Każdego roku udział w World Grand Prix to gwarancja pozostania w gronie najlepszych drużyn świata. Punkty zdobyte w międzynarodowej imprezie to jedna z głównych składowych rankingu FIVB, który potrafi zadecydować między innymi o liczbę szans na walkę o olimpijską przepustkę. Młodsza siostra popularnej Ligi Światowej od lat przepełniona jest niedoskonałościami i wadami, ale ostatnie decyzje najwyżej postawionych włodarzy od razu kwalifikują zmagania jako niepoważne i śmieszne.
Chodzi o swoiste wepchnięcie do światowej tułaczki aż czterech (CZTERECH!) najlepszych drużyn Ligi Europejskiej kosztem najsilniejszych drużyn Starego Kontynentu. Powód? Nikt nie zdecydował się na organizację imprezy. Efekt? Zamiast brązowych medalistek ostatniego cyklu, Turczynek, najlepszej ekipy Pucharu Świata, Włoszek, Niemek czy Rosjanek będziemy radować się występami reprezentacji Czech, Bułgarii, Holandii oraz Serbii. Ekipie z Bałkanów udało się utrzymać dzięki równoczesnemu występowi na dwóch frontach - światowym i kontynentalnym.
Brawo. Popularyzacja siatkówki pełną gębą. Szkoda, że kosztem kibica i reprezentacji, które powinny mieć okazje do zwyczajnego udziału w eliminacjach. Nie wszystkim to przeszkadza.
Cieszy się zapewne największa grupa odbiorców tych rozgrywek - Azjaci. Teraz reprezentacje Chin, Japonii i jednego z liceów w chińskiej prowincji.. to znaczy reprezentacja Tajwanu będą mogły rozegrać wszystkie turnieje u siebie! Wówczas rozegranie Final Six, Eight czy Four będzie w pełni zasłużone i nie będzie żadnych, ale to żadnych wątpliwości, żeby po raz czwarty odbyło się w Ningbo, Macau czy innym Tokio.
Żeńska siatkówka otrzymała poważny cios. Panie od zawsze przegrywają z kolegami po fachu, bo ich gra jest wolniejsza i mniej efektowna. Czy to prawda? Różnie to bywa, a w najbliższym czasie po igrzyskach, nie będzie gdzie zweryfikować tej tezy, bo niby gdzie i kiedy?
Poziom Grand Prix dramatycznie pikuje w dół od lat, ale ma na to pełne przyzwolenie związku, który na pierwszym miejscu stawia zyski, a dopiero później sportowy poziom rozgrywek. Poza nowym europejskim tchnieniem w najbliższych rozgrywkach ma się również znaleźć ekipa z Afryki. Skończy się tak jak zawsze. O przepraszam, zobaczymy ciekawy bój Algierii z Tajwanem, chyba, że los ich ze sobą nie skojarzy.
Wyznacznikiem poziomu działań FIVB, niestety, jest również reprezentacja Polski, która kolejny raz otrzymała "dziką kartę", drużyna która w swojej historii startów od 2004 roku zdołała dwa razy zakwalifikować się do finałowych zmagań, gdzie była najsłabsza. Ostatni raz dwa lata temu. Dlaczego? W kraju nad Wisłą da się zorganizować co najmniej jeden turniej w fazie interkontynentalnej, a może nawet dwa. I ten klimat doskonały dla siatkówki. Przy okazji stacja Polsat, hegemon siatkarskiego rynku telewizyjnego, której ostatnio żeńskie rozgrywki nieco wadziły. Ostatnio w Łodzi nie było żadnego studia, wejścia na antenę bezpośrednio przed prezentacją, żadnego szerszego spojrzenia na turniej.
W kuluarach Atlas Areny słychać było niezadowolenie jednego z włodarzy, który kazał szykować ofertę dla innych stacji na kolejne lata, ale czy któraś z nich będzie chciała wejść w dyscyplinę tak zdominowaną od lat przez Polsat? Wątpię.
Formuła World Grand Prix się wyczerpała. Drodzy działacze, dziękujemy za takie "emocje".
Miłosz Marek