Artur Długosz: Prowadzony przez pana zespół w Challenge Cup pokonał szwajcarski VFM Franches-Montagnes. To jednak jest dobra drużyna i w rewanżu nie będzie tak łatwo.
Rafał Błaszczyk: Tak, to taka solidna drużyna. Tego się spodziewaliśmy i zawodniczki tego klubu potwierdziły te nasze przewidywania. To jest drużyna, która jest w stanie się nam przeciwstawić. To jest czołówka - może nie najmocniejszej - szwajcarskiej ligi, ale jednak jest to zespół zajmujący w niej wysokie pozycje. Przypomnę, że tam jest jeszcze Volero Zurich, które na arenie międzynarodowej, w Lidze Mistrzów, radzi sobie całkiem dobrze. Nasz rywal to taki zespół zaraz za tym Volero. Pewnie mają jakieś aspiracje. Myślę, że kibice, którzy we wtorek przyszli do Hali Orbita, oglądali ciekawy mecz - również i w naszym wykonaniu. Cieszę się, że wygraliśmy. To jest nieważne w jakich rozmiarach odnieśliśmy zwycięstwo - ważna jest wygrana, ponieważ tak czy inaczej w kolejnym spotkaniu, żeby awansować do kolejnej rundy, trzeba pokonać rywala.
Panu jako trenerowi Impel Gwardii ten tydzień przerwy w rozgrywkach chyba się przydał. Mógł pan spokojnie popracować z drużyną, potrenować...
- Myślę, że wszystkim się przydał. My z jednej strony wykorzystaliśmy trochę ten czas na odpoczynek, chociaż był on bardzo krótki. Dziewczyny odpoczywały raptem 1,5 dnia po wcześniejszym spotkaniu. Później zabraliśmy się solidnie do pracy. Popracowaliśmy kilka dni, ale tak spokojnie - bez tej presji meczowej. Teraz jakby znowu wracamy do tego naszego rytmu. We wtorek zmierzyliśmy się z zespołem ze Szwajcarii, a już w sobotę przecież zagramy ważny mecz ligowy, tutaj we Wrocławiu ze zdobywcą Pucharu Polski czyli Tauronem MKS Dąbrowa Górnicza.
Pole manewru w składzie się panu powiększyło. Do drużyny wróciły Katarzyna Jaszewska i Bogumiła Pyziołek, które wcześniej były kontuzjowane.
- Tak, ale bym nie chciał zbyt wiele o tym mówić, aby nie zapeszyć. Faktycznie, ważne jest to, że przeciwko VFM Franches-Montagnes mogła zagrać Kasia Jaszewska. Sądzę, że to było dobre wprowadzenie, dobre przetarcie dla niej. Była również na boisku Bogusia Barańska, chociaż ona nie jest jeszcze jakby w pełni gotowa do tego, żeby grać na pełnym dystansie w meczu, ale ważne jest to, że może wejść, może dać zmianę, tak jak choćby w końcówce drugiego seta, kiedy jej taka dość zaskakująca zagrywka była kluczem do wygrania setowej akcji.
W sobotę dziewczyny będą żądne rewanżu za to spotkanie w Pucharze Polski?
- Nie wiem czy akurat żądne rewanżu - to będzie na pewno inny mecz. Wtedy to były inne rozgrywki. Nie było mowy u nas o odpuszczeniu, ale też nie było jakiejś super mobilizacji na to spotkanie, bo też zdawaliśmy sobie sprawę, że był to rywal trudny, zdeterminowany. Dowiódł tego, ku naszemu zadowoleniu, bo jak już przegrywać to z późniejszym mistrzem. Dąbrowianki w pięknym stylu wywalczyły Puchar Polski. To naprawdę duży sukces dla tego zespołu. Po raz pierwszy zresztą osiągnęły go w historii klubu. My będziemy się starali zagrać teraz dobry mecz i przede wszystkim będziemy walczyć o zwycięstwo, o punkty. One są nam potrzebne, bo chcielibyśmy zaatakować szóste miejsce w rozgrywkach. To jest cały czas realne, a to z kolei stworzyłoby nam dobru punkt wyjściowy do walki w play-offach.
Nie boi się pan, że jeżeli - odpukać - Marcie Haładyn się coś stanie, to zrobi się poważny problem?
- Nawet jeżeli bym się bał to nie zmieni to naszej sytuacji. Po prostu w ogóle o tym nie myślimy. Myślę, że Marta w tej trudnej sytuacji radzi sobie dzielnie. Proszę mi wierzyć, że nie jest to łatwe, bo to przecież nie tylko mecze, ale i codzienne treningi. Z jedną zawodniczką na tak kluczowej pozycji nie jest łatwo, więc ona jakby dwoi się i troi, żeby wszystko to miało ręce i nogi, żeby te zajęcia miały sens i inne dziewczyny mogły też swoją pracę wykonać na dobrym poziomie. Myślę też, że Marta i w meczach spisuje się coraz lepiej. To jest najważniejsze.
To może być taki przełomowy okres dla niej? Teraz, kiedy cała gra spoczywa na niej?
- Może być. To jest młoda, ambitna dziewczyna, która chce na pewno grać coraz lepiej w siatkówkę. Wszyscy jej tego życzymy.
Z Aleksandrą Foltą co takiego się stało? Porusza się o kulach, wtorkowy mecz oglądała z trybun...
- Był taki incydent na treningu. Jesteśmy po drugich badaniach, pierwsze są pozytywne. Czekamy w tej chwili na ich potwierdzenie. To chyba tyle co mogę na ten moment powiedzieć, bo musimy poczekać.
Czyli na tę chwilę nie wie pan czy zanosi się na jakąś dłuższą przerwę?
- Liczymy, że nie. Decydujący będzie wynik tych drugich, potwierdzających badań. USG wypadło dobrze, a miała jeszcze rezonans. Wyniki są w tej chwili u specjalisty w Niemczech. Czekamy na informację zwrotną. Mam nadzieję tą potwierdzającą te pierwsze badania.