LŚ: Historyczne złoto Polaków! - relacja z meczu Polska - USA

Polacy zagrali bardzo dobrze i pewnie, bo w trzech setach, pokonali aktualnych mistrzów olimpijskich - Amerykanów - w walce o złoty medal. Nasi rywale zostali wręcz rozniesieni w trzeciej partii.

W tym artykule dowiesz się o:

Trener reprezentacji Polski zdecydował się na powrót do wyjściowej szóstki Łukasza Żygadło, którego w półfinałowym pojedynku zastąpił Paweł Zagumny.

W pierwszych piłkach lepiej radzili sobie Amerykanie, ale bardzo szybko do głosu doszli nasi reprezentanci, którzy dzięki blokowi i kontrze wyszli na trzypunktowe prowadzenie. Przy stanie 9:8 przy opadaniu z bloku kontuzji prawego stawu skokowego doznał Marcin Możdżonek, który źle postawił stopę. Przez proste błędy Amerykanie zdołali zniwelować straty - wynik oscylował w okolicach remisu, ale to biało-czerwoni mieli inicjatywę punktową. Nie najlepiej w spotkanie wszedł Zbigniew Bartman, który miał problemy z przebiciem się przez blok, ale w miarę upływu czasu ten zawodnik radził sobie coraz lepiej, to jego trzeci punktowy atak sprowadził obie drużyny na drugą przerwę techniczną.

Po tej przerwie Polacy zdołali odskoczyć na cztery "oczka", które uspokoiły ich grę. Największym opanowaniem wykazał się Michał Ruciak, który wszedł w pole zagrywki i zdobył dwa asy oraz utrudnił przyjęcie rywalom, dzięki czemu jego koledzy zakończyli akcję blokiem. Te trzy akcje sprawiły, że do wygrania seta pozostawały dwa punkty, które szybko pojawiły się na tablicy wyników.

Na początku drugiej partii dominowały autowe ataki siatkarzy obu drużyn, którzy z czasem zaczęli częściej trafiać w boisko, ale skuteczniej robili to Polacy. Stawka pojedynku była ogromna, nie co dzień walczy się bowiem o złoto Ligi Światowej, stąd duża mobilizacja obu zespołów, ale również proste błędy, jak przekroczenie linii dziewiątego metra przy zagrywce Matthew Andersona. Odrobina nonszalancji w poczynaniach biało-czerwonych odbiła się na wyniku, rywale wypracowali sobie dwa punkty przewagi, która w mgnieniu oka została zniwelowana. Jednak w tym momencie w pole zagrywki powędrował Clayton Stanley, który zaserwował dwa asy, oba niemal w to samo miejsce boiska.

Natomiast po asie Michała Winiarskiego trener kadry USA poprosił o czas, polski przyjmujący skierował piłkę tuż do linii bocznej. Biało-czerwoni walczyli w każdej z akcji, ale ich rywale wykorzystywali kontry, dające cenne punkty. Zagrywka była mocną bronią obu drużyn, mogła również rozstrzygnąć losy zaciętej końcówki. Zmiana Ruciaka w pole serwisowe, podczas której para Winiarski-Kosok zdobyła punkt blokiem, a potem z pomocą Żygadły jeszcze jeden, dała naszej reprezentacji piłkę setową. Amerykanie nie pozostali dłużni, obronili się, ale to Polacy zakończyli tego seta, kończąc najtrudniejszą akcję ze wszystkich na wagę zwycięstwa w tej partii.

Walkę o przedłużenie spotkania Alan Knipe rozpoczął w składzie z Williamem Priddym, który w drugiej odsłonie zmienił Seana Ronney’a. Nasi rywale dobrze weszli w tego seta, kończyli akcje bardzo zmobilizowani, ale polski blok skutecznie ich zatrzymał i doprowadził do remisu. Łukasz Żygadło bardzo dobrze rozgrywał, gubiąc przy tym amerykański blok, więc atakujący mieli ułatwione zadanie przy zdobywaniu punktów. Początkowo skromne prowadzenie przerodziło się w czteropunktowe, co zmusiło trenera Knipe’a do wzięcia czasu. Próba poprawy gry swoich podopiecznych oraz zmiana rozgrywającego nie przyniosła oczekiwanych efektów, bowiem Bartosz Kurek o ile sam nie zdobył punktu, o tyle jego zagrywka ustawiała akcje na naszą korzyść (17:10).

Mimo wysokiej przewagi, Amerykanie nie poddali się i minimalnie zniwelowali straty, ale nie byli w stanie zagrozić Polakom, którzy pewnie zmierzali do pierwszego zwycięstwa w Lidze Światowej. Gwoździem do trumny kadry USA była zepsuta zagrywka Stanleya, który dał nam wygraną.

Polska - USA 3:0 (25:17, 26:24, 25:20)

Polska: Żygadło, Bartman, Nowakowski, Możdżonek, Winiarski, Kurek, Ignaczak (libero) oraz Kosok, Ruciak.

USA: Suxho, Stanley, Lee, Holmes, Anderson, Rooney, Lambourne (libero) oraz Priddy, Lotman, McKenzie, Thornton.

Źródło artykułu: