Świąteczne odśnieżanie wydarzeń roku: Do widzenia, Profesorze? - perypetie zdrowotne Sebastiana Świderskiego (wideo)

O umiejętnościach i sukcesach Sebastiana Świderskiego można by pisać wiele. Jednak polski przyjmujący zapisał się w pamięci swoich fanów nie tyle zdobytymi pucharami, co niepodważalnym profesjonalizmem i zaangażowaniem w każde spotkanie. Wicemistrz świata z Japonii to z pewnością ikona polskiej siatkówki i jeden z najbardziej lubianych przez kibiców zawodników. Aż strach pomyśleć, że siatkarz tego formatu być może zostanie zmuszony do zakończenia kariery przez powracające kontuzje.

W tym artykule dowiesz się o:

Gdy mowa o ostatnim dwudziestoleciu polskiej siatkówki, jedną z najważniejszych postaci, które doskonale kojarzymy z tym okresem, będzie Sebastian Świderski. Niezawodna podpora reprezentacji Polski, z którą zdobywał m.in. mistrzostwo Europy i świata w kategorii juniorskiej oraz srebro seniorskich Mistrzostw Świata, siatkarz wielokrotnie nagradzany w rankingach skuteczności ataku, trzykrotny mistrz Polski i brązowy medalista Ligi Mistrzów w barwach Mostostalu Azoty Kędzierzyn-Koźle, jeden z najlepszych zawodników ligi włoskiej... Lista osiągnięć wychowanka Znicza Gorzów jest imponująca, ale nie ona jest najważniejsza dla wiernych fanów zawodnika. "Świder" zaskarbił sobie sympatię fanów ambicją i wolą walki, z jaką podchodził do każdego spotkania oraz życzliwością okazywaną sympatykom siatkówki, zaś dziennikarze zawsze podziwiali inteligencję i budzącą podziw charyzmę "Profesora".

Gdyby tylko los częściej wynagradzał za posiadanie tylu wspaniałych cech... Niestety, zawodnika dość często trapiły różne problemy zdrowotne, zwłaszcza te dotyczące najbardziej narażonych na urazy elementów organizmu siatkarza - kolan. Już w trakcie przygody z włoską Serie A1 polskiemu przyjmującemu zdarzały się poważne kontuzje, po których czekały długie rehabilitacje i stresujący powrót do dawnej formy.

Czy zobaczymy jeszcze Świderskiego na siatkarskim parkiecie?

Pierwszy dzwonek ostrzegawczy dla Świderskiego zabrzmiał w lipcu 2009 roku, podczas towarzyskiego spotkania z Bułgarami. Polski przyjmujący przygotowywał się do wyskoku i ataku z piątej strefy, gdy nagle przeszywający ból powalił go na parkiet. Jak się okazało, było to niemal całkowite zerwanie ścięgna Achillesa. Doświadczony zawodnik, wspierany przez wiernych kibiców i sympatyków siatkówki, wrócił do profesjonalnego sportu, ale dopiero po półrocznej rehabilitacji. Ominęły go wspaniałe dla Polaków Mistrzostwa Europy (złoty medal) i spora część sezonu w lidze włoskiej.

W zeszłym roku zawodnik ogłosił, że następny sezon spędzi w polskiej PlusLidze, czym uradował swoich wielbicieli. Jednak zanim "Świder" zaczął na dobre przeprowadzkę do ojczystego kraju, na powrót musiał zmagać się z trudami rehabilitacji – w kwietniu 2010 doznał zapalenia stawu kolanowego. Kolejne odmówienie posłuszeństwa przez organizm nie zniechęciło ani trochę siatkarza klubu z Kędzierzyna do snucia ambitnych planów na przyszłość.

Wydawało się, że słynny przyjmujący będzie już omijany przez bolesne kontuzje, a on sam poprowadzi swój zespół do ligowych szczytów. Na początku sezonu 2010/11 Świderski grał - jak przystało na "Profesora" - po profesorku i nic nie zapowiadało tego, że ma się to zmienić. Jednak 10 listopada w pierwszy secie meczu z Asecco Resovią Rzeszów zdarzyło się najgorsze:

W tak dramatycznych okolicznościach należało działać błyskawicznie. Świderski niemal natychmiast przeszedł operację kolana i zerwanego mięśnia czworogłowego uda, a klub ostatecznie wyszukał następcę przyjmującego; okazał się nim być Brazylijczyk Idner Lima Martins, który, jak się okazało, potrafił całkiem udanie zastąpić "Świdra" w meczowej szóstce ZAKSY. Kibice jednak czekali na wieści z lekarskich gabinetów i sal operacyjnych o stanie zdrowia Polaka.

Jak sam siatkarz przechodził kolejną uciążliwą walkę o powrót do gry? Nadzwyczaj spokojnie; w wywiadach podkreślał, że nie zamierza robić niczego na siłę i wróci na parkiet dopiero wtedy, gdy po urazie nie będzie absolutnie śladu. - Na razie za wcześnie mówić o powrocie do gry. Nie chcę niczego obiecywać, bo przede mną jeszcze długa droga, ale liczę, że uda mi się wrócić na parkiet, być może jeszcze w tym sezonie - mówił Świderski w lutym tego roku. W kwietniu przyjmujący rozegrał swój pierwszy mecz po kontuzji i daleki był od optymalnej formy. Mimo to trener Andrea Anastasi pozwolił mu na treningi z kadrą, a sam zawodnik zapowiadał walkę o miejsce w składzie na mistrzostwa Europy. Wprawdzie przyjmujący ostatecznie nie pojechał na czesko-austriacki turniej, ale osiągnął ważniejszy cel: po raz kolejny wrócił do gry.

Kolejny ważny dla Świderskiego sezon (po operacji i długiej rehabilitacji w listopadzie wrócił do treningów)... i 8 grudnia be. jak grom z jasnego nieba nadeszła informacja o odnowieniu się, wydawałoby się, już wyleczonej kontuzji mięśnia czworogłowego uda. - Teraz czeka go 6 tygodni przerwy. Zobaczymy czy się samo zrośnie, a jeśli nie, to potrzebna będzie operacja zespolenia. To już jest dla Sebastiana sygnał do poważnego zastanowienia się nad dalszym profesjonalnym uprawianiem sportu - informował prezes klubu z Kędzierzyna Kazimierz Pietrzyk.

- Życie zweryfikowało jego oczekiwania. Powiedział, że musi to głęboko przemyśleć i za kilka dni da znać co dalej - mówił prezes Pietrzyk o reakcji samego zawodnika. Jaką decyzję podejmie ambasador młodzieżowego turnieju Kinder + Sport; czy po raz kolejny będzie chciał wykazać się hartem ducha? Czy może po spędzonych na refleksji paru tygodniach przerwy w grze uzna, że (przywołując znany przebój) trzeba wiedzieć, kiedy zejść ze sceny... Wszystkich fanów zawodnika, przerażonych na myśl o zakończeniu kariery przez Świderskiego w tak nieprzyjemnych okolicznościach, uspokajamy: sam "Profesor" niejednokrotnie zapowiadał, że gdy na dobre opuści siatkarskie parkiety, będzie chciał wpływać na polską siatkówkę w nieco inny sposób; być może jako trener lub... działacz? Cokolwiek przyniosłyby nadchodzące dni, portal SportoweFakty.pl życzy Sebastianowi Świderskiemu wspaniałej przyszłości - niezależnie, w jakim fachu!

Źródło artykułu: