BKS z trudem dopina budżet. Własna hala obciążeniem?

O klubie z Bielska-Białej w ostatnich latach bodaj najmniej mówiło się w kontekście problemów finansowych. Jak się okazuje, pod Szyndzielnią nie jest różowo. BKS z trudem dopina niewielki budżet.

Paweł Sala
Paweł Sala

W ostatnich latach o BKS-ie Aluprof mówiło się wiele, najczęściej w kontekście walki drużyny o najwyższe cele w lidze. Przekazywano ponadto dosyć suche informacje o transferach czy planach przygotowawczych zespołu do sezonów. Najmniej informacji pojawiało się na temat sytuacji organizacyjno-finansowej klubu; tych złych już niemal w ogóle. Klub z Bielska-Białej co roku stawiał sobie wysokie cele i zatrudniał dobre zawodniczki i trenerów. Za tym szły z kolei sukcesy na arenie krajowej i pojedyncze na międzynarodowej. Ostatni sezon nie był jednak najlepszy w wykonaniu bielszczanek, a zespół przegrał rywalizację o medal mistrzostw Polski. W kolejnym roku zobaczymy znacznie odmieniony BKS Aluprof. Klub już zatrudnił kilka nowych, dobrych siatkarek. Tymczasem w kontekście transferów nie mówiło się nic o sytuacji finansowej bielskiego klubu. A ta - jak udało się dowiedzieć portalowi SportoweFakty.pl - nie rysuje się w różowych barwach.  

Choć mówienie o kłopotach finansowych BKS-u Aluprof to jeszcze spore nadużycie, klub spod Szyndzielni dokładnie ogląda każdą złotówkę. Dlatego też budżet na ten rok został ledwo dopięty. - Budżet na ten rok będzie podobny jak w roku ubiegłym. Będzie oscylował w granicach 4-5 mln złotych - mówi nam dyrektor sportowy klubu, Ryszard Bortliczek.

Niemal pewne jest, iż wynagrodzenia zawodniczek nie będą windowane tak wysoko jak to miało miejsce w poprzednim sezonie. Wówczas klub słono płacił zatrudnionym siatkarkom, które nie spełniły pokładanych w nich oczekiwań. Przed sezonem 2011/2012 zatrudniono m.in. trzy Amerykanki, a także Belgijkę. To właśnie Liesbet Vindevoghel, której nie ma już w Bielsku-Białej, miała zarabiać najwięcej. Nieoficjalnie mówiło się, że przyjmująca z Belgii zarabiała prawie 40 tys. złotych na miesiąc. 

O tym, że w BKS-ie Aluprof nie przelewa się jeśli chodzi o finanse dotychczas nie mówiło się głośno. - Chcemy utrzymać budżetowe status quo. Trzeba jednak podkreślić, że jest ciężko. Wiemy, że bardzo trudna sytuacja występuje w przemyśle motoryzacyjnym. A to przecież z tej branży wywodzi się nasz sponsor (Fiat Auto Poland z siedzibą w Bielsku-Białej - przyp. red.) - informuje Bortliczek. 

Jednym z poważniejszych wydatków klubowych, które muszą być uwzględnione w budżecie, są koszty użytkowania hali przy ulicy Rychlińskiego. Tam właśnie mieści się obiekt, którego właścicielem jest BKS Aluprof. To jedyny klub ze stawki drużyn w PlusLidze Kobiet, który posiada halę na własność. Gdzie indziej właścicielami obiektów są samorządy, które dbają o ich stan. Kluby natomiast muszą im płacić tylko za wynajem. Często koszty wynajęcia hali są bardzo duże. Podobna sytuacja mogła mieć miejsce w Bielsku-Białej, gdzie wybudowano nową halę widowiskowo-sportową na 3 tys. miejsc, należącą do miasta. BKS rozegrał na niej jednak tylko kilka spotkań, po czym... wrócił do swojej macierzystej hali o połowę mniejszej. Jak przekonywali działacze Aluprofu, koszty utrzymania własnego obiektu są znacznie mniejsze niż w przypadku, gdy każdorazowo wynajmuje się halę od miasta. Jak się okazuje, to i tak poważny wydatek obciążający klubową kasę.

- Jako jedyny klub w PlusLidze Kobiet mamy własną halę, co jest plusem, ale i minusem. Dla nas koszty jej użytkowania, jak i pozostałych pomieszczeń budynku klubowego oraz administracji są bardzo duże -
kończy rozmowę z naszym portalem Bortliczek.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×