- Czuję się fantastycznie! To wielkie święto amerykańskiej siatkówki i bardzo się cieszę, że wygrana nastąpiła w roku olimpijskim, na dwa tygodnie przed startem turnieju w Pekinie - powiedział Riley Salmon po zakończeniu meczu finałowego Final Six Ligi Światowej. Dodał, że on i jego koledzy są bardzo dumni, bo podczas zawodów w Rio ponownie udało im się pokonać Brazylię, która bezdyskusyjnie jest najlepszym zespołem na świecie. - Nieustannie mamy dla nich bardzo wiele szacunku i respektu.
Zawodnicy ze Stanów Zjednoczonych, podobnie jak wszystkie inne zespoły przygotowujące się do igrzysk olimpijskich, przez całe lato bardzo ciężko trenowały, biorąc jednocześnie udział w rozgrywkach Ligi Światowej. - W fazie interkontynentalnej LŚ nie angażowaliśmy się maksymalnie we wszystkie spotkania. Część z nas odpoczywała, inni leczyli urazy. Wszystko po to, by zagrać dobrze w Rio de Janeiro i mieć poczucie własnej, wysokiej wartości przed turniejem olimpijskim - wyznał amerykański przyjmujący.
Zgodnie z założeniami trenera Hugh McCutcheona, wysoka forma jego podopiecznych miała przyjść już na Final Six w Rio de Janeiro. Plan został zrealizowany w stu procentach. Siatkarze z Ameryki Północnej zagrali koncertowo i po raz pierwszy w historii wygrali Ligę Światową. - Nasz szkoleniowiec zna nas doskonale i wie, że potrafimy utrzymać wysoką dyspozycję bardzo długo - mówił Salmon. Zapewnił też, że on i jego koledzy są bardzo dobrze przygotowanie i bez problemu wytrwają w obecnej dyspozycji do końca turnieju w Pekinie. - Teraz pozostaje nam tylko zregenerować siły i spokojnie, bez większego wysiłku przygotowywać się do olimpiady.
- Zwycięstwo w Lidze Światowej jest bezcenne. Umocniło nas jak zespół, a przede wszystkim pokazało, że nie warto kalkulować, jak to zrobiły niektóre ekipy, rezygnując z przyjazdu na Final Six - mówił dalej siatkarz, przyznając, że finał turnieju w Rio ułożył się idealnie. - Szczerze mówiąc, po porażce z Serbią w pierwszym spotkaniu 0:3, mieliśmy mały kompleks tego zespołu i chcieliśmy właśnie z nimi zagrać o złoto. Los był dla nas łaskawy. Choć Serbowie, podobnie zresztą jak wcześniej Brazylijczycy, zagrali świetny mecz, to my okazaliśmy się lepsi.
Amerykanin, jak zresztą większość obserwatorów turnieju w Rio de Janeiro, był wyraźnie zaskoczony słabą postawą Polaków. - Znam polskich zawodników, bo z kilkoma całkiem niedawno grałem w jednej drużynie i wiem na co ich stać. Myślę, że przed Final Six mieli bardzo ciężkie treningi siłowe i stąd ich słaba forma - tłumaczył przypominając, że w pierwszym pojedynku, z USA biało - czerwoni zagrali bardzo dobrze i byli o krok od zwycięstwa. - Kto wie jak wtedy potoczyłyby się ich losy? Jeżeli przyczyną jest wyłącznie kryzys fizyczny, to w Pekinie Polacy na pewno zagrają lepiej. Jeśli natomiast problem leży w sferze psychologicznej, to obawiam się, że mogą nie wyjść z dołka.
Riley Salmon zaliczył bardzo udany występ na turnieju w Rio i był jednym z najlepszych siatkarzy w swoim zespole. Patrząc na jego poczynania na brazylijskich parkietach, nie można było nie zapytać o pamiętny, zupełnie nieudany sezon w Częstochowie. - Prawdę mówiąc do Polski przyjechałem w nie najlepszej kondycji fizycznej. Wcześniej miałem spore problemy z barkiem, długo nie trenowałem i przytyłem 5 kilogramów - przyznał szczerze. Dodał również, że problemy zdrowotne odbiły się na jego kondycji fizycznej oraz psychicznej i od początku sezon w Częstochowie nie układał mu się dobrze. - Nie grałem na swoim normalnym poziomie, a do tego sprawiałem sporo kłopotów pozasportowych. To, że straciłem pracę w AZS-sie jest wyłącznie moją winą i jedyne, co dziś mogę zrobić, to przeprosić polskich kibiców.
Zawodnik ma nadzieję, że kiedyś jeszcze nadarzy się okazja, by mógł zagrać w polskiej lidze, pokazać na co go naprawdę stać i przede wszystkim, zrehabilitować się za tamten, kompletnie nieudany sezon. - Na pewno jednak nie nastąpi to w bieżących rozgrywkach, bo zdecydowałem się na wyjazd do Turcji. Kontrakt podpisałem na jeden rok. Co będzie potem? Moja żona i córka, podobnie jak ja, bardzo polubiły Polskę. Byłbym bardzo szczęśliwy, gdybym mógł u was zagrać ponownie.