Niezwykle udany sezon Lloya Balla

Rok 2008 amerykański rozgrywający Lloy Ball na pewno zapamięta jako niezwykle udany. 30 marca w Łodzi jego Dynamo Kazań pokonało Coprę Piacenza i wygrało siatkarską Ligę Mistrzów. 27 lipca Stany Zjednoczone zwyciężyły w Lidze Światowej, a niecały miesiąc później na szyjach reprezentantów USA zawisły złote medale olimpijskie.

Małgorzata Pajor
Małgorzata Pajor

- Wiele lat czekałem na ten moment. - mówi Amerykanin, dla którego Igrzyska w Pekinie były już czwartymi w karierze. - Przez czternaście lat grałem w siatkówkę, aby znaleźć się w tym miejscu.

- W każdy mecz wkładaliśmy więcej serca niż przeciwnicy. Nie tylko dlatego, że to igrzyska, lecz również przez tę sytuację z trenerem. Ball zwraca też uwagę na to, że drużyna tworzy kolektyw, a zawodnicy grali ze sobą przez dziesięć lat, aby przeżyć tę chwilę. Dodatkowo siatkarzy USA podbudowało zwycięstwo w Lidze Światowej. - Po finale World League zespół uwierzył, że taki wynik jest możliwy. - sądzi amerykański rozgrywający.

On sam, jak przyznaje, w finałowe zwycięstwo nad Brazylią uwierzył dopiero w czwartym secie. - Kiedy Stanley zablokował... głową. Nikt nie skakał wówczas do bloku, ale piłka odbiła się od jego głowy i wróciła na stronę Brazylii. Później Giba dwukrotnie się pomylił... - wspomina.

Złoty medal zawodnik zadedykował trenerowi McCutcheonowi i jego rodzinie.

Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×