Anna Kaczmar: Musimy pracować, żeby takich błędów więcej już nie popełnić

Zawodniczki PTPS Piła do Wrocławia na mecz z Impel Gwardią przyjechały jako faworytki. Zespół był wyżej w ligowej tabeli, a dodatkowo nazwiska grające w jego szeregach nakazywały upatrywać zwycięzcę właśnie w podopiecznych Mirosława Zawieracza. Jednak prawda boiskowa okazała się bardzo brutalna dla przyjezdnych.

Michał Żyrek
Michał Żyrek

Pierwsza odsłona piątkowego meczu przebiegała po myśli zawodniczek z Piły. Wygrana do 19 tylko potwierdzała przedmeczowe przewidywania. W drugiej, po walce do ostatniej piłki, triumfowały gwardzistki, podobnie jak w trzeciej, wygranej do 9! Czwarty set to droga od stanu 20:12 dla PTPS Piła do 26:24 dla Impel Gwardii Wrocław. Po tym niezwykłym i pełnym dramaturgii meczu pilanki nie miały tęgich min. - Po pierwszym secie nie spodziewałyśmy się żadnego zakończenia. Zagrałyśmy go tak jak chciałyśmy, dobrze nam w nim poszło. W drugim secie było jak było, jednak tego czwartego seta jest najbardziej szkoda, bo prowadziłyśmy dość wysoko, ale niestety przegrałyśmy - powiedziała portalowi SportoweFakty.pl rozgrywająca zespołu z Piły, Anna Kaczmar.

Siatkarka przyjezdnych nie potrafiła wyjaśnić w czym należy upatrywać przyczyn tak beznadziejnej gry jej zespołu w tym spotkaniu. - Trudno mówić o rozprężeniu w takim wypadku. Po prostu poszło kilka punktów w każdym z elementów i to złożyło się na to, że przegrałyśmy seta, który w zasadzie był już wygrany. Miałyśmy dość dużą przewagę, została ona zniwelowana. Cóż, tak się zdarza, ale musimy pracować, żeby takich błędów więcej nie popełnić - wyraziła opinię siatkarka na temat tego, co stało się w czwartym secie.

Porażki w piątkowym spotkaniu może więc należy upatrywać w złym rozpoznaniu przeciwnika? - Myślę, że każda drużyna przygotowuje się do następnego meczu i zaskoczenia jako takiego nie było. Poza tym Impel Gwardia również zagrała dobrze i tyle - skomentowała zawodniczka.

Po trzecim secie w wyniku kontuzji opuścić boisko musiała Veronika Hudima. W jej miejsce pojawiła się Daria Paszek i to z tym faktem można kojarzyć całą serię nieszczęść, jakie dotknęły przyjezdne w czwartej odsłonie. Trener pilanek nie upatrywał jednak w tym wydarzeniu przyczyn porażki swoich siatkarek. - Zastępująca Veronikę Hudimę Daria Paszek weszła na boisko i również udźwignęła ciężar gry. Co prawda troszkę się przestraszyła serwującej Zuzy Efimienko w czwartym secie, ale ogólnie bardzo dobrze sobie radziła. Na pewno to wpłynęło na naszą niekorzyść w ten sposób, że nie miałem jednej zmiany. W czwartym secie nie miałem już czasów oraz zmiany na pozycji przyjmującej, żeby jakoś wybić z rytmu Zuzę Efimienko na zagrywce. Jednak jeśli ma się wynik 21:13 i 24:21, to nie ma znaczenia czy Veronika jest na boisku, czy jej nie ma. Być może ta kontuzja w przyszłości odbije się na naszej grze, ale zdecydowanie nie była ona przyczyną dzisiejszej porażki - odniósł się do sytuacji Mirosław Zawieracz.

Zespół z Wrocławia z racji tego, co do tej pory pokazał w rozgrywkach PlusLigi Kobiet, raczej będzie bił się do ostatnich spotkań o awans do czołowej ósemki przed play-off. Drużyna z Piły wydaje się, że ma większe aspiracje. - Jeśli chodzi o nasze cele, to ja nic nie wiem. Chcemy grać jak najlepiej i wygrywać mecze. Ogólnie chcemy dojść jak najwyżej w tym sezonie - powiedziała Anna Kaczmar.

Drużyna PTPS Piła, przegrywając z Impel Gwardią Wrocław, zanotowała trzecią porażkę z rzędu. Mając walczyć o najwyższe cele, podopiecznym Mirosława Zawieracza bliżej jest do dołu tabeli niż jej górnych rejonów. Czy więc teraz atmosfera w klubie zrobi się bardziej gorąca i zawodniczki będą przystępować do kolejnych spotkań z przysłowiowym nożem na gardle? - Mnie niech się pan o to nie pyta - zakończyła dyplomatycznie rozgrywająca z Piły.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×