Wyjazd relaksacyjno-regeneracyjno-integracyjny, czyli AZS Politechnika Warszawska w Wilkasach

Ponad miesięczna przerwa w rozgrywkach czeka drużyny PlusLigi. Spowodowana jest ona udziałem polskiej reprezentacji w Pucharze Świata. Jak ten okres spędzą gracze AZS Politechniki Warszawskiej? O planach stołecznej ekipy portalowi SportoweFakty.pl opowiedzieli warszawscy przyjmujący - Krzysztof Wierzbowski oraz Wojciech Żaliński.

W tym artykule dowiesz się o:

Od 5 listopada do aż 10 grudnia pauzować będą ligowe drużyny. W tym czasie o olimpijską kwalifikację postarają się powalczyć nasi reprezentanci pod wodzą Andrei Anastasiego. Jednak i kluby, by nie wypaść z treningowego i przede wszystkim meczowego obiegu, mają zamiar owocnie spędzić dany im na regenerację i przygotowanie do dalszej części rozgrywek czas. Ani chwili zmarnować nie chcą zawodnicy AZS Politechniki Warszawskiej, którzy już w niedzielę zbierają się w Wilkasach, by szlifować swoje umiejętności.

Jak tak długa przerwa może wpłynąć na postawę siatkarzy, których występ w Japonii nie dotyczy? Niektórzy obawiają się, że wypadną z rytmu. - To prawda, troszeczkę boimy się tej długiej przerwy w rozgrywkach. Stanowimy taki zespół, który chciałby grać co trzy dni. Jesteśmy młodzi - im więcej rozegramy meczów, tym bardziej będziemy zgrani i lepiej przygotowani psychicznie na końcówki - zdradził jeden z naszych rozmówców, Krzysztof Wierzbowski. - Bądźmy jednak dobrej myśli, może ta przerwa nie wpłynie na nas negatywnie - dodał z nadzieją w głosie.

23-letni siatkarz przybliżył nam również najbliższe plany stołecznej ekipy. - Teraz jedziemy na tydzień do Wilkasów. To będzie taki wyjazd relaksacyjno-regeneracyjno-integracyjny, ale będziemy tam również pracować - zapowiedział. - Mamy odnowić nasze organizmy tak, żebyśmy byli gotowi na drugi tydzień przerwy, bo właśnie wtedy zacznie się dla nas ciężka praca. A w Wilkasach będziemy pracowicie odpoczywać z uśmiechem na ustach! - nie miał co do tego wątpliwości.

Ta ciężka praca, o której wspomniał Wierzbowski, służyła będzie przede wszystkim lepszemu przygotowaniu do dalszej części rozgrywek, która może się okazać dla siatkarzy ze stolicy kluczowa. - Mamy się po czym regenerować, bo oprócz meczów dochodzą jeszcze codzienne treningi. Czasu wolnego jako takiego nie będziemy mieli, jedynie wolne weekendy - bodajże trzy. Zaczynamy pracować, bo sezon jest jeszcze długi, a przed nami wiele meczów - nie ukrywał drugi z "szóstkowych" przyjmujących, Wojciech Żaliński.

Zanim jednak nadejdzie wytężona praca na wzmożonych obrotach, Inżynierowie spędzą czas na odnowie w sielankowej niemal scenerii. - W ośrodku akademickim pod Giżyckiem, nad jeziorami, podreperujemy nasze zdrowie. Jedziemy złowić jakieś rybki i, oczywiście, potrenować (śmiech). Z tego, co mi wiadomo, nie będziemy mieć tam zbyt wielu zajęć siatkarskich, musimy za to złowić trochę siły i kondycji. Na naukę łowienia punktów przyjdzie jeszcze czas - napomknął pół żartem, pół serio "Cisola".

- W tym okresie zagramy też w dwóch turniejach, które, miejmy nadzieję, pozwolą nam dobrze przygotować się do starć z drużynami z Częstochowy i Gdańska. Aby je bowiem wygrać, musimy do nich podejść bardzo zdeterminowani - dorzucił całkiem na poważnie Krzysztof Wierzbowski.

Bezpośredni rywale AZS Politechniki Warszawskiej w tabeli już ze sobą walczyli. W VII kolejce PlusLigi Tytan AZS Częstochowa pokonał 3:0 Lotos Trefl Gdańsk. Jak ten wynik przyjęli warszawscy przyjmujący? - Lepiej, że Trefl przegrał z AZS-em Częstochowa: zostawmy już gdańszczan z tyłu, żeby drużyny z dołu tabeli nie miały takiej samej sytuacji - wtedy mecze będą znacznie ciekawsze - stwierdził bez chwili wahania Krzysztof Wierzbowski. - Nie ukrywam, że dla nas jest lepiej, jeśli to my będziemy w tabeli nad Treflem, a nie Trefl nad nami. Dlatego bardzo ważne dla nas będą dwa najbliższe spotkania: w Częstochowie i u siebie z gdańszczanami - podkreślił.

- Jeśli te mecze potoczą się dla nas pozytywnie, to jestem pewien, że po pierwszej fazie zajmiemy zadowalające nas miejsce. Może nawet nie tyle zadowalające, ile wystarczające po kiepskim początku. A co będzie dalej? Zobaczymy - dorzucił nieco enigmatycznie.

Rozmawiały Kinga Popiołek i Joanna Seliga.

Źródło artykułu: