Szopka Noworoczna: Koncert Siatkarskich Życzeń i Zażaleń 2011 cz.2

Nadszedł Nowy Rok... A wraz z nim druga część noworocznej szopki portalu SportoweFakty.pl! Trochę śmiechu, trochę łez, szczypta radości, odrobina smutku... Wszystko to znajdziecie, drodzy Czytelnicy, w naszym Koncercie Siatkarskich Życzeń i Zażaleń, który jest i żartobliwym podsumowaniem minionego roku, i nieco bardziej refleksyjnym wstępem do nowego - oby jeszcze lepszego - roku 2012.

Joanna Seliga
Joanna Seliga

-> Szopka Noworoczna: Koncert Siatkarskich Życzeń i Zażaleń 2011 cz.1

Michał Kaczmarczyk: To było... Intrygujące... Mijający rok z pewnością był ciekawy, ba! Obfitował w afery prawie kryminalne! Joasiu, czy podejrzewałabyś, że niejaki Misiek Kubiak, który dla medali i sukcesów niemal swoje nerki poświęcił, nawywija takich numerów, o jakich się żadnemu Sądowi Polubownemu nie śniło?

Joanna Seliga: Jeśli miałabym być szczera... Te jego kur... iskierki, znaczy się, w oczach, ten szelmowski uśmiech... Byle kto z Zibim Bartmanem przyjaźnić się nie może - tylko niezłe ziółko!

MK: A wiadomo, że z ziółkami nieźle podchodzą także Grzyby... Dosyć zbyt czytelnych aluzji! Czas na chwilę refleksji i zadumy pod kątem Kodeksu Cywilnego i prawa pracy - kolejny utwór wykona... Nie zgadniecie! Ja sam! (wyciąga gitarę, mówi po cichu do siebie: - Oby stroiła...)

(śpiewa na melodię: "Wojna postu z karnawałem", Jacek Kaczmarski)

Niecodzienne zbiegowisko w światku polskiej siatki,
Już szykują się kibice, działacze do jatki:
Michał Kubiak, perspektywą sukcesu przejęty,
ze stolicy na południe pofrunął w te pędy!

Klub z Warszawy, oburzony, jął przedstawiać fakty:
Uciekinier serca fanek złamał - i kontrakty!
Dla prezesa Grodeckiego sprawa dosyć jasna:
z niewolnika pracownika nie zrobisz i basta!

Spór to trudny i przedziwny, czeka rezultatu gawiedź
Czy ma Kubiak grać w Jastrzębiu, czy może w Warszawie?
Zgodna Polska od Sopotu aż do Częstochowy:
Gdy za dużo Grzybów w barszczu, to problem gotowy!

W szranki staje śląski prezes jak lew (to jest: Leon) -
w dokumentach i ugodach wychodzi na jego!
Polubowny sąd orzeka na korzyść stolicy;
Tylko jedna strona milczy. Kto? Pełnomocnicy!

Prześcigają się kibice w plotkach i domysłach,
władze ligi rozsądzają spór... tak się wydaje;
Inżynieria kontraktowa - nauka dość ścisła,
żeby ją zrozumieć dobrze, czegoś nam nie staje...

Spór to trudny i przedziwny...

Czytam, patrzę i rozmyślam, nie wiem, co się dzieje,
sytuacja raczej śmieszna, dlatego się śmieję.
Najwidoczniej ten, kto chciałby wygrać wór medali,
musi czmychać jak najprędzej z ursynowskiej hali...

To nieprawda! Wymyśliłem inne rozwiązanie:
To przyjaźni więzy silne i dwie dusze bratnie!
A za wyjaśnienie sprawy taki morał stanie:
"Ile człowiek się namęczy, by znów grać z Bartmanem..."

JS: No proszę! Kto by się spodziewał - talenty konferansjerskie, wokalne... Impreza się rozkręca, a przecież punkt kulminacyjny wieczoru dopiero przed nami! Działo się będzie jednak już teraz... Prawdziwą manifestację zapewni bowiem pewna dobrze wszystkim znana grupa zadziornych chłopaków. Dream team?

