadczy o uwadze i obecności na każdym ze spotkań. Jestem pod wrażeniem - przyznał Tomasz Wolfke, który prowadził wszystkie spotkania z przedstawicielami mediów.

Najboleśniej o dociekliwości żurnalistów mógł przekonać się trener Alojzy Świderek, który przetrzymywany był zdecydowanie najdłużej. Nawet do 30 minut. Jednak nowy szkoleniowiec pokazał swoją otwartość na media odpowiadając na każde pytanie i zostając dłużej z każdym, który go o to poprosił.


Obóz włoski na każdej konferencji mógł cieszyć się ze zwycięstwa / fot. Michał Sobczak
Łowcy autografów i zdjęć zadowoleni. Jak Argentynki

Po turnieju zadowoleni mogą być łowcy autografów. Kibiców, którzy przybyli na mecz z Albicelestes siatkarki wynagrodziły dodatkowo, bo wykonały rundę, podczas której rozdawały autografy oraz pozowały do zdjęć. Nieco zaskoczone swoją popularnością były Argentynki, które po raz pierwszy grały w Polsce i turnieju World Grand Prix. Mimo to znalazły się osoby pragnące mieć podpisy siatkarek z Ameryki Południowych. Te z uśmiechem na ustach zgadzały się na prośby.

Najbardziej kontaktową zawodniczką bez wątpienia była libero polskiej reprezentacji Paulina Maj. Najlepiej broniąca zawodniczka cyklu po pierwszym weekendzie nie była nawet ograniczona przez barierki, które przeskoczyła po meczu z Włoszkami i momentalnie została otoczona przez fanów. Kroku starała się również dotrzymać Berenika Okuniewska, która jednak nie zdecydowała się na przekraczanie wyznaczonych barier.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×