W reprezentacji Kuby do wyjściowej szóstki wrócił Rolando Cepeda, który nie wystąpił w piątkowym meczu z Polską z powodu lekko podkręconej kostki. Po raz drugi podczas Final Six w wyjściowym składzie Sean Rooney zastąpił Williama Priddy'ego.
- Zawsze, gdy gramy z reprezentacją Kuby sety są bardzo wyrównane, więc spodziewaliśmy się takiego samego scenariusza w półfinale - powiedział po meczu trener Amerykanów Alan Knipe, doskonale opisując jego przebieg. Na samym początku premierowej partii Amerykanie wypracowali sobie dwupunktową przewagę, której rywale mimo wielkich starań nie byli w stanie zniwelować. Kubańczycy dobrze radzili sobie w ataku, liderem w tym elemencie był oczywiście Wilfredo Leon, jednak popełniali zbyt dużo błędów własnych, dzięki czemu reprezentacja USA utrzymała swoje prowadzenie aż do końca.
Druga odsłona rozpoczęła się bardzo podobnie, lecz to Kubańczycy byli lepsi o dwa "oczka". Niezbyt długo cieszyli się z prowadzenia, wystarczyło słabsze przyjęcie i Amerykanie doprowadzili do remisu. W wypracowaniu przewagi bardzo pomocny okazał się blok, którego w niektórych akcjach podopieczni Orlando Samuelsa Blackwooda nie byli w stanie pokonać. Kubańczycy nie grali źle, dobrze odczytywali grę rywali, podbijali nawet bardzo trudne piłki w obronie, ale brakowało im kończącego uderzenia, które dawałoby cenne punkty, inaczej było w amerykańskich szeregach. - Wykorzystywaliśmy nasze obrony, po których wyprowadzaliśmy punktowe kontry - podkreślił trener Knipe. Reprezentacja USA utrzymała prowadzenie do końca, więc trzeci set był dla jej rywali szansą na przedłużenie meczu. Nie dziwi więc większa mobilizacja, która pomogła w wypracowaniu trzypunktowej przewagi.
Proste błędy Kubańczyków zadecydowały o tym, że wynik zaczął oscylować w okolicach remisu, a tuż przed końcową fazą seta ich rywale wyszli na dwupunktowe prowadzenie. Jednak Amerykanie nie mogli być pewni wygranej, gdyż przeciwnicy cały czas walczyli. Dwie zepsute zagrywki w samej końcówce seta oraz autowy atak Leona okazały się koszmarne w skutkach - Amerykanie triumfowali w tej odsłonie, jak i całym meczu. - Zagraliśmy bardzo dobrze, w szczególności na początku każdego seta. Jednak fakt, że zespół w większości składa się z młodych zawodników odegrał swoją rolę, gdyż popełniliśmy dużo niewymuszonych błędów - wyjaśnił trener Blackwood. - W niedzielę wyjdziemy na parkiet mocno zmotywowani, by zdobyć brązowe medale - podkreślił kapitan Kubańczyków, Leon.
USA - Kuba 3:0 (25:23, 25:22, 25:23)
USA: Anderson, Rooney, Lee, Suxho, Stanley, Smith, Lambourne (libero) oraz McKenzie, Lotman, Holmes.
Kuba: Leon, Cepeda, Quintana, Bell, Mesa, Diaz, Gutierrez (libero) oraz Estrada, Leyva, Bisset.
LŚ: Amerykanie pierwszymi finalistami
Amerykanie zapewnili sobie awans do finału po trzysetowym zwycięstwie nad Kubańczykami. Wszystkie partie miały podobny przebieg, a ich losy rozstrzygały się dopiero w końcowej fazie.