Mobilizacja i wiara - siatkarki przed piątym meczem Atom Sopot - Tauron MKS

Można posłużyć się słowami klasyka "Niech się dzieje wola nieba, z nią się zawsze zgadzać trzeba". Jednak w piątym meczu pomiędzy Atomem i Tauronem znacznie więcej zależy od samych zawodniczek i trenerów.

Olga Krzysztofik
Olga Krzysztofik

Sobota 10 marca będzie jedną z ważniejszych dat w krótkiej historii dąbrowskiego klubu, niezależnie od tego czy Tauron MKS awansuje do finału czy nie. Która drużyna ma większe szanse na triumf? W takich meczach o zwycięstwie zazwyczaj decydują niuanse, a kobieca siatkówka - jak wszyscy dobrze wiedzą - jest bardzo nieprzewidywalna, co zresztą udowodniły dotychczasowe cztery półfinałowe spotkania obu zespołów.

Przypomnijmy, że w miniony weekend siatkarki obu drużyn pokazały swoje dwie twarze i zademonstrowały jak potrafią grać najgorzej i najlepiej. Te metamorfozy odbyły się w przeciągu doby. - Jeśli poprawimy się w zagrywce i zagramy tak, jak w sobotę lub tak, jak robimy to na treningach, to jesteśmy w stanie wygrać w Sopocie. Zmobilizujemy się na ten piąty mecz i damy z siebie 100, a nawet 120 procent, bo na pewno nasz zespół stać na awans. Mamy nadzieję, że to była tylko taka nasza wpadka. Wierzę w to, że jesteśmy lepsze od Atomu - powiedziała Katarzyna Zaroślińska, atakująca MKS-u.

Jak dobrze wiadomo, wiara czyni cuda. Jednak tak samo wierzą w swój sukces sopocianki, które jeśli przegrają, to nie zapewnią sobie miejsca w przyszłorocznej Lidze Mistrzyń oraz nie zrealizują postawionego przed nimi celu - zdobycia złotego medalu, bo wszyscy w Sopocie mówili o krążku z najcenniejszego kruszcu, mimo że w wywiadach mogli twierdzić inaczej. Szanse w finale są już tematem na inny tekst, ale aby tam się znaleźć najpierw trzeba zwyciężyć w sobotę. - Na pewno oba zespoły będą chciały zwyciężyć, a wygra lepszy. Pod względem sportowym będzie fajna walka i ciekawy mecz, a wygra lepszy - podkreśliła Ewelina Sieczka, przyjmująca Atomu Trefla.

Mimo że Tauron MKS jest czarnym koniem obecnego sezonu i zaskoczył zdobywając Puchar Polski, to taka sama presja ciąży na obu zespołach, przede wszystkim ze strony kibiców i własnych ambicji. - Trzeba odbudować się, zebrać się do kupy, poprawić błędy i grać, gdyż to jest nasza ostatnia szansa - zadeklarowała Natalia Nuszel, dąbrowska przyjmująca.

O tym, która drużyna triumfuje najprawdopodobniej zadecyduje decyzja dnia, gdyż pod koniec sezonu i w ciągu sześciu dni nie da wymyślić się niczego spektakularnego. Czy w tym wypadku można mówić kto jest faworytem? Atomówki mają jeden cel - utrzymać formę z niedzieli i, oczywiście, wygrać. - W Sopocie będzie nowy mecz, znowu rywalizacja rozpoczyna się od stanu 0:0. To będzie najważniejsze spotkanie, tak samo jak w niedzielę, bo jeśli przegrałybyśmy, to grałybyśmy o trzecie miejsce w PlusLidze Kobiet. Teraz dąbrowianki będą w takiej samej sytuacji jak my, zaczynamy rywalizację od początku. Obie drużyny miały tyle samo czasu na odpoczynek. Dla nas bardzo ważne jest utrzymanie formy z niedzielnego meczu - podkreśliła Małgorzata Kożuch, atakująca Atomu.

Trwa już końcowe odliczanie do rozpoczęcia meczu, który będzie jednym z najważniejszych dla obu zespołów w tym sezonie PlusLigi Kobiet. - Nie będę składała żadnych deklaracji, gdyż oba zespoły tak samo będą chciały wygrać. Mam nadzieję, że dostarczymy wiele pozytywnych emocji i oczywiście mam nadzieję, że to my wygramy - zaznaczyła Ewelina Sieczka.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×