Będzińscy siatkarze po raz drugi zakończyli swoją pucharową przygodę w ćwierćfinale rozgrywek. Tym razem wyeliminowała ich wielka Skra Bełchatów, która w pierwszym meczu w Będzinie wystąpiła w najmocniejszym zestawieniu i "męczyła się" z pierwszoligowcem. W Bełchatowie trener Jacek Nawrocki dał pograć pozostałym zawodnikom z drugiego składu, którzy mieli mniej problemów i wgnietli będzinian w parkiet.
Bolesna piątkowa porażka nie jest ważna dla szkoleniowca MKS-u MOS. - Dla nas priorytetem jest niedzielny mecz ligowy (MKS podejmuje Pekpol Ostrołęka - przyp. red.), pod który się przygotowywaliśmy. Rewanżowe spotkanie w Pucharze Polski potraktowaliśmy spokojniej, dlatego było dużo zmian podczas gry. Za postawę w rozgrywkach moi zawodnicy zasłużyli na starcie ze Skrą, to była dla nich nagroda. Dlatego należą się podziękowania dla chłopaków, którzy przy trudnych meczach ligowych, zrobili kawał dobrej roboty w Pucharze Polski - chwalił swoich podopiecznych Rafał Legień.
Zagłębiowska drużyna sprawiła niespodziankę już dwa lata temu, gdy również dotarła do ćwierćfinału Pucharu Polski i zmierzyła się z ZAKSĄ. Jednak wtedy w meczu rewanżowym w Kędzierzynie-Koźlu MKS-owi udało się wygrać seta. Wiara będzińskich kibiców w to, że również ze Skrą uda się triumfować w jednej partii była ogromna, ale zweryfikowała ją różnica klas obu zespołów. - Na pewno jest niedosyt, że nie udało się urwać seta, ale on nic by nam nie dał. W pierwszym meczu chcieliśmy powalczyć o wygraną, ale tam Skra grała pierwszym składem i nie udało się, choć liczyliśmy na cud. To jest zbyt klasowy rywal, nie pozwolili nam na niespodziankę - powiedział.
W pierwszym spotkaniu będzinianie mieli większą szansę, by sprawić niespodziankę. Zagrali dobrze, a gdyby popełnili mniej prostych błędów w zagrywce, mecz mógłby potoczyć się różnie. Natomiast o konfrontacji w Bełchatowie należy szybko zapomnieć. - Naszym najlepszym meczem było spotkanie z Fartem Kielce (w V rundzie MKS wygrał 3:0 i awansował do ćwierćfinału - przyp. red.). Popełniliśmy mało błędów, zagraliśmy świetnie zagrywką i w przyjęciu. W każdym elemencie gry byliśmy lepsi od rywali. To doświadczenie będzie procentowało w lidze, na pewno przyjdą trudne chwile i wtedy przyda się to, co zdobyliśmy dzięki meczom z rywalami z PlusLigi. Dlatego uważam, że opłacało się tak długo grać w Pucharze Polski. Jestem pewien, że przeniesie się to na ligę - podkreślił Rafał Legień.
Po upadku Płomienia Sosnowiec, który z powodu wielkich kłopotów finansowych, rezygnacji sponsora i trudności w znalezieniu nowego musiał wycofać się z rozgrywek na najwyższym szczeblu i obecnie występuje w III lidze (po połączeniu MKS-u MOS Płomień Sosnowiec i UKS Kazimierza Płomień Sosnowiec pod nazwą UKS MOS "Kazimierz-Płomień" Sosnowiec) w Zagłębiu Dąbrowskim jest duże zapotrzebowanie na męską siatkówkę. Dowodem jest czas sprzedaży biletów w Będzinie na mecz ze Skrą. Wyniósł on 30 minut.
Obecnie podopieczni Legienia plasują się na siódmym miejscu w pierwszoligowej tabeli, a namiastkę PlusLigi mieli podczas starć z Fartem i Skrą. Czy kiedyś będą w stanie grać w ekstraklasie? - Największym mankamentem jest brak sali. Teraz przy tych wymaganiach odnośnie obiektów, nie mamy szans na PlusLigę, jednak są plany względem zmiany sytuacji. Po takiej promocji siatkówki w Zagłębiu Dąbrowskim warto zainwestować w męski zespół, bo kibice się znajdą i obiekt typu dąbrowskiej hali "Centrum" zapełniliby co mecz - stwierdził Legień.