Po latach przygotowań i ciężkich treningów Ewelina Sieczka otrzymała okazję debiutu w reprezentacji Polski siatkarek podczas World Grand Prix. Zawodniczka nie kryła zadowolenia z tego faktu. - Przewijałam się przez kadrę B, ale w tak ważnej imprezie nie miałam okazji brać udziału. Gra przy tak licznej widowni, a tym samym wspaniałej atmosferze, była dla mnie niesamowitym przeżyciem. Nie ukrywam jednak, że towarzyszył mi lekki stres - stwierdziła siatkarka Atomu Trefla Sopot, która nie miała wielu okazji na pokazanie swoich możliwości - pojawiła się na parkiecie tylko w trzecim secie.
Sieczka nie jest jedyną zawodniczką, która uważa, że kluczem do zwycięstwa Włoszek była znakomita postawa Franceski Piccinini. - Przydarzyły nam się proste błędy, w tym niedokładne przyjęcie zagrywki. Sporo krwi napsuła nam też Francesca Piccinini, która była absolutną liderką włoskiego zespołu. Nie mogłyśmy znaleźć na nią sposobu. Wykreowanie właśnie takiej liderki było kluczem do zwycięstwa - przyznała.
W piątkowym starciu z Serbią przyjmująca nie znalazła się w meczowej kadrze. Co o tym zadecydowało? - Każdy chce grać przy tak wspaniałej publiczności. Jest nas 14. Trener na każdy mecz musi wybrać optymalną "dwunastkę". Nie było mnie od początku, bo zmagałam się z kontuzją ścięgna Achillesa, dlatego powoli wchodzę w treningi. Nie jestem jeszcze w najlepszej formie, ale występy w tak ważnych meczach na pewno mi pomagają - mówi Sieczka.
Reprezentantkę Polski poprosiliśmy również o krótki typ odnośnie pojedynku z Brazylią, który odbędzie się w niedzielę. - Mecz będzie wyrównany. Turniej pokazuje, że wszystkie drużyny falują z formą. Są momenty dobrej gry, a po chwili punkty tracone są seriami. Brazylia to utytułowany zespół, będziemy musiały uważać, ale myślę, że odbijemy się po dzisiejszym meczu. Jutro będzie nasz dzień - zakończyła.
Z Łodzi, dla SportoweFakty.pl,
Miłosz Marek
Oglądaj siatkówkę kobiet w Pilocie WP (link sponsorowany)