MK: Nie wiem, nie zaglądałem w Twoje sny... A może szkoda... Ale podejrzewam, że ta wesoła i zwycięska gromadka stale pojawia się w marzeniach sennych wielu fanów siatkówki! Kto by się spodziewał - po tak słabym występie na Memoriale Huberta Wagnera tak wspaniale wdrapać się na podium mistrzostw Europy? Pozdrawiamy w tym momencie obecnych w Spodku przedstawicieli słowackich siatkarzy! Zasłużyli na obecność z nami!

JS: Ale ile było krzyku... Że biało-czerwoni słabi, że nieudacznicy, że jak w Katowicach nie wyszło, to może i do Austrii oraz Czech jechać nie powinni, coby nie okryć nas wszystkich hańbą... To teraz musimy trochę pocierpieć za nasze grzeszki! Przed nami prawdziwie mocne brzmienie! A zawyją - przepraszam - zaśpiewają sami zainteresowani, czyli początkowo sponiewierani, później zaś wychwalani pod niebiosa reprezentanci Polski! Na marginesie warto dodać, że panowie swoje głosy wyćwiczyli jeszcze w trakcie mistrzostw Europy, a ich własny cover utworu AC/DC "Thunderstruck" to prawdziwy hit! Tak więc... Rock this party, guys!

(śpiewają na melodię: "Livin' on a prayer", Bon Jovi)

Znowu nikt nie wierzył w nas
gromy, bluzgi, zła
sława otaczały nas
co dnia...

W Katowicach formy brak
Rosja, Włochy i
Czechy straszyły nas raz
po raz...

I znowu ta cholerna, stara jak świat
śpiewka, że ten słaby skład na nic nie jest stać!
Że bez gwiazd naszych
skazaniśmy na los...
siatkarskich miernot!

Nie, protestujemy!
Bo my
brązowe chłopy chcemy
być i mieć
medali wory!
Po to
Słowacji damy fory!

W barażach wiktoria - wow!
Zgroza, koszmar i
w trzeciej partii majstersztyk,
wprost cud...

Dalej poszło gładko nam,
póki Włosi nie zagrali tak
na nosie wrednie,
że hej...

Wtedy przyszedł triumf, o jaki marzą ci,
co w Sbornej widzą wroga, którego trzeba bić!
Daliśmy czadu, jakiego mało kto
spodziewał się, bo...

Pod flagą naszą
jak pod
Boga siatki czachą
kryje się
zmysł wygrywania
z Rosją
naszą "ukochaną"
(naszą "kochaną"...)

I niech mówią, że
rywalom jadu brak
my swoje wiemy
widzieliśmy ich strach!

Mecz o miejsce trzecie,
medal
tuż po czwartym secie -
wszystko to
udowodniło,
że się
nie tylko nam śniło!

A ty, kibicu,
wiedz, że
bez na wodę picu
wygrać też
bez "gwiazd" umiemy
- wielkich
konkurentów zjemy!

MK: Ładnie, chłopcy, ładnie, ale Włosi chyba lepiej to zaśpiewali... Co tam śpiewanie, najważniejsze to zagrać śpiewająco, prawda?

JS: Głos i talenty muzyczne to rzecz gustu, z grą natomiast jest już odrobinę inaczej... Zagrać śpiewająco i przede wszystkim wygrać to dopiero sztuka!

MK: Jest jeszcze jedna opcja: zagrać przeciętnie i nic nie wygrać... Ach tak, tutaj przechodzimy do tematu reprezentacji pań... Panie Jurku, proszę się nie chować za filarem! My o panu dobrze pamiętamy! Zresztą, jak nie pamiętać o tej całej kołomyi w żeńskiej reprezentacji...

JS: Klasyczny kogel-mogel, tylko może zdecydowanie mniej słodki... Raczej słodko-kwaśny - ze szczyptą pieprzu na dodatek! A to dziwne, bo nasze dziewczyny niby z cukru! I tu niespodzianka, bo temat zdecydowanie pieprzny...

MK: Narobiłaś mi oraz szanownym zgromadzonym apetytu na kolejną smakowitą kompozycję! Przed nami Chór Siatkar Polskich "Pańcia"! Powitajmy je oklaskami!

(śpiewa na melodię: "Damą być" M. Rodowicz)

Tak chciałabym, tak chciałabym
spokojny domek w małej wsi
Dzieci gromadka, pies, przykładny mąż -
A tu się odbija piłkę wciąż, i wciąż, i wciąż!

Taki los - siatkarą być,
Siatkarą być, siatkarą być
Skakać, biegać, poprzyjmować i ścierać pot z lic!
Ciągle tylko te tie-breaki,
po spotkaniach z prasą męki,
Jak tu przeżyć - powiedz sam!
Nie ma czasu na zakupy,
W domu schnie z tęsknoty luby
Na parkiecie - stary kram!

Tak to jest siatkarą być,
Siatkarą być, siatkarą być
w autokarach być pół roku, mimo tego żyć!
Raz na jakiś czas wyskoki,
nie na party, lecz do bloku,
No, masakra, przyznasz sam!

Która nie lubi pełną parą bić,
O Azerbejdżanie, Włochach śnić!
Lecz młócka w lidze i w pucharach znój -
przez nie ciągły zakwas mięśni oraz głowy ból!

Jest w tych słowach jakaś racja:
czasem siada koncentracja
przez co leci punktów wór;
Zmienne są jak los siatkary;
pierwszy, drugi set wygrany -
a potem się, kibicu, módl!

Ciężki los, być siatkarą!
Być siatkarą, być siatkarą!
Tylko gdzie są te siatkary, gdzie siatkary są?
Gdy nie masz, co lubisz, to lubisz, co masz -
Więc Świderku, mój cukierku,
zbieraj, co się da!

JS: No tak, życie siatkarki różowe nie jest, nie oszukujmy się... Ale za to los siatkarza - to dopiero katorga! Nie dość, że grać musi, to jeszcze co poniektórzy strzępią sobie nerwy poza boiskiem - taki to żywot niewdzięczny, nie tylko skarpetek brak... Również współczucia i zrozumienia! Kogo więc należałoby w tym momencie wywołać do tablicy? (otrzymuje kuksańca w bok od czającego się z tyłu prezesa) Poza panem Mirosławem, gwiazdą wieczoru, rzecz jasna...

MK: Odpowiedź jest tak oczywista, że aż przykro powątpiewać w domyślność naszych gości... Od siebie dorzucę tylko tyle, że niezwykłą ciekawostką jest, że do słynnego oświadczenia Mariusza Wlazłego sam zainteresowany dodał zwięzłą piosenkę podejmującą ten temat. Co prawda Krzysztof Ignaczak wykradł ją (nieładnie, Krzysiu!), by następnie wykorzystać do "Igłą Szyte", ale to u nas nastąpi premiera tego utworu! Mariusz! Wla! Zły! Bardzo zły!

(śpiewa na melodię: "Mój przyjacielu", Krzysztof Krawczyk i Goran Bregović)

Reprezentacjo,
byłaś mi tak bardzo bliska!
Reprezentacjo,
zdrowie oddać mogłem ci!
Lecz przyszedł prezes
i gro związkowców
Nie ma skarpetek
Ni zwrotu kosztów,
więc powiedziałem:
- Więcej nie bawię się tak!

Gdym był w potrzebie,
nikt nie myślał wtedy o mnie...
Zdrowiem zszarganym
nie przejmował się nikt, bo
atakujący
bez nogi sprawnej,
ze skurczem wielkim
bez formy żadnej
nie jest nic warty,
złamanego grosza też!

Gdy raz chciałem zagrać,
pomóc kadrze raz
Kozłem stałem się dla
zawiedzionych mas
Tych, co mieli za złe,
że nie jestem gracz,
który w lidze rządzi,
punkty zdobywa co raz!

A ja chciałem, chciałem
mocno bardzo tak,
by wiedzieli wszyscy,
żem patriota,
lecz ważniejsze dla mnie
moje zdrowie jest,
które tak szanuję...
Bardziej chyba niż siebie...

Panie prezesie,
niech mnie Pan źle nie zrozumie...
Powiem dosadnie:
Zaufanie stracił kram
tam, przy Grażyny,
gdy nie zadzwonił
i nie zapytał,
czy mnie coś boli,
czy coś dolega,
czy dałem radę ja sam!

Moje marzenia
prysły niczym bańka z mydła...
Już nie chcę wierzyć,
że na piersi z orłem grać
będę w przyszłości
bliższej lub dalszej,
póki związkowcy
nie zaczną w końcu
dbać o człowieka...
Czuję się jak zbity pies!

Tylko Skra zrobiła
wszystko, co się da,
bym na nogi stanął,
grał jak z nut co dnia!
Ona mnie wspierała,
gdy zaś w Związku nikt,
więc dostała w zamian
dobrą grę, nie jakiś kit!

I, prezesie, nawet
nie łkaj, bym wrócił!
Decyzja podjęta,
nie zmieni jej nikt!
Kadrze kibicuję,
Lecz ja sam - dzięki!
Zagram w niej, gdy tylko
przyjdzie warty Twej zmiana!

JS: "Igłą szyte" - koń by się uśmiał... No może nie do końca koń, bo Marcela w tym roku w reprezentacji nie mieliśmy przyjemności oglądać, ale są za to inne atrakcje! Prosto z Japonii, uwiecznione, rzecz jasna, kamerą Krzysztofa... Co prawda nie o wszystkich chcielibyśmy pamiętać (tutaj ukłon w stronę naszych braci Moskali), ale lwią część z nich można by zapisać na taśmie i puszczać bez końca! Niestety na dzisiejszy wieczór nie przewidzieliśmy projekcji filmowej, a w naszym wykwintnym menu obok kawioru i żabich udek nie znalazł się popcorn, lecz wydaje mi się, że propozycja, jaką za moment Państwu przedstawimy, wydaje się jej godnym substytutem...

MK: Przypomnijmy sobie, jak w Japonii hartowała się stal i pewna grupa dzielnych, wysokich wojowników! Jak niemożliwe stawało się faktem z każdym kolejnym setem i meczem, jak niektórzy zawodnicy zmieniali się w szukające pokarmu ssaki parzystokopytnie... Nie, Joasiu, nie mam na myśli konia, on jest akurat nieparzystokopytny... Przypomnijmy sobie także mecz z Brazylią... O nie... Wraca koszmar... (poci się, dusi, umiera) Czy jest na sali fizjoterapeuta?!

JS: (podśpiewuje pod nosem, pogwizduje...) Oj tam, oj tam. Ale... A mecz z Iranem? To był dopiero cios! Nie o tym jednak mieliśmy rozmawiać... Są w życiu przyjemniejsze rzeczy. Poza tym muzyka łagodzi obyczaje, tak? Więc sobie jej po raz kolejny posłuchamy - na scenę w przedostatnim już numerze wieczoru zapraszamy tego, który się tak nam rozgadał w tym roku, a teraz na dodatek się jeszcze rozśpiewa - przed Państwem świeżo upieczony kapitan polskiej reprezentacji, Marcin Możdżonek!

(śpiewa na melodię: "Kocham Cię jak Irlandię", Kobranocka)

Miało nie być
udziału w Pucharze,
lecz karta dzika wspomogła...
Tylnymi drzwiami wkroczyli,
by bić się o olimpiadę.

Ot tak, bez trudu, nie było
Co jeden przeciwnik to lepszy
W turnieju spotkań bez liku
Czasu i krzepy tak mało...

Na podium trzy miejsca tylko
W Londynie tłoku nie będzie,
więc wszyscy, by awansować,
Japonię chcieli utargować.

Polacy z dozą rezerwy
Lecieli do kraju swych pragnień
Tam srebro ongiś ugrali
- był to czempionat pamiętny...

Kurek tuż po urazie
- Zagra czy nie? - wciąż pytano.
- Czy "Guma" formę zbudował? -
zabrakło nam odpowiedzi...

Lecz trwogi tam więcej było
Niż trzeba się było tak lękać
Polacy niczym przemożni
Mistrzowie w Japonii zagrali!

I choć złoto w zasięgu
swych rąk mieli aż po sam koniec,
darujmy im lichy finisz -
wszak awans jest, mamy Anglię!

A Rosja, Iran, Brazylia
nie liczą się teraz ani krzty...
Gorzkawa lekcja na przyszłość
W Londynie sprawmy światu manto!

MK: Cóż to była za piosenka! Niestety, jedna z ostatnich tego wieczoru... Oto podsumowaliśmy krótko i ze śpiewem na ustach mijający rok, jednak nie oznacza to jeszcze zakończenia Koncertu. Nie możemy pozostawić Państwa bez naszej krótkiej refleksji na temat ostatnich dwunastu miesięcy w siatkówce... Choćby dlatego, że za to nam zapłacą. Joasiu, jakie się Twoje odczucia, gdy metaforycznie rzucasz okiem na ten jakże udany rok?

JS: Nie bądźmy materialistami, to nasza przenikliwa, rozkładająca wszystko na czynniki pierwsze natura każe nam w sposób nieco bardziej analityczny objąć spojrzeniem rok 2011! A działo się w nim sporo, siatkarska posucha z pewnością nie miała w nim miejsca... Jednych można chwalić, innych zaś ganić, tych wyśmiać, z tamtymi się wspólnie pośmiać... To jednak, co jest pewne i niezaprzeczalne, to przede wszystkim fakt, iż byliśmy świadkami narodzin, które mogą być wiekopomne! Zapewne brzmi to górnolotnie, wręcz pompatycznie (Nie, Michale, wcale nie połknęłam szczotki, nie musisz się tak znacząco uśmiechać!), lecz takie jest moje zdanie - włoska myśl szkoleniowca miała przynieść i przyniosła pokaźnych rozmiarów owoce, z których należy się cieszyć i - broń Boże - nie wybrzydzać! Na innych płaszczyznach, chociażby tej kobiecej, już tak kolorowo nie było, lecz jeśli spojrzelibyśmy na rzeczywistość zza różowych szkieł w okularach, może byłoby nieco weselej... No dobrze, bo znowu odzywa się we mnie mój wrodzony optymizm, co się niepoprawnym zowie... Oddaję więc Ci głos, mój drogi, chyba zbyt łatwo się wzruszam... Chciałam tylko jeszcze pozdrowić Daniela! I Raula też! A co tam, niech mają na pocieszenie, prawda?

MK: Niech mają, nie urosną w swoich oczach, szczególnie ten drugi... Chętnie przejdę swoją refleksją z hali i parkietów na widownię. Zapewne pamiętacie Państwo koczujących w swoich namiotach w miastach całego świata grupy Oburzonych. Myślę, że niedawno w kibicowskim światku polskiej siatkówki powstała podobna grupa (z oryginałem zgadza się nawet przeciętny wiek!), którą nazwałbym... Zaskoczonymi. Bo czy nie było zaskoczeniem, że polscy siatkarze, tak samo kochani, co złośliwie krytykowani, podołają wszystkim wyznaczonym przez siebie celom i mimo przeciwności losu oraz braków kadrowych dadzą nam tyle radości? Czy nie zdziwił nas nagły regres formy kadry polskich siatkarek i smutny fakt, że trudno znaleźć godne następczynie niegdysiejszych Złotek? (Panie Jurku, bez komentarza!)? Czy nie było dla nas zaskoczeniem, że pewne sprawy i konflikty przybiorą na sile, niektóre zupełnie wygasną, a koniec końców i tak wygra Skra? Przyznam szczerze - przez cały rok czułem się permanentnie zaskakiwany, i to ze wszystkich stron! I co więcej - choć nie zawsze czułem się przez to fantastycznie, w przyszłym roku życzyłbym sobie więcej zaskoczeń! I życzę tego wszystkich ludziom, którym siatkówka nie jest obca - bądźmy zaskakiwani! Przyjemnie, nieprzyjemnie, ważne, że będziemy żyli w ciekawych czasach, które nie pozwolą na nudę! Właśnie, skoro już jesteśmy przy życzeniach...

JS: Siatkarkom i siatkarzom, tradycyjnie już, życzymy zdrowia, zdrowia i jeszcze raz zdrowia! Niech będzie ono podstawą do zdobywania szczytów i sięgania po rzeczy na pozór niemożliwe do choćby dotknięcia. Rok 2012 to rok olimpijski - życzeń nieco bardziej skonkretyzowanych nie wypada wymawiać na głos, niech zawisną gdzieś w powietrzu w aurze lekkiego niedopowiedzenia, ale i oczywistego dla każdego z nas domysłu... Trenerom życzymy tylko trafnej taktyki, zawsze celnych uwag i tego charakterystycznego szóstego zmysłu w trakcie każdego pojedynku, który pozwoli im wyprzedzać fakty i przewidywać rozwój wypadków na boisku! Kibicom zaś przydałaby się szczególnie emocjonalna mieszanka, w składzie której znalazłyby się - obok ubiegłorocznego już zaskoczenia - także i euforia, uciecha, przyjemność... Nie byłabym jednak sobą, gdybym nie dorzuciła do niej jeszcze szczypty niepewności, strachu, nerwów i podrażnienia - tak, aby była to mieszanka iście wybuchowa... Bo co w siatkówce kręci nas najbardziej? Oczywiście to, że nie ma w niej remisów, wszystko jest nieprzewidywalne, a mecze, które z perspektywy lat oceniamy najwyżej, to takie, w których mamy prawdziwy horror: najpierw dostajemy baty, przegrywamy 0:2, a potem w cudowny sposób się odradzamy i triumfujemy 3:2! Ach ta nasza przekora...

MK: Cóż mogę dodać po tak wspaniałych życzeniach... Chyba tylko jedno: życzę każdemu z obecnych w tej sali dwóch rzeczy: cierpliwości i pamięci. Dobrze wiemy, jak brak cierpliwości, nerwowość w postępowaniu i parę zbyt szybko wypowiedzianych słów potrafią zniszczyć wszystko, co było budowane razem i z dbałością o każdy szczegół. Dlatego apeluję o bycie rozważnym - zarówno, jeśli chodzi o zbicie decydującej piłki, jak i decyzję o zachowaniu stanowiska bądź dymisji... A dlaczego pamięć? Zapytajcie o to tych wszystkich młodych i zdolnych adeptów siatkówki, którzy ćwiczą w SMS-ach, szkołach sportowych, na SKS-ach czy nawet na trzepakach pod blokiem każdy element siatkarskiego rzemiosła, by w końcu znaleźć się na szczycie siatkarskiej kariery. Zapytajcie każdego gracza Młodej PlusLigi, który marzy o tym, by kibice skandowali jego nazwisko podczas finałowego spotkania. Wreszcie zapytajcie o to graczy wszystkich mniejszych i malutkich klubików, które często ledwo wiążą koniec z końcem, ale walczą o to, by dać garstce swoich fanów parę chwil radości. Pamiętajmy o nich, zarówno w chwilach zwycięstw, jak i klęsk. Dobra, tyle gadania, a Krzysiu Ignaczak tak się wyrywa do finałowego utworu!

JS: Niech więc ostatnie takty dzisiejszego wieczoru należą właśnie do niego. Krzysztofie - scena jest Twoja, a my - bawmy się! Niech wszyscy święci balują w niebie, niech złoty sypie się kurz! A my, tu, na tym łez padole, zapomnijmy o wszelkich niegodziwościach roku minionego i tanecznym krokiem wejdźmy w rok 2012!

MK: Och, jak pięknie - prezes Grodecki prosi panią Dolecką do poloneza... Jak wąsa podkręca... I Krzysztof Wanio ze swoim dyskotekowym krokiem... Czas kończyć! Za wspólną zabawę dziękują: Joanna Seliga!

JS: I Michał Kaczmarczyk! Do zobaczenia za rok!

(śpiewa na melodię: "Like a Rolling Stone”, Bob Dylan)

To był wspaniały rok, trudno uwierzyć w to,
Srebro i brąz cieszą wciąż - o to nam szło!
Kibiców tłum szaleje, radość, śmiechu moc,
bo Mały Rycerz znów zwyciężył - wielki szok!
Do dziś z tego śmiejesz się:
Jak mogłeś nie uwierzyć, że
Osiągnąć sukces to naprawdę prosta rzecz,
Kolejny dobry set, kolejny wygrany mecz
I kolejny piękny puchar do rąk Naszych mknie!

Lecz co z nami będzie:
Czy znów na zakręcie,
Czy śmiało spojrzymy
i z werwą, zacięciem
Po sukces ruszymy
Jak dzik w żołędzie!

A malkontentów chór swój smutek, wstręt i ból
chce wlać szybko w nas - kochani, próżny trud!
Rosja i Brazylia, Słowacja – zdarzyło się,
lecz przyznajcie - jest Londyn i medale, tak czy nie?
I tylko życzyć podobnych zdań
reprezentacji naszych kochanych pań;
Awans na igrzyska będzie trudny dlań,
Lecz przecież wszystko jest możliwe, dopóki trwa gra
A zatem - do biegu, panie, gotowe i start!

A zatem co z nami będzie:
Czy znów na zakręcie,
Czy śmiało spojrzymy
i z werwą, zacięciem
Po sukces ruszymy
Jak dzik w żołędzie!

PlusLigowy kram, nie dla każdego raj,
lecz nam w to graj, siatkarska frajda trwa!
Muszyna albo Atom, ZAKSA albo Skra,
a czarne konie już się rwą, już sukces chcą - taki fakt!
I tylko szkoda w Europie pucharów, lig,
Przegrywasz jeden punkt i awans znika w mig!
Lecz dość już tego, czas wyważyć drzwi,
czołowa czwórka, a w niej Polska - to nie mit!
Zwyciężyć jak z Sosnowca Płomień, grać ze wszystkich sił!

I wtedy co z nami będzie:
Czy znów na zakręcie,
Czy śmiało spojrzymy
i z werwą, zacięciem
Po sukces ruszymy
Jak dzik w żołędzie!

Czy czeka nas złoty wiek, którego każdy chce,
Sukces w wersji PL, osiągnięty cel - w każdy dzień!
Czy znowu będzie spadał z tronu nagi, słaby król
skłócony jego lud, próżny trud, kolejny wstyd i ból?
To się rozstrzygać będzie następnego dnia,
Sukces jest w naszych głowach - lecz nie tylko w snach;
Wystarczy ciężka praca, zgoda, dobry plan,
Największym Twoim wrogiem, przyjacielem jesteś Ty sam!
Nie odcinaj swoich skrzydeł, leć na nich najwyżej, jak się da!

Jak cudownie będzie
nie być znów na zakręcie,
tylko z werwą, zacięciem,
pełni wiary i siły
po swoje śmiało ruszymy
JAK DZIK W ŻOŁĘDZIE!

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×