W takich spotkaniach jak pojedynek AZS-u Białystok z BKS-em Aluprof o inny wynik niż zwycięstwo faworyta jest bardzo trudno. Tylko wyjątkowo słaby dzień jednej drużyny i wzniesienie się na wyżyny umiejętności drugiej może sprawić, iż kibice będą świadkami niespodzianki. Takowej w niedzielę nie było, a Aluprof pewnie pokonał drużynę ze stolicy Podlasia.
- Zwykle jest tak, że jak gra drużyna z pierwszego miejsca z zespołem z ostatniego to mecz jest trochę... dziwny. Obawiałyśmy się tego meczu, ale zrobiłyśmy wszystko co w naszej mocy, posłuchałyśmy sztabu szkoleniowego i przygotowałyśmy się bardzo mentalnie do tego starcia. O to przygotowanie głównie chodziło. Najbardziej cieszy wygrana 3:0 -
powiedziała specjalnie dla portalu SportoweFakty.pl Agata Sawicka, libero BKS-u.
Gospodynie pokazały klasę zwłaszcza na bloku i zagrywce. W tym drugim elemencie zdobyły 11 punktów przy... 2 rywalek. Mimo to libero bialskiej drużyny przyznała, iż to zagrywka przeciwniczek sprawiała spore problemy. - Miały naprawdę ciężką zagrywkę. Musiały taką mieć, aby z nami pograć. Ciężko było ją przyjąć. Tym bardziej się cieszymy, że zwyciężyłyśmy. Najważniejsze jest to, że nadal jesteśmy liderkami - zapewniła Sawicka.
BKS pozostaje liderem tabeli Orlen Ligi, lecz ma tyle samo punktów co Bank BPS Muszynianka Fakro Muszyna oraz Tauron MKS Dąbrowa Górnicza. Jak dotychczas bielszczanki mierzyły się z teoretycznie słabszymi przeciwnikami. Prawdziwa próba sił czeka je w najbliższym czasie, gdy zagrają kolejno z ekipami z Sopotu, Muszyny i Dąbrowy Górniczej. - Nieważne, z kim się gra. Ważne, że się wygrywa. Mogłyśmy równie dobrze przegrać te wszystkie ostatnie spotkania. Z czołówką ligi też jesteśmy w stanie równorzędnie rywalizować - uspokaja jednak libero Aluprofu.
Sawicka zapewnia, że ona i jej koleżanki nie wybiegają zanadto w przyszłość, gdyż jest to niepotrzebne. - Dla nas liczy się to, jak my gramy, i że wygrywamy. Na razie skupiamy się tylko na przeciwnikach, z którymi gramy w najbliższej przyszłości - kończy "Qulka".