Marek Knopik: Siatkarze bez formy? Bzdura

Memoriał Huberta Wagnera corocznie jest wykładnią możliwości naszej męskiej kadry. W tym zakończonym kilka dni temu w katowickim Spodku biało-czerwoni w trzech meczach wygrali tylko jednego seta. Wyrok? Nic mylnego.

W tym artykule dowiesz się o:

Nieodzownym elementem sportowej rywalizacji jest zaskoczenie rywala. Z taką też myślą do Katowic na IX Memoriał Huberta Jerzego Wagnera udała się siatkarska kadra Polski.

Pierwszym turniejowym rywalem podopiecznych Andrei Anastasiego była kadra Czech. Zdecydowanie najniżej notowany zespół spośród wszystkich uczestników memoriału i kandydat do zajęcia miejsca poza podium. Aby więc być bardziej wiarygodnymi swojej słabości, nasi zawodnicy postanowili przegrać ten mecz w sposób niepodlegający dyskusji, biegając do bloku w nieco innym kierunku i znacznie wolniej niż wystawiał piłki swoim partnerom Lukas Tichacek, notabene najlepszy zawodnik tego spotkania.

Kolejnym przeciwnikiem była reprezentacja Włoch. Polscy zawodnicy oczywiście wyszli na to spotkanie z myślą o kontynuacji kamuflażu. Wszystko szło świetnie bo pierwszego seta przegraliśmy do 15. Jako, że szkoleniowiec naszych też jest Włochem, aby nie narażać się na pośmiewisko, postanowił w tym pojedynku uchylić nieco rąbka tajemnicy o faktycznym stanie formy, czego dowodem był set numer 2. Zwycięstwo Polski 25:13 nie wymaga komentarza, więc postanowiono już więcej nie ujawniać możliwości zespołu. W następnych odsłonach biało-czerwoni powrócili do planu A i mecz zakończyli porażką 1:3

W ostatnim dniu memoriałowej rywalizacji spotkaliśmy się z Rosją, zwycięzcą tegorocznej Ligi Światowej. Trzeba było się więc trochę sprężyć, no bo zbytnia asekuracja mogła się zakończyć bardzo wysokimi wynikami w poszczególnych partiach. Reprezentacja Polski rozpoczęła więc spotkanie normalnie, czyli tak jak potrafi. Podopieczni Vladimira Alekny spoglądali na siebie i nie bardzo rozumieli co się dzieje. Polska po kilku chwilach gry prowadził 5:1 nie dając rywalom cienia wątpliwości, kto jest lepszy. Reakcja musiała być natychmiastowa, bo przecież nie można głównego kandydata do zdobycia tytułu mistrza Europy "rozłożyć na łopatki". To byłoby odkrycie kart. Przewaga punktowa planowo i systematycznie była więc gubiona, a w kolejnych partiach postanowiono więcej nie ryzykować, no bo przecież taktyka ponad wszystko.

Ostatnie miejsce w turnieju spowoduje, że nikt z europejskiej czołówki nie będzie do meczu z nami podczas Mistrzostw Europy 2011 w Austrii i Czechach podchodził ze 100 procentową mobilizacją, a to pozwoli Polakom zaskoczyć wszystkich rywali dobrą grą, obronić tytuł i wrócić do kraju ponownie w blasku złota. Przecież podopieczni Anastasiego są znakomicie przygotowani i prawdziwe oblicze pokażą dopiero w Pradze. Jakże mocno będą wtedy oklaskiwani biało-czerwoni i ich włoski trener, skoro dostali ogromną ilość braw za 4 miejsce w katowickim turnieju.

Wszystko co wyżej zostało napisane brzmi jak bajka, a bajki są dla dzieci. Ja w nią jednak wierzę i to samo radzę sympatykom siatkówki w naszym kraju. No bo jakie mamy inne wyjście?

Komentarze (0)