Zespół Tauronu Dąbrowa Górnicza był zdecydowanym faworytem sobotniej potyczki z Pałacem Bydgoszcz i wrócił do domu z trzema punktami. Już pierwszy set, wygrany przez podopieczne Waldemara Kawki 25:14 pokazał, że bydgoszczankom będzie niezwykle trudno w tym meczu. W kolejnych partiach nie było już widać takiej różnicy, a trzeci set padł łupem Pałacu. Jednak ostatnia partia, wygrana przez dąbrowianki różnicą siedmiu punktów, pokazała kto rządził i dzielił w bydgoskiej "Łuczniczce". Mimo tak pewnego zwycięstwa, zawodniczki MKS-u nie były do końca zadowolone ze swojej postawy.
- Jeden wielki chaos. Brak przyjęcia powodował, że nie wszystko w naszej grze wychodziło tak do końca, jak tego chciałyśmy. To chyba był klucz do tego, że tak męczyliśmy się z bydgoskim zespołem. Było ciężko na ataku, ale były też zawodniczki, które fajnie grały i dobrze, że doprowadziły ten zespół do zwycięstwa - powiedziała po meczu przyjmująca Tauronu, Elżbieta Skowrońska.
W pomeczowych statystykach największa różnica między zespołami była widoczna w ataku, pozostałe elementy wypadły podobnie bądź minimalnie lepiej na korzyść przyjezdnych. Co więc zadecydowało o wygranej dąbrowianek? - Myślę, że była to na pewno zagrywka. Kiedy już poprawiłyśmy trochę przyjęcie, to w ataku już to lepiej wyglądało. Zespół Pałacu miał problemy z przyjęciem, więc pewnie miałyśmy lepszy procent. To pewnie zaważyło na tym, że grałyśmy lepiej w ataku i kończyłyśmy więcej piłek. Zagrałyśmy chyba lepiej w bloku, tak więc wszystko po trochę na to się złożyło - oceniła Skowrońska.
Zespół z Dąbrowy Górniczej po tym meczu awansował na drugie miejsce w tabeli PlusLigi Kobiet i traci dwa punkty do prowadzącego Trefla. Ta sytuacja może już zmienić się w niedzielę, bo swój mecz rozegra Muszynianka, która ma od dąbrowianek tylko jedno "oczko" mniej. Tauron kolejne spotkanie zagra 17 grudnia, kiedy będzie podejmował Stal Mielec. - Chcemy zbierać punkty i trzymać się blisko góry tabeli. Nie chcemy tracić głupich punktów, bo wiadomo, że dół też goni - zakończyła Skowrońska.