Mecz reprezentacji Polski z drużyną Finlandii był dość podobny w swoim przebiegu do piątkowego starcia biało-czerwonych z Kanadą. Po pierwszym słabszym secie przyszła pora na dwie partie, w których brązowi medaliści ME pokazali swoją siłę. - Nasza słabsza postawa z pierwszego seta wynikała przede wszystkim z pewnej nerwowości, popełnialiśmy niewymuszone błędy. Ale jak było widać później, wszystko zostało uspokojone. Rozegraliśmy parę skutecznych akcji i bardzo widoczny był nasz blok. Zdobywamy bardzo dużo punktów tym elementem, poza tym robimy dużo wybloków. Jest się z czego cieszyć - komentował spotkanie Michał Ruciak, przyjmujący polskiej kadry.
- Na pewno chcieliśmy wygrać z Finami i pokazać, że jesteśmy jednak lepsi od nich. Wydaje mi się, że porażka w Toronto była takim wypadkiem przy pracy, gra w naszym wykonaniu była słabsza i stąd wzięło się ich zwycięstwo. Cieszymy się, że udało nam się zrewanżować - zawodnik nie krył radości z udanej "zemsty".
Niedzielnym rywalem Polaków będzie drużyna Brazylii. Kiedyś wielu kibiców drżało na samą myśl o siatkarzach Canarinhos, jednak zmieniło się to wraz z turniejem w Toronto i wygraną Polski 3:2. - Wydaje mi się, że dziś poprzeczka była ustawiona nieco niżej niż wczoraj. Jutro czeka nas Brazylia, teraz będziemy odpoczywać i myśleć o tym, by jak najlepiej z nimi wypaść. Udało nam się z nimi wygrać po dziesięciu latach, więc dlaczego nie miałoby być tak, że to oni nie mogliby z nami wygrać? - pytał retorycznie zawodnik.
Oglądaj siatkówkę mężczyzn w Pilocie WP (link sponsorowany)