Dorównamy ZAKSIE! - rozmowa z Aleksandarem Atanasijeviciem, atakującym PGE Skry Bełchatów

Młody Serb wierzy w siłę swojego zespołu i, mimo napiętego kalendarza, już nie może doczekać się kolejnych spotkań. Cieszy się też, że miał okazję zagrać przeciwko Ivanowi Miljkoviciowi.

Marcin Olczyk
Marcin Olczyk

Marcin Olczyk: Jak podsumuje pan inaugurację Skry w tegorocznej edycji Ligi Mistrzów?

Aleksandar Atanasijević: Przede wszystkim odnotowaliśmy bardzo ważne zwycięstwo. 3:0 sugerować może łatwą przeprawę, ale wcale tak nie było. Cały czas musieliśmy być w pełni skoncentrowani i zwracać uwagę na wszystkie detale. Wywiązaliśmy się z tego, dlatego ostatecznie udało się wygrać.

W składzie Fenerbahce jest kilku bardzo dobrych graczy. Nie obawialiście się tego meczu?

- Zgadza się. W zespole mistrza Turcji znajdują się gwiazdy światowej siatkówki jak Miljković czy Cernić. To znakomici i przede wszystkim bardzo doświadczeni zawodnicy. Grając przeciwko nim ani na chwilę nie można stracić czujności. My jednak pokazaliśmy, że stanowimy grupę bardzo dobrych siatkarzy i jesteśmy silni jako zespół.

Czy możliwość gry właśnie przeciwko