Niezbyt udanie rozpoczęły rywalizację w 1/4 Pucharu Challenge siatkarki Impel Gwardii Wrocław. Podopieczne Rafała Błaszczyka mimo że prowadziły już 2:1, ostatecznie uległy po tie-breaku belgijskiej drużynie VDK GENT Dames. Przegrywając na własnym parkiecie wrocławianki postawiły się w wyjątkowo trudnej sytuacji przed spotkaniem rewanżowym. - Zagrałyśmy dobry mecz. Ostatnio jakaś taka klątwa tie-breaków nad naszą drużyną wisi. Tylko niestety są one przegrane. Myślę jednak, ze pojedziemy do Belgii i jesteśmy w stanie wygrać z tym zespołem. Nie ważne czy na obcym terenie, ale sądzę, że jesteśmy w stanie pokonać tą drużynę w spotkaniu, a potem zwyciężyć jeszcze w złotym secie - twierdzi jednak Aleksandra Krzos, libero drużyny z Wrocławia.
Spotkanie z zespołem z Belgii zakończyło się po tie-breaku. Po raz czwarty z rzędu wrocławianki nie zdołały więc rozstrzygnąć meczu w piątym secie. - Skąd to się bierze? Nie wiem. Może dlatego, że walczymy? Jeżeli dwa zespoły walczą to mecze właśnie wyglądają tak, jak ten z zespołem z Belgii - skomentowała Krzos.
Zespół z Belgii Gwardzistkom postawił jednak trudne warunki. - Belgijki grają bardzo szybko. Często nie zdążyłyśmy dojść do bloku. Wtedy one mogły sobie robić co chciały. Myślę, że to był największy mankament tego spotkania. Obejrzymy ten mecz jeszcze raz, troszeczkę bardziej rozpracujemy rywala i sądzę, że będzie wszystko dobrze - zaznaczyła libero zespołu z Wrocławia.
Jak się okazało po spotkaniu podopieczne Rafała Błaszczyka narzekały na problemy zdrowotne. - Grypa jelitowa. Problem miałam ja, Kasia Jaszewska, wiem że Bogusia (Pyziołek - dop.red) też. Jeszcze jakieś pogłoski słyszałam o jednej dziewczynie. To trwa już u nas trzy dni. Trzy dni praktycznie bez jedzenia. Wiadomo jakie są objawy tej choroby. Nie ma się siły. Momentami mogło wyglądać tak, że chodziłyśmy z głowami spuszczonymi, a my po prostu modliłyśmy się, żeby wygrać ten mecz szybko, a nie wyszło. Tak to zazwyczaj jest - wyjaśniła Aleksandra Krzos.