Czy Radosław Panas ma patent na odprawianie z kwitkiem rosyjskich zespołów w europejskich pucharach? - Na to wygląda - przyznaje ze śmiechem sam zainteresowany. - To kolejny zespół rosyjski, który poległ na polskiej ziemi po złotym secie i bardzo dobrej grze, po niesamowitej walce i determinacji. Jestem dumny z chłopaków i łezka się w oku kręci. Dla takich właśnie chwil warto trenować - powiedział w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Radosław Panas.
Szkoleniowiec warszawskiej drużyny przez całe spotkanie zachowywał kamienny wyraz twarzy. Dopiero w końcówce złotego seta, kiedy to Maciej Zajder posłał asa serwisowego, Panas zaczął się cieszyć. - Dopiero wtedy była realna szansa na zwycięstwo, było 14 do 6 lub 7 i wtedy już ciężko było nam odebrać tę wygraną – wyjaśniał nasz rozmówca. - Ale chłopaki muszą wiedzieć, że trener kontroluje sytuację i nie popada w euforię ani nie histeryzuje. Oni to muszą czuć. To jest ta cała tajemnica - zdradził Panas.
Czy po pierwszym spotkaniu, przegranym w Krasnodarze 0:3, trener w jakiś szczególny sposób zmotywował swoich zawodników? - Od razu po ostatnim gwizdku w Rosji wziąłem chłopaków do szatni i powiedziałem, że mamy za tydzień rewanż, mamy złotego seta i gramy u siebie. Nie jest to jakiś wielki przeciwnik, jakiego nie można pokonać. Z drugiej strony jest tutaj Krzysiek Wierzbowski, który pamięta mecz w Częstochowie z Iskrą Odincowo i poprosiłem, żeby potwierdził chłopakom, że można, że da się pokonać rosyjską drużynę - uchylił rąbka tajemnicy. - I tak się stało, chłopcy szybko się podnieśli, widać było w nich taką sportową złość, która ujawniła się od razu po meczu w Krasnodarze. Cieszę się bardzo, bo pojawiła się szansa na to, żeby przejść jeszcze jeden szczebelek dalej.
Metallurg Żłobin, Mladost Kastela i Dynamo Krasnodar to dotychczasowi rywale Politechniki, kolejnym będzie Lokomotiw Charków. Drużynie ze stolicy Polski przytrafiają się głównie reprezentanci wschodniej szkoły siatkówki. - No właśnie, ja bym chciał gdzieś na zachód pojechać, tam, gdzie się płaci euro, a nie rublami (śmiech). Jeśli mamy wygrywać i awansować, to ja mogę mogę jeszcze dalej na wschód jechać. Jeśli są jeszcze jakieś kraje, które grają w siatkówkę na wschodzie, to ja bardzo chętnie, byleby tylko sobie pograć i awansować. Teraz już żaden przeciwnik nie jest nam straszny, chociaż od razu przestrzegam, że zespół z Charkowa jest bardzo silny fizycznie. Grali niedawno w Superlidze rosyjskiej pięć setów między sobą. Tak, że czeka nas nie dość, że uciążliwa podróż, to jeszcze ciężki mecz - przestrzega Radosław Panas.
Przed rozpoczęciem rywalizacji w europejskich pucharach w Politechnice celem najważniejszym było ogranie się na parkietach w różnych krajach i zapoznanie zawodników z różnymi szkołami siatkówki. Tymczasem Inżynierowie najwięcej do czynienia mają ze starą radziecką szkołą. - Chcielibyśmy zagrać choćby tak, jak AZS Częstochowa ekipą francuską lub hiszpańską, gdzie są zupełnie inne style. My się tutaj kopiemy z przedstawicielami radzieckiej szkoły siatkarskiej. Ja mówiłem przed meczem, że Dynamo to jest chyba najsilniejszy rywal na tym etapie rozgrywek, przynajmniej na papierze, a wiadomo, że boisko wszystko weryfikuje. Ale nie ma większej satysfakcji, niż wygranie z rosyjskim zespołem na polskiej ziemi. Wtedy ludzie wspominają o jakichś historycznych faktach i oprócz tej czysto sportowej rywalizacji to też jest bardzo fajny aspekt - nie ukrywał nasz rozmówca.
Po wiktorii nad Dynamem Krasnodar stołeczni siatkarze nie mają czasu na odpoczynek i świętowanie, bowiem już w sobotę zagrają na wyjeździe ze Skrą. - Teraz w ciągu tygodnia będziemy mieć trzy bardzo ciężkie mecze: ze Skrą, ZAKSĄ i Resovią, dlatego nawet nie mamy czasu na zbyt długie cieszenie się i świętowanie awansu do ćwierćfinału Pucharu Challenge. Będziemy do każdego meczu podchodzić z nastawieniem na jakąś niespodziankę. Ja tutaj co prawda nie będę składał żadnych deklaracji, ale będziemy chcieli się pokazać z dobrej strony - zakończył Radosław Panas.