Trener Impel Gwardii Wrocław Rafał Błaszczyk po przegranym poniedziałkowym pojedynku nie krył rozczarowania i złości. Sytuacja szkoleniowca i zespołu jest tym trudniejsza, ponieważ przegrany mecz z drużyną, będącą zdecydowanie z zasięgu Gwardzistek na własnym parkiecie w tej fazie sezonu może mieć bardzo poważne konsekwencje, włącznie z przymusem gry o utrzymanie w PlusLidze Kobiet. - Absolutnie nie jestem zadowolony z tego wyniku. To był dziwny mecz, mecz walki. Jeden i drugi zespół zostawił sporo serca na parkiecie. W zasadzie trudno powiedzieć, żebyśmy w statystykach byli gorsi, a jednocześnie przegraliśmy to spotkanie. Na pewno przed nim mieliśmy zupełnie inne nadzieje. Zespół był mocno zmobilizowany, rządny walki. Trochę to nam podcina skrzydła. Jednak my nie musimy tłumaczyć się że nie jesteśmy wielbłądami, bo nie jesteśmy. W tej grze ktoś wygrywa, a ktoś przegrywa. Tym razem my przegraliśmy. Tak naprawdę zdecydowała jedna piłka. Przy stanie 23:22 w czwartym secie, pomyliliśmy się o 2 centymetry, ale był to błąd. To spowodowało, że zamiast 24:22 dla nas, zrobił się remis po 23. Tak już w tej grze bywa. Jesteśmy oczywiście bardzo źli, ale przyjmujemy to z godnością, uznajemy wyższość przeciwnika, który tak jak my dzisiaj grał, walczył, czym nam maksymalnie utrudniał nasze działania. Sezon się oczywiście jeszcze nie skończył, wszystko to trwa. Będziemy szukali punktów w kolejnym meczu w Mielcu - bardzo szczegółowo przeanalizował sytuację Rafał Błaszczyk.
W spotkaniu z KS-em Pałac Bydgoszcz na parkiecie w szeregach Gwardzistek pojawiła się kilkakrotnie dotychczasowa druga rozgrywająca Ewa Matyjaszek. W pojedynczych akcjach na boisku jednocześnie przebywały również obie rozgrywające Impel Gwardii. Zespołowi od dłuższego czasu nie idzie w lidze, a więc pojawiły się głosy niepokoju jeśli chodzi o aktualną dyspozycję pierwszej wystawiającej wrocławianek, Marty Haładyn. - W dzisiejszym meczu Marta miała trudne momenty. Miała chwile zachwiania, ale generalnie rzecz biorąc była cały czas w grze. Była skoncentrowana na tym co robiła i w dużej mierze realizowała te założenia przedmeczowe, które były zakładane. Natomiast zawsze można zrobić coś dokładniej, podać piłkę w troszkę lepszym tempie. To był całkiem przyzwoity mecz w jej wykonaniu. Miała po drugiej stronie Magdalenę Mazurek, która na pewno gra lepiej, skuteczniej. Jednak Magda gra w tej lidze wiele lat, jest dobrą, klasową zawodniczką oraz motorem napędowym swojego zespołu. Myślę, że do tego poziomu Marta jeszcze nie przystaje. Musi jeszcze dużo pracować, jest młoda, perspektywiczna i ma szansę za parę lat taki poziom osiągnąć, jeżeli będzie grała w lidze oraz będzie uparta i dążąca do celu - skomentował trener zespołu z Dolnego Śląska.
Impel Gwardia Wrocław przed sezonem miała walczyć o jak najwyższe cele w PlusLidze Kobiet. Piąte miejsce z zeszłego sezonu miało być celem z dolnej granicy. Tymczasem zespół gra fatalnie, zajmując przedostatnią lokatę w rozgrywkach, musi cały czas drżeć o ligowy byt. Co w takim razie na to włodarze klubu i sam Rafał Błaszczyk? - Jak się zapatrują na nasze osiągnięcia właściciele klubu to trzeba się ich zapytać, gdyż ja nie czuje się upoważniony na wypowiadanie się w ich imieniu. W swoim imieniu jednak mogę powiedzieć, że w tej sytuacji kadrowej jakiej się znaleźliśmy, a więc w obliczu kontuzji jakie nas spotkały tuż przed sezonem, oczekiwania i cele należy zweryfikować. One są po prostu w tej chwili nierealne. Liga jest trudna i wymagająca. W zasadzie z każdym zespołem żeby zdobyć punkt to trzeba go po prostu wyszarpać. Do tego wszystkiego jak widać, fortuna kołem się toczy i od nas jakoś tak szczęście się odwróciło. A w sporcie szczęście też jest niestety istotnie ważne. My walczymy i podejmujemy wyzwanie, jednak efekt jest taki że musimy uznać wyższość przeciwnika, tak jak w dzisiejszym meczu - zakończył szkoleniowiec.