O tym, jak ZAKSA stolicę serwisem zdobywała - Wojciech Kaźmierczak

Wiele wskazywało przed tym meczem na to, że będzie to potyczka ładna dla oka, wyrównana i widowiskowa. Stało się jednak inaczej. Konfrontacja AZS Politechniki Warszawskiej z ZAKSĄ Kędzierzyn-Koźle była niczym teatr jednego aktora. - Uderzyliśmy w Politechnikę bardzo mocno - przyznał po spotkaniu Wojciech Kaźmierczak, kędzierzyński środkowy.

Szybkiego 3:0, poza gośćmi z Kędzierzyna-Koźla, nie spodziewał się w hali Torwaru chyba nikt. Inżynierowie, określani jako zawodnicy, którzy lepiej spisują się w meczach z wyżej notowanymi rywalami, nie sprostali zawodnikom faworyzowanej ZAKSY, przegrywając w stylu, który chluby im nie przysporzył. W ich grze wiele elementów nie funkcjonowało poprawnie. Wszystko zaczynało się jednak od słabego jak nigdy przyjęcia. - Wynikało to głównie z naszej agresywnej zagrywki - ocenił tuż po spotkaniu w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl Wojciech Kaźmierczak, środkowy kędzierzyńskiego teamu.

Wydawać by się mogło, że warszawiacy będą przede wszystkim chcieli wykorzystać lukę, jaka w obliczu licznych kontuzji pojawiła się na środku siatki ZAKSY. Tajemnicą bowiem nie jest fakt, iż jedynym zdrowym środkowym jest obecnie Kaźmierczak. Dominik Witczak, na co dzień atakujący, uzupełnił wyjściowy skład ZAKSY w trybie awaryjnym. Jednak to właśnie środek funkcjonował w Politechnice Warszawskiej  najgorzej! Ardo Kreek i Marcin Nowak zapisali na swoim koncie łącznie tylko pięć punktów atakiem! Dlaczego? - To my nie pozwoliliśmy im w tym meczu grać środkiem. Dominik sobie po raz kolejny poradził, zagrał bardzo dobre zawody - Kaźmierczak pochwalił swojego kolegę. - Dlatego powtórzę - kluczem do zwycięstwa był serwis. Uderzyliśmy nim w Politechnikę bardzo mocno - podkreślił. - Nasi rywale nie umieli przede wszystkim poprawnie przyjąć posyłanych przez nas piłek, dzięki czemu mogliśmy spokojnie grać w bloku i obronie. Właśnie to otworzyło nam w tym meczu drogę do zwycięstwa - cieszył się z takiego obrotu sprawy.

Środkowy zdradził nam też inne przedmeczowe koncepcje. - Nasze główne założenie taktyczne było bardzo proste - mieliśmy skupić się na tylko i wyłącznie naszej dobrej grze. Nie oglądaliśmy się na to, co będzie robił przeciwnik - zapewnił. - Wiadomo oczywiście, że mamy swoje odprawy techniczne, a nasz skaut, Oskar Kaczmarczyk, dostarcza nam wiele istotnych informacji. Jak najbardziej z tego wszystkiego korzystamy, aczkolwiek opieramy się na grze własnej - tłumaczył. - Jeżeli będziemy grać swoje, tak jak to było na początku tego sezonu ligowego, a do której - miejmy nadzieję - powoli wracamy, to będzie dobrze. Staramy się patrzeć w przyszłość z tej właśnie perspektywy - wyraził swoje nadzieje co do niedalekiej przyszłości.

To właśnie na Kaźmierczaku spoczywa obecnie ciężar gry na środku.
To właśnie na Kaźmierczaku spoczywa obecnie ciężar gry na środku.

ZAKSA utrzymała drugie miejsce w tabeli i, mimo kontuzji, wskazywana jest niezmiennie jako jeden z faworytów walki o prymat w lidze. Niestety tylko to podopiecznym Krzysztofa Stelmacha pozostało, gdyż odpadli już oni z pozostałych rozgrywek. - Nasze priorytety nie uległy zmianie. Zaczynaliśmy ligę z myślą o zagraniu w finale Pucharu Polski oraz Final Four Ligi Mistrzów. Nie udało się niestety, lecz zostawmy to za sobą - starał się szukać pozytywów tej sytuacji. - Zapominamy o niepowodzeniach, rozgrywki Champions League dały nam kopa, ale zostaje nam walka w Polsce - o mistrzostwo kraju. Przypominam, że o to trofeum będzie na pewno grało kilka drużyn, nie tylko obrońca tego tytułu, który jednak z pewnością znajdzie się w roli faworyta - nie omieszkał wspomnieć o największym ligowym rywalu - Skrze Bełchatów. - Ale spokojnie, róbmy swoje. Jesteśmy dobrej myśli, bo naprawdę - jeśli kontuzjowani gracze wrócą, wyeliminujemy też nasze mikrourazy, które cały czas się gdzieś plączą w drużynie - będziemy jeszcze mocniejsi - zapowiedział z werwą w głosie.

Sytuacja w tabeli PlusLigi wciąż jest jednak otwarta. Zespół z Kędzierzyna-Koźla traci do prowadzących w zestawieniu przeciwników tylko trzy oczka. - Nie chcemy za wszelką cenę gonić Skry, bo to się może źle skończyć. Wygrywać mecz za meczem - na tym się skupiamy - stwierdził. - Może być taka sytuacja, że bełchatowianie stracą gdzieś punkty - na pewno będziemy to wtedy chcieli wykorzystać. Na to jednak nie liczymy. Mamy kilka oczek przewagi nad drużynami, które znajdują się na trzecim i czwartym miejscu (trzy nad Asseco Resovią Rzeszów i cztery nad Jastrzębskim Węglem - przyp. red.) i tego się trzymamy. Na dzień dzisiejszy okupujemy drugą pozycję, do końca pozostały jeszcze trzy kolejki. Naszym celem minimum jest więc pozostanie na drugim miejscu w tabeli - zakończył.

Komentarze (0)