Podopieczni Dariusza Luksa przegrali trzeci mecz z rzędu. Tym razem ulegli Jastrzębskiemu Węglowi na terenie rywala 0:3. Spotkanie dostarczyło jednak kibicom sporych emocji, szczególnie w drugiej i trzeciej odsłonie.
- Nie ma powodów do radości, bo mecz przegraliśmy. Musimy jednak szukać we własnej grze pozytywów. W spotkaniu z Jastrzębskim Węglem walczyliśmy do końca o każdy punkt, nawet przy stanie 20:24 w trzecim secie - zauważa Wojciech Kaźmierczak, środkowy Lotosu Trefl Gdańsk.
Ostatniego seta podopieczni Lorenzo Bernardiego wygrali minimalnie 25:23, co nie zmienia faktu, że gdańszczanie wracają z Jastrzębia bez zdobyczy punktowych.
- Nadszedł czas, by coś ugrać. Całą "szpicę", poza Resovią, mamy za sobą. Wszystko idzie w dobrym kierunku. Przeciwko jastrzębianom chcieliśmy zagrać bardzo agresywnie zagrywką i dopóki realizowaliśmy plan, było dobrze - mówi były siatkarz ZAKSY Kędzierzyn-Koźle.
Zagrywka to tylko jeden z elementów siatkarskiego rzemiosła. Zawodnicy Lotosu popełniali przede wszystkim zbyt dużo prostych błędów własnych, by myśleć o pozytywnym zakończeniu potyczki ze śląską ekipą.
- Najbardziej bolą przestoje, bo to przez nie przegrywamy mecze. Będziemy się starali wyeliminować je w przyszłych spotkaniach i mam nadzieję, że będzie już tylko lepiej - wyraża nadzieję Wojciech Kaźmierczak.