Pojadę z nadzieją i nastawieniem na ciężką pracę - rozmowa z Dawidem Konarskim, atakującym Delecty Bydgoszcz

Delecta Bydgoszcz rozpoczęła rywalizację o piątą pozycję na warszawskim Ursynowie. Goście pewnie pokonali drużynę stołecznych siatkarzy 3:0, chociaż w trzecim secie drużyny grały na przewagi. - Dwa pierwsze sety były właściwie bez historii, później Politechnika zaryzykowała na zagrywce - mówił tuż po spotkaniu atakujący bydgoskiej drużyny.

Joanna Sikora
Joanna Sikora

Joanna Sikora: Po pierwszych dwóch setach mogło się wydawać, że to będzie szybki mecz. W trzeciej partii gra była już wyrównana. Chyba jednak nie spodziewaliście się, że będzie tak łatwo?

Dawid Konarski: Spodziewaliśmy się, że dobrze zagramy i staraliśmy się to
wygrać jak najszybciej. Najlepiej wygrywać 3:0, tak się udało. Dwa pierwsze
sety były właściwie bez historii, później Politechnika zaryzykowała na zagrywce.
To im się opłaciło, odrzucili nas od siatki, dwa razy nie przyjęliśmy takich
łatwiejszych piłek. W końcówce po raz kolejny Paweł Mikołajczak pokazał, że
jest do tego chyba stworzony, że wchodzi w sytuacji podbramkowej i "strzela"
takie mocne zagrywki. Dobrze, że udało się to przetrzymać i na przewagi wygrać
tego seta.

Politechnika was zaskoczyła wyjściową szóstką?

- Przed meczem mieliśmy jakieś przecieki, że mogą zagrać trochę innym składem. Trener dał pograć zawodnikom, którzy przez większą część sezonu nie mieli okazji
pograć. Może oni mają jakiś cel w tym, my też mamy swój, aby wygrać z nimi i
grać dalej o piątą pozycję.

Inżynierowie zajęli drugie miejsce w Pucharze Challenge. Myślisz, że ten
finał siedział im jeszcze w głowach, jeszcze się po nim nie podnieśli?

- Ciężko ten mecz nazwać porażką, przegrali akurat po bardzo fajnym boju z
Częstochową, ale to drugie miejsce też jest sukcesem. Już później, po kilku dniach
po tym przegranym meczu cieszyli się bardzo z tej drugiej pozycji, ze srebrnych
medali. To nie jest pytanie do mnie czy tutaj mają jeszcze cel grania o piąte
miejsce czy po prostu chcą sobie zakończyć sezon. My się po prostu cieszymy ze
zwycięstwa.

Nie udało wam się awansować do półfinału, ale walka o piąte miejsce zapowiada się również bardzo ciekawie. Czujecie się faworytami w walce o europejskie puchary?

- Nie wiem czy jesteśmy faworytami. Mówiłem, że jak będziemy prezentować dobrą
grę, taką jak w tym spotkaniu i w tych pojedynkach z Jastrzębiem, to powinno nas
to przybliżać do tego celu. Trzeba zawsze wychodzić na boisko, grać maksymalnie
skoncentrowanym, bo każdy zespół będzie chciał osiągnąć taki wynik. Tytan czy
Fart również, więc będziemy musieli grać cały czas dobrze i na równym poziomie,
żeby to piąte miejsce zdobyć.

Jaki przewidujesz wynik rywalizacji pomiędzy kieleckim zespołem a AZS-em
Częstochowa? Kto awansuje? I kogo widzisz w finale PlusLigi?

- Chyba jednak częstochowianie albo…Fart (śmiech). Nie wiem. A co do finału to
stawiam na Skrę i raczej na Resovię. Na pewno rzeszowianie nie awansują po
trzech meczach, ale stawiam na nich.

Otrzymałeś powołanie do kadry. Z jakimi nadziejami pojedziesz na zgrupowanie? 

- Nie wiem czego mogę się spodziewać. Trener powie jaką ma wizję tego
wszystkiego. Pojadę na pewno z nadzieją i z nastawieniem na ciężką pracę.
Zobaczę co z tego wyjdzie.

Na ataku będziesz miał dużą konkurencję - Jakub Jarosz, Zbigniew Bartman,
jest też młody Bartosz Krzysiek. Widzisz obecnie szanse na zagoszczenie na
dłużej w meczowej 12?

- To nie jest jeszcze czas na to, nie odbyliśmy żadnego treningu. Nie wiem, jak
mi będzie tam szło, więc ciężko powiedzieć. Na pewno żadnej rywalizacji się nie
boję, wszystko jest jeszcze otwarte. Myślę, że szanse mam. Trzeba poczekać, do
zgrupowania. Jest jeszcze trochę czasu.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×