Paweł Sala: To może być era Świderka

Śmiem twierdzić, że to może być wielkie nawiązanie do pracy Andrzeja Niemczyka, a w przyszłości - może tej dalszej - do sukcesów na miarę polskich "Złotek". Kibicuję metodom szkoleniowym, podejściu do zawodniczek i rozsądkowi obecnego selekcjonera reprezentacji Polski siatkarek, Alojzego Świderka.

Paweł Sala
Paweł Sala

Przychodził w trudnych dla reprezentacji Polski okolicznościach. Nagłe pożegnanie Jerzego Matlaka, którego na obozie kadry w Szczyrku zastąpił tymczasowo Wiesław Popik wywołało lawinę spekulacji, kto dalej będzie prowadził tę piękniejszą stronę siatkarskich drużyn narodowych w Polsce. Alojzy Świderek zawsze stał nieco z boku. Pomagał, asystował, doradzał kolejnym trenerom, ale w gronie kandydatów do posady pierwszego szkoleniowca kadry był zwykle na szarym końcu. Dopiero w ubiegłym roku, uwzględniając okoliczności dymisji Matlaka, prezes Polskiego Związku Piłki Siatkowej Mirosław Przedpełski namaścił go na selekcjonera reprezentacji.

Minął niecały rok, ale dopiero teraz na serio zaczyna się czas Świderka w pracy z kadrą siatkarek. Nie tylko ja, kibic naszych pań, chciałbym, aby nawiązały do czasów świetności, gdy drużynę prowadził charyzmatyczny Andrzej Niemczyk. Wówczas było słychać w mediach nie tylko o Małgorzacie Glince, ale również o trenerze, który nie stronił od wywiadów. Może i Świderek - spokojny, cichy, wyważony w słowach - taki nie jest, może brakuje mu tej wyrazistości. To jednak nie przeszkadza, a jest z korzyścią dla zawodniczek. Bo to o nich, grających świetną siatkówkę, a nie o trenerze powinno się mówić. Dotychczasowe doświadczenie przekonuje mnie, że gdy tylko mówi się o trenerze i jego podopiecznych razem, to przeważnie w kontekście jakiejś awantury.

My, kibice siatkówki nie chcemy słyszeć, że ta czy inna siatkarka pokłóciła się z koleżanką, że Katarzyna Skowrońska-Dolata nie może grać na boisku razem z Anną Werblińską. Dość mamy nieporozumień na linii zawodniczki-trener, jak to było w przypadku Jerzego Matlaka i prowadzonej przez niego drużyny. I dość mamy wreszcie także krętactwa Glinki-Mogentale, umizgów do niej, jej łaskawego "tak" dla gry w narodowych barwach.

Dlatego też kibicuję z całą mocą Alojzemu Świderkowi, który jest dobrym fachowcem, śmiem twierdzić, że specem od taktyki i strategii, co może okazać się kluczowe w takich spotkaniach jak te przeciwko Rosji czy Serbii. Dlatego też nie mam podstaw, aby nie ufać mu w doborze zawodniczek. Choć wielu krytykuje jego decyzje personalne, to na zdrowy rozum są one jak najbardziej słuszne! Czy ktoś ma wątpliwości wobec Katarzyny Gajgał, która większość sezonu spędziła w kwadracie dla rezerwowych? A choćby Anna Podolec, której forma już od kilku lat pozostawia bardzo wiele do życzenia. Czy nie warto postawić na uzdolnioną, grającą bez kompleksów w przekroju całego sezonu Monikę Martałek? Z dwójki Paulina Maj-Mariola Zenik Świderek wybrał tą pierwszą. I dobrze zrobił, bo to Maj oprócz niezwykłych umiejętności ma jeszcze ten błysk i charakter, których Zenik brakowało w ostatnim sezonie. Zresztą szkoleniowiec mógł wybierać tylko z tego, co jest, bo przyznać trzeba, że ostatni rok nie "obrodził" jeśli chodzi o nowe, klasowe zawodniczki.

Jeszcze w tym roku może być trudno Świderkowi odnieść jakiś znaczący sukces. Sam turniej kwalifikacyjny do igrzysk to piekielnie ciężka przeprawa, nie mówiąc już o samych igrzyskach w Londynie. Ale jestem przekonany, patrząc choćby po decyzjach personalnych Świderka, że - jeśli oczywiście działacze PZPS wcześniej nie stchórzą! - to może być początek ery Świderka w reprezentacji Polski siatkarek. Za rok, może dwa, przyjdą sukcesy na miarę tych, jakie wspomina dziś z rozrzewnieniem zachrypnięty Niemczyk.

Paweł Sala

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×