WGP grupa A: Azjatycka dominacja

Tajki, po zwycięstwie nad Portoryko, zostały liderem grupy A World Grand Prix. Komplet punktów mają na swoim koncie również Chinki, które w sobotę uporały się z reprezentacją Argentyny.

Tajki otrząsnęły się już po przykrej porażce w olimpijskich kwalifikacjach. Wykorzystując nieco słabszą obsadę turnieju w Macau, rozpoczęły World Grand Prix od dwóch zwycięstw. W piątek ograły Argentynę, w sobotę Portoryko i mają na swoim koncie komplet sześciu oczek.

Portorykanki, od samego początku starały się podjąć walkę z faworyzowanymi Azjatkami. W każdym secie udało im się zdobyć 20 punktów, ale w końcówkach były zwyczajnie bezradne. Większe doświadczenie Tajek wzięło górę i to właśnie one cieszyły się ze zwycięstwa. Gwoździem do trumny siatkarek z Ameryki Środkowej okazały się błędy własne. Popełniły ich aż 24 i dlatego nie zdołały wygrać nawet jednej partii. W pozostałych elementach nie odstawały od swoich rywalek. Najlepiej punktującymi zawodniczkami spotkania były dwie reprezentantki Portoryko: Sarai Alvarez (16 punktów) i Stephanie Enright (15 punktów).

Wynik 0:3 nie zepsuł wcale nastroju w pokonanej ekipie. - Grałyśmy o wiele lepiej niż wczoraj. Mam nadzieję, że w kolejnym spotkaniu z Tajlandią pokażemy jeszcze lepszą siatkówkę - podkreśliła Vilmarie Mojica. Trener Aleman natomiast docenił postawę rywalek: - Tajki zagrały świetny mecz, a ich kombinacje były dla nas po prostu zabójcze.

Portoryko - Tajlandia 0:3 (21:25, 20:25, 22:25)

Portoryko: Mojica, Alvarez, Rosa, Enright, Oquendo, Del Valle, Venegas (libero) oraz Collazo, Valentin, Santana, Vazquez.

Tajlandia: Pleumjit, Onuma, Wilavan, Amporn, Nootsara, Malika, Wanna (libero) oraz Piyanut (libero), Chaisri, Pornpun.

***

W piątek Chinki pokonały 3:0 Portoryko i liczyły, że spotkanie z Argentyną będzie dla nich równie łatwe. Tak się jednak nie stało, a zdobycie kompletu punktów kosztowało faworytki sporo wysiłku.

Pierwszy set w ogóle nie układał się po myśli gospodyń turnieju w Macau, bo cały czas przegrywały kilkoma oczkami. Błąd arbitra w końcówce przelał czarę goryczy - seta wygrały Argentynki. Ten wynik uzmysłowił Azjatkom, że muszą o wiele bardziej zaangażować się w walkę. Znacznie poprawiły zagrywkę i przyniosło to natychmiastowy skutek. W drugiej partii przyjezdne nie miały już za wiele do powiedzenia. Emocje przyniósł za to kibicom trzeci set. Albicelestes postraszyły nieco swoje przeciwniczki, doprowadzając do stanu 19:19. Szansy na zdobycie pierwszego punktu w tegorocznym World Grand Prix nie wykorzystały przez własne błędy. W czwartej odsłonie pojedynku trener Bastit dał szansę kilku rezerwowym. Nie odmieniły one jednak obrazu gry i mecz zakończył się wynikiem 3:1.

Kluczem do zwycięstwa faworytek był atak, w którym osiągnęły przytłaczającą wręcz przewagę (57:39). Oba zespoły popełnił bardzo dużo niewymuszonych błędów (w sumie aż 55), a najlepszą zawodniczką na parkiecie okazała się Junjing Yang (16 punktów).

Chiny - Argentyna 3:1 (23:25, 25:18, 25:22, 25:18)

Chiny: Yang, Hui, Wei, Yang, Zeng, Ma, X. Zhang (libero) oraz Xu, L. Zhang, Chu.

Argentyna: Fernandez, Nizetich, Fresco, Sosa, Busquets, Castiglione, Gaido (libero) oraz Boscacci, Curatola, Cossar.

Komentarze (1)
avatar
Aga BDG
10.06.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Polki naprawdę miały pechowe losowanie. Na tym turnieju w Chinach mogłyby nawet zgarnąć trzy zwycięstwa. Chinki wyglądały bardzo blado przeciwko Argentynie.