LM: Maraton rezerwowych - relacja z meczu Partizan Belgrad - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle

Zdjęcie okładkowe artykułu:
zdjęcie autora artykułu

Rezerwowi ZAKSY Kędzierzyn-Koźle postanowili maksymalnie wykorzystać rzadką szansę gry i po pięciosetowym boju pokonali Partizan Belgrad. Był to ostatni pojedynek polskiego klubu w fazie grupowej Ligi Mistrzów.

Tuż przed finałowym turniejem Pucharu Polski ZAKSA musiała zakończyć rozgrywki grupowe Ligi Mistrzów. Pewny awansu do kolejnej rundy Krzysztof Stelmach postanowił dać w Belgradzie szansę kilku rezerwowym.

Pierwsze piłki premierowej odsłony pojedynku w ogóle nie zwiastowały katastrofy. Młodzi Serbowie nie potrafili ustrzec się prostych błędów i na przerwie technicznej przegrywali trzema punktami. Coraz większe spustoszenie w szeregach rywali siała zagrywka polskiego zespołu. Wojciech Kaźmierczak, trudnymi serwisami, doprowadził do stanu 7:13. Niestety wicemistrzowie Polski mieli spory problem z utrzymaniem koncentracji. Tuż przed drugą przerwą techniczną pozwolili gospodarzom zmniejszyć straty do dwóch zaledwie oczek (13:15). Trener Stelmach na taką sytuację musiał zareagować prośbą o czas. Nie potrafił jednak zmobilizować swoich podopiecznych. Ośmieleni miejscowi stawiali coraz bardziej zacięty opór i po bloku na Wardzie, pierwszy raz w meczu, wyszli na prowadzenie (21:20). ZAKSA, mimo wysiłków Kapelusa, nie zdołała zatrzymać rozpędzonego Partizana. Błąd Jiriego Popelki zakończył seta (25:23).

W drugiej partii na parkiecie pojawił się Grzegorz Pilarz. Rezerwowy rozgrywający swój występ rozpoczął od udanych zagrywek, które zapewniły gościom trzypuntkowe prowadzenie. Miejscowi, podobnie jak na początku spotkania, wyciągnęli do podopiecznych trenera Stelmacha pomocną dłoń. Kilka pomyłek Partizana zapewniło ZAKSIE względny spokój podczas drugiej przerwy technicznej (12:16). Polski zespół nie zamierzał powielać błędów z poprzedniego seta. Utrzymywał bezpieczną przewagę i pewnie zmierzał do zwycięstwa. Silną bronią kędzierzynian okazał się blok, od którego raz po raz odbijali się atakujący gospodarzy (15:22). W tej sytuacji nic już nie mogło odebrać przyjezdnym wygranej. Sebastian Warda zapewnił swojej drużynie piłkę setową, którą wkrótce sam wykorzystał (18:25).

Po takim laniu Serbowie mogliby się załamać, ale nic podobnego nie nastąpiło. Do trzeciej partii podeszli ze sporym animuszem i po asie serwisowym Aleksandara Minicia prowadzili 11:8. 25-letni atakujący sprawiał wiele problemów blokującym ZAKSY, którzy w żaden sposób nie potrafili go zatrzymać. W efekcie na drugiej przerwie technicznej kędzierzynianie wciąż tracili do rywali trzy oczka. Wkrótce stało się jasne, że wygranie partii może być trudne. Końcówka zbliżała się nieuchronnie, a przewaga Partizana wcale się nie zmniejszyła. Swoje trzy grosze do całej sytuacji dorzucił również arbiter, który dwukrotnie przyznał gospodarzom punkt w bardzo kontrowersyjnych okolicznościach. Jeden z wielu skutecznych ataków Minicia doprowadził do stanu 23:19 i pozbawił przyjezdnych resztek nadziei na korzystny rezultat. Seta miejscowi zakończyli efektownym asem serwisowym (25:20).

Groźba porażki w ogóle nie wpłynęła na nastroje w polskiej drużynie. Mecz toczony był w dość sennej atmosferze, a oba zespoły nie potrafiły wyeliminować ze swojej gry prostych błędów. Blok na Kapelusie zapewnił Partizanowi skromne prowadzenie (11:10). Serbowie długo się nim jednak nie cieszyli. Wkrótce ich gra zupełnie się rozsypała, a na tablicy pojawił się wynik 12:16. Rezerwowi ZAKSY, korzystając z rzadkiej szansy zaprezentowania swoich umiejętności, starali się doprowadzić do tie-breaka. Gospodarze nie zamierzali jednak odpuścić i próbowali odwrócić losy partii mocną zagrywką. Przy stanie 16:17 trener Stelmach zdecydował się poprosić o czas. Jego interwencja przyniosła pożądany skutek. Kędzierzynianie, głównie dzięki większemu ograniu i mocniejszym nerwom, zdołali przedłużyć spotkanie (23:25).

W decydującej odsłonie pojedynku zespoły od początku toczyły wyrównaną walkę. Po pierwszych akcjach przewagę miała ZAKSA, ale Partizan błyskawicznie doprowadził do remisu. Błąd Popelki wyprowadził gospodarzy na prowadzenie (6:5). Wymiana ciosów trwała, a podbudowani Serbowie coraz poważniej myśleli o zwycięstwie. Odpuszczać nie zamierzali też goście, więc o wyniku zadecydować musiała długa gra na przewagi. Ostatecznie więcej zimnej krwi zachowali kędzierzynianie i to na ich konto trafiły dwa punkty.

Partizan Belgrad - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:23, 18:25, 25:20, 23:25, 16:18)

Partizan: Zarkowić, Ljubicić, Minić, Mijailowić, Brdjowić, Pesut, Ilić (libero) oraz Bulatowić, Samardzić

ZAKSA: Zagumny, Witczak, Kapelus, Popelka, Warda, Kaźmierczak, Gacek (libero) oraz Pilarz

Źródło artykułu:
Komentarze (4)
avatar
Aga BDG
18.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ten mecz był męczący nawet do oglądania, ale myślę, że rezerwowym ZAKSY dobrze zrobi. Taki Sebastian Warda w lidze nie ma szans się pokazać, a dzisiaj zdobył około 20 punktów. Wynik nie miał wp Czytaj całość
aknemes
18.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Z jednej strony rozumiem, że trener Stelmach chciał oszczędzić podstawowych zawodników przed Pucharem Polski, ale z drugiej strony mocno ryzykował porażką w tym meczu. Ja wiem, że ZAKSA awans j Czytaj całość
mcaga
18.01.2012
Zgłoś do moderacji
1
0
Odpowiedz
Z pewnoscia nie byl to rywal, z ktorym nalezalo rozegrac 5 setow, ale juz 1 partia pokazala, ze mecz sie sam nie wygra. Ale z drugiej strony, jak już pół Europy przejechali, to przynajmniej sob Czytaj całość
avatar
Fanka91
18.01.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ten mecz był istną drogą przez męki! Nie można było panowie tak jak Skra 3:0 i do domu? ;> Rezerwowi faktycznie mieli niezły trening przed Pucharem Polski :)