LŚ grupa C: Francuzi zasiali niepokój, pięć setów także w drugim meczu

Pięciosetową walką kończyły się oba spotkania w grupie C. Z występu w finale nie rezygnuje Francja, która ograła gospodarzy. Wcześniej Włosi męczyli się z Koreą.

 - To był naprawdę ciężki mecz już od pierwszego seta, ale spodziewaliśmy się tego - zaznaczył Young-Min Kwon, kapitan Azjatów. Jego drużyna popełniła zbyt dużo błędów własnych w premierowej odsłonie, przez co ten fragment zakończył się gładkim zwycięstwem Włochów. Przewaga z pierwszej przerwy technicznej (8:5) wzrosła do sześciu "oczek", a później została jeszcze powiększona.

W kolejnej partii role się odwróciły - to zawodnicy z Europy często się mylili (w sumie aż 10 razy), co przełożyło się na wynik. Początkowo nieznacznie prowadziła Italia, lecz gdy rywale zdobyli 6 punktów z rzędu, a po drugiej przerwie technicznej jeszcze 3 (20:16), Koreańczycy nie mogli nie wykorzystać takiej różnicy.

- Po drugim secie zaczęliśmy grać lepiej i mieliśmy z tego przyjemność - podkreślił Kwon. Rzeczywiście, kolejne dwie części stały na dobrym poziomie. Nie brakowało wyrównanej walki, emocji i dramaturgii, zwłaszcza w końcówce czwartej odsłony. Niemałą rolę w kluczowych fragmentach odegrali Jeong-Hwan Kim i Hong-Suk Choi.

Włosi rozpoczęli tie-breaka od prowadzenia 4:2. Gdy w polu zagrywki pojawił się Dragan Travica, jego drużyna wygrywała przy zmianie stron już 8:2. Co prawda potem ekipa z Azji zmniejszyła stratę do trzech "oczek", jednak decydujący cios zadał Giorgio De Togni. - To było trudne spotkanie. Granie przeciwko Korei nigdy nie jest łatwe - nie ukrywał na pomeczowej konferencji prasowej kapitan Italii, Cristian Savani.

- Nie jestem w stu procentach zadowolony. Przegraliśmy piątego seta dlatego, że Włochy zagrały na wyższym poziomie. To drużyna z wielkimi umiejętnościami - docenił klasę przeciwnika szkoleniowiec południowców, Ki-Won Park. Pełnej satysfakcji z postawy swoich podopiecznych nie wyraził także Mauro Berruto. - Wciąż mamy dużo skoków formy. Jesteśmy o jeden krok do przodu, ponieważ wygraliśmy mecz, co jest miłe - zakończył.

Włochy - Korea Południowa 3:2 (25:16, 20:25, 25:21, 27:29, 15:12)
 
Włochy:
De Togni, Łasko, Zaytsev, Savani, Travica, Fei, Bari (libero), Giovi (libero) oraz Boninfante, Parodi, Papi

Korea: Jeon, Kwon, Kim, Ha, Song, Choi Min-Ho, Yeo (libero) oraz Han, Bu, Lee, Choi Hong-Suk

***

Jeszcze bardziej wyrównane było drugie starcie, pomiędzy dwoma pierwszymi zespołami tabeli grupy C. Antonin Rouzier, zdobywca dwudziestu jeden punktów, oraz Kevin Tillie (19 "oczek") punktowali najczęściej po stronie zwycięzców.

W premierowej partii początkowo trwała wyrównana walka. Później, głównie za sprawą ataków Mariena Moreau i Tillie, Francja "odskoczyła" na siedem punktów (19:12). Takiej przewagi z rąk już nie wypuściła, choć przez moment Amerykanie tracili zaledwie 2 "oczka". - Nasza gra wyglądała fatalnie. Mieliśmy problemy z zagrywką, a jeśli już zaserwowaliśmy dobrze, to rywale dokładnie przyjmowali. Popełniliśmy zbyt dużo małych błędów - podał przyczynę porażki w tym fragmencie Clayton Stanley, kapitan USA.

Dwie kolejne, zdecydowanie bardziej emocjonujące odsłony, padły łupem mistrzów olimpijskich. W ich szeregach wyróżniali się przede wszystkim Matthew Anderson, Russell Holmes i William Priddy. Francuzi najbardziej mogą żałować trzeciego seta, w którym wygrywali już 19:15. Ekipa z Ameryki Północnej zdołała jednak nie tylko doprowadzić do remisu, ale także rozstrzygnąć końcówkę na swoją korzyść.

O losach spotkania musiał zadecydować tie-break, który dostarczył nie mniej emocji i dramaturgii niż poprzednie momenty. Rozpoczął się po myśli Trójkolorowych, lecz Jankesi nie zamierzali się poddać. Dwukrotnie zmniejszali stratę do jednego punktu (11:12 i 12:13), by ostatecznie jednak przegrać po ataku Rouzier.

- Wygrana nad mistrzami olimpijskimi to świetna sprawa dla tak młodego zespołu, jakim jesteśmy - cieszył się z sukcesu Pierre Pujol, kapitan Francji. Jego entuzjazm podzielał trener Philippe Blain. - Zwyciężyliśmy na wielu innych parkietach, ale na najważniejszym tego nie zrobiliśmy. Nawet jeśli byliśmy dzisiaj lepsi w bloku, to ten element trzeba poprawić - nie krył rozczarowania Alan Knipe, szkoleniowiec Stanów Zjednoczonych.

Obecnie w tabeli wciąż prowadzi USA, które ma 24 punkty. Francja traci 3 "oczka".

Francja - USA 3:2 (25:20, 22:25, 23:25, 25:23, 15:13)

Francja: Trefle, Hardy-Dessources, Toniutti, Moreau, Tuia, Tillie, Grebennikov (libero) oraz Rouzier, Samica, Ngapeth, Pujol

USA: Anderson, Lee, Suxho, Priddy, Holmes, Stanley, Lambourne (libero) oraz Lotman, Smith, McKienzie

Komentarze (0)