Radosław Panas: Czekamy z niecierpliwością na kolejne mecze

Radosław Panas ma w ostatnim czasie powody do radości, bowiem jego podopieczni wygrali cztery spotkania z rzędu i awansowali do kolejnej rundy Pucharu Challenge. - Jesteśmy też zmęczeni i znużeni - nie ukrywał w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl szkoleniowiec Politechniki.

Kinga Popiołek
Kinga Popiołek

W środowy wieczór w hali na warszawskim Torwarze AZS Politechnika Warszawska podejmowała Metalurg Żłobin - gospodarze pokonali, choć nie bez problemów, białoruski zespół 3:2 i to oni zagrają w kolejnej rundzie Pucharu Challenge. Po meczu zawodnicy oraz sztab szkoleniowy cieszyli się ze zwycięstwa, ale również z faktu, iż nie musieli rozgrywać złotego seta. - Taki złoty set to też jest jakieś doświadczenie, ale zostawmy sobie to na kolejnych rywali - skomentował na gorąco trener Politechniki, Radosław Panas. - Cieszę się, że wygraliśmy bez konieczności rozgrywania tego złotego seta, ale ten mecz był bardzo ciężki a przeciwnik niewygodny - zagrali świetnie blokiem i w całym meczu mieli 19 punktowych bloków. To był jedyny element, który robił taką różnicę, w pozostałych to my byliśmy lepsi. Lepiej też byliśmy przygotowani fizycznie, co było widać w czwartym i piątym secie. W tym miejscu szacunek dla rywali, bo nie przyjechali tutaj tylko na zakupy, ale również wygrać i awansować, jednak udało nam się przetrzymać ich napór - przyznał szkoleniowiec.

Stołeczni siatkarze w dwumeczu z Metalurgiem Żłobin zadebiutowali na europejskich parkietach. W klubie podkreślają, że potyczka z białoruską drużyną była ważna, bowiem Inżynierowie dzięki temu mieli możliwość zetknięcia się z inną kulturą siatkarską. Rywale ze Żłobina prezentowali rosyjską szkołę, gdzie kładziony jest nacisk na blok, atak oraz zagrywkę. - Może ten zespół w polu zagrywki aż tak nie brylował, ale te dwa elementy, czyli atak i blok to jest typowa radziecka szkoła. Na szczęście wiedzieliśmy, że tak będzie. Dlatego bardzo zależy mi na grze w pucharach, żeby się sprawdzać na tle innych szkół siatkarskich. Teraz przyjdzie nam się zmierzyć z Chorwatami, a to z kolei jest stara serbska szkoła, techniczna, południowa. I, podejrzewam, że ta gra będzie zupełnie inna. Ale dla tych chłopaków to jest tylko plus i cenna lekcja - powiedział Radosław Panas Panas i zapowiedział: - Czekamy z niecierpliwością na kolejne mecze zacierając ręce!

Zwycięstwo nad Metalurgiem i awans do kolejnej fazy rozgrywek Challenge Cup to niejedyne powody do radości w obozie Politechniki: drużyna zaczęła także lepiej radzić sobie na plusligowych parkietach. Seria czterech zwycięstw odniesionych pod rząd cieszy trenera. - Przypomnę jak to wszystko się stało. Byliśmy już praktycznie poza meczem, przegrywaliśmy 18:24 w trzecim secie. I właśnie tak to jest, że często taka końcówka, jeden mecz odwraca całkowicie sytuację, a my idziemy w górę tabeli i awansowaliśmy do kolejnej rundy Pucharu Challenge, z czego bardzo się cieszę - nie ukrywał Panas.

Mecz w środę nie był jednak ostatnim przed krótką przerwą świąteczną dla warszawian – w czwartek w ramach Pucharu Polski zagrają z AZS-em Olsztyn. - Już wcześniej założyłem, że w meczu Pucharu Polski zagrają ci zawodnicy, którzy do tej pory dostawali mniej szans do gry albo nie grali wcale. Możemy się spodziewać całkiem innego ustawienia - uchylił rąbka tajemnicy szkoleniowiec Politechniki.

Czy takie rozwiązanie nie będzie oznaczało odpuszczenia w Pucharze Polski? - Nie, nie, absolutnie! Ja zresztą powiedziałem chłopakom, że jeśli wygrają, to będą w takim składzie grali jak najwięcej. Nie jesteśmy w stanie grać co trzy dni, albo dzień po dniu po takim meczu jak ten z Metalurgiem - w ten sposób daleko byśmy nie zajechali. Muszę dać szansę odpoczęcia jednym, a pogrania drugim - wytłumaczył Radosław Panas.

Bez względu na wynik czwartkowego spotkania, siatkarze Politechniki Warszawskiej na święta udadzą się w dobrych nastrojach. - Można powiedzieć, że w 95 procentach wykonaliśmy plan, jaki sobie założyliśmy, po przerwie. Wygraliśmy cztery mecze: dwa w lidze, dwa w pucharach i jesteśmy naprawdę podbudowani. Ale jesteśmy też zmęczeni i znużeni, bo od tego czasu mieliśmy tylko jeden dzień wolny. Trenujemy dzień po dniu: mecz, trening. W czwartek rano trening, po południu wyjazd na mecz do Nidzicy, w piątek wracamy i też będziemy mieć trening. Dopiero Wigilia i pierwszy dzień świąt będą wolne, a i tak miałem w planach coś innego, ale chłopaki sobie wygrali ten dzień wolnego. Też się z tego cieszę, bo to jeden dzień więcej przy świątecznym stole, a oni sobie naprawdę na to zapracowali - pochwalił podopiecznych nasz rozmówca

Radosław Panas przyznał, że metoda nagradzania zawodników skutkuje. - Być może, gdybym jeszcze dołożył do tego rewanż z Metalurgiem, to podeszli by do tego jeszcze inaczej. A tu już byli tacy trochę rozkojarzeni, myśleli o świętach i być może przez to zdarzył się moment, gdzie koncentracji brakowało, ale dobrze, że wyszli z tego obronną ręką. Wiedzą, że w tych pucharach nie można nikogo zlekceważyć - zakończył.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×