Markowa zagrywka: CEV napina strunę

Europejska Konfederacja Piłki Siatkowej zabrała paszporty do elitarnych rozgrywek Ligi Mistrzów zwycięzcom krajowych pucharów. CEV pcha się z "łapami" niestety tam, gdzie nie trzeba.

Prestiż rywalizacji o narodowy puchar w najsilniejszych ligach siatkarskiej Europy jest bardzo duży. Organizacja turniejów finałowych oraz poziom sportowy tychże rozgrywek w Rosji, Italii czy Polsce w niczym nie odbiega od podobnych imprez odbywających się pod patronatem CEV. Jednym z najważniejszych czynników wpływających na taki właśnie stan rzeczy była możliwość zapewnienia sobie bezpośredniego awansu do Ligi Mistrzów i Ligi Mistrzyń. Niestety, począwszy od sezonu 2013/2014, władze europejskiej siatkówki zmieniają zasady. Tylko po jaką cholerę?

Wiele polskich klubów, nawet tych z niewygórowanymi aspiracjami, chciało się dobrze zaprezentować w rywalizacji o Puchar Polski, szukając w ten sposób możliwości zaistnienia w najważniejszych rozgrywkach Europy. O zespołach czołowych nawet nie wspominam, bo dla nich był to ogromny skrót do Champions League. One najpierw szczyt formy przygotowywały na turniej finałowy PP, a dopiero potem szykowały się do batalii w play-off o medale mistrzostw Polski. Można oczywiście podjąć uchwałę, co zrobili już Rosjanie, że zwycięzca krajowego pucharu będzie ubiegał się o przyznanie "dzikiej karty". To już jednak nie siatkówka a "zielony stolik".

Siatkówka jest przede wszystkim dla kibiców, zawodników, trenerów. Zaś zasady w sporcie są tym lepsze, im prostsze. Niestety, panowie z CEV tego nie rozumieją. Zabawa w "dzikie karty" sprawę tylko skomplikuje i spowoduje wiele kontrowersyjnych decyzji. Idea sportu zostanie usunięta w cień, a ranga krajowych pucharów stoczy się w dół.

W ostatniej edycji męskiego finału Pucharu Polski wygrała tylko jedna drużyna, bo inaczej oczywiście być nie może. Rzeszowski turniej nie był jednak tylko świętem dla fanów Skry Bełchatów, zespołu zwycięskiego. Nie był też wyłącznie świętem kibiców Resovii, którzy szczelnie wypełnili trybuny "Podpromia" i stworzyli kapitalną atmosferę. To było święto całej siatkarskiej Polski.

Władze europejskiej siatkówki swoimi decyzjami mogą zniszczyć to, do czego krajowe federacje dochodziły latami pracy. Struna zostaje coraz bardziej napinana, a to może skończyć się jej pęknięciem. Tylko gdzie wtedy ci panowie będą jeździć na wyżerki?

Marek Knopik

Źródło artykułu: