Władimir Alekno po raz drugi prowadzi zespół Rosji. Poprzednio pracował z tą ekipą w latach 2007-2008. Nikt chyba jednak nie żałuje, że tak się stało. Białorusin poprowadził Sborną do olimpijskiego złota, a to raczej nie koniec sukcesów tej drużyny z tym trenerem.
Koniec brazylijskiej dominacji na siatkarskich parkietach kroczył dużymi susami. Canarinhos osiągali duże sukcesy w ostatniej dekadzie, lecz nic nie trwa wiecznie. Tegoroczne porażki, również z naszą ekipą, pokazały, że nie wszystko co brazylijskie, można zamienić w siatkarskie złoto.
Kibice nad Wisłą mieli nadzieję, że schedę po drużynie Bernardinho przejmie nasza kadra. Przecież wszystko na to wskazywało. Niestety, ktoś inny okazuje się lepszy w tym wyścigu. To podopieczni Alekny stanęli na najwyższym stopniu podium w Londynie, a my znaleźliśmy się poza strefą medalową. Wprawdzie w rankingu FIVB Rosjanie nie wyprzedzili jeszcze Brazylijczyków, wydaje się jednak, że to tylko kwestia czasu.
Rosja tradycje związane z tą dyscypliną sportu zawsze miała i chyba jeszcze długo mieć będzie. Nie ma tak utytułowanej siatkarskiej drużyny na świecie jak Sborna. Sześć złotych medali mistrzostw świata oraz trzy olimpijskie złote krążki dobitnie dowodzą tej tezie. Wprawdzie w Lidze Światowej lepsze wyniki uzyskiwały ekipy Brazylii oraz Włoch, lecz jak się okazuje, to nie są najważniejsze rozgrywki panów przebijających piłkę nad siatką.
Nasi zawiesili na szyi złote medale tegorocznej Ligi Światowej, lecz kilka ekip, w tym aż dwie z olimpijskiego podium, wspomniane rozgrywki potraktowały po macoszemu. W sercach polskich kibiców zostały rozbudzone ogromne nadzieje na powtórzenie sukcesu z Montrealu. Miejsce w szeregu pokazał nam już jednak ubiegłoroczny turniej w Japonii o Puchar Świata. Zakończył się ogromnym sukcesem podopiecznych Andrei Anastasiego, którzy zajęli drugie miejsce, tuż za plecami nie kogo innego, jak właśnie zespołu Rosji.
Reprezentacja Polski w Londynie zaprezentowała się słabo, aczkolwiek nawet przy znakomitej formie przejście Rosji wydaje się być niemożliwe. To był ich turniej, a w szczególności ich trenera Władimira Alekny. W meczu finałowym Białorusin wyciągnął asa z rękawa w postaci Dmitrija Muserskiego w roli atakującego, niczym David Copperfield królika z kapelusza. Rosjanie z 0:2 potrafili "wyciągnąć" na 3:2 i to trenerowi należą się największe słowa uznania.
Klasa Anastasiego nie podlega dyskusji, lecz uczciwie przyznać należy, że to gwiazda Alekny świeciła nad Londynem. Mamy wspaniały zespół prowadzony przez znakomitego szkoleniowca, ale znacznie bliżej siatkarskiego tronu jest drużyna Rosji.
Marek Knopik