O prawdziwej utracie szansy na trzy punkty mogą mówić Japończycy. Podopieczni Tatsui Uety prowadzili już 2:0 w setach, kiedy to nastąpiło przebudzenie w szeregach Sbornej. Po spotkaniu jednak obydwie strony były zadowolone z podziału punktów. - Sprawdziliśmy wszystkich zawodników i jesteśmy usatysfakcjonowani. Tym bardziej, że wygraliśmy, chociaż przegrywaliśmy 0:2 - skomentował kapitan rosyjskiej reprezentacji, Taras Chtiej. Z postawy swoich podopiecznych był również zadowolony Władimir Alekno. - Na chwilę obecną nie jesteśmy w 100% przygotowani, ale będziemy. Moja drużyna wciąż robi postępy.
- Broniliśmy dobrze i jestem zadowolony z drużyny. Byłoby wspaniale, gdybyśmy wygrali, ale tak też jest w porządku. Mam nadzieję, że ponownie zaprezentujemy się dobrze przeciwko Serbom - mówił Tatsuya Ueta.
Alekno szafował składem w tym spotkaniu, stopniowo wprowadzając na boisko nowych zawodników. Z kolei rywale ograniczyli się jedynie do zmian taktycznych opierając się na dobrej dyspozycji Kunihiro Shimizu i Yuty Yoneyamy.
Japończycy w tegorocznej edycji Ligi Światowej nie wygrali jeszcze żadnego spotkania. Z kolei Rosjanie w minionym tygodniu zaprzepaścili szansę na Final Six i obronę trofeum wywalczonego przed rokiem w Gdańsku.
Japonia - Rosja 2:3 (25:20, 26:24, 19:25, 17:25, 11:15)
Japonia: Kondoh, Matsumoto, Ishijima, Shimizu, Tomimatsu,Yoneyama, Tanabe (libero) oraz Usami, Ageba, Suzuki.
Rosja: Grankin, Muserskij, Krugłow, Apalikow, Tietiuchin, Chtiej, Obmoczajew (libero) oraz Abrosimow, Bierieżko, Uszakow, Ilinych, Michajłow.
***
Nie bez problemów, ale zwycięscy i z biletem na Final Six - to reprezentanci Kuby po meczu z Serbią. Gospodarze ostatniego turnieju grupy A dostarczyli widzom zgromadzonym w Nowym Sadzie wielu emocji, albowiem sytuacja w spotkaniu zmieniała się jak w kalejdoskopie. - Nie spodziewałem się, że w tym roku uda nam się awansować do turnieju finałowego, gdyż - szczerze mówiąc - Serbia i Rosja są jednymi z najlepszych drużyn na świecie - przyznał trener Kubańczyków, Orlando Samuels Blackwood.
- Staraliśmy się trzymać blisko rywali - za wyjątkiem drugiego seta. To jednak jest wartościowe doświadczenie, zwłaszcza dla młodych zawodników - podsumował Igor Kolaković. Trudno nie odnieść wrażenia, iż to właśnie druga partia, gładko przegrana przez Plavich, odegrała istotną rolę w przebiegu całego spotkania. I chociaż po tak zimnym prysznicu gospodarze podnieśli się i wygrali kolejną odsłonę obejmując prowadzenie 2:1, to w dalszej części meczu lepszą drużyną okazali się Kubańczycy. W drużynie Orlando Blackwooda prym wiedli Wilfredo Leon i Rolando Cepeda (obydwaj zdobyli po 22 punkty).
Serbia - Kuba 2:3 (26:24, 16:25, 25:21, 24:26, 13:15)
Serbia: Mitić, Rasić, Nikić, Kovacević U., Podrascanin, Starović, Rosić (libero) oraz Janić, Atanasijević, Brdjović, Lisinac.
Kuba: Diaz, Mesa, Bell, Leon, Quintana, Cepeda, Gutierrez (libero) oraz Estrada, Leyva, Bisset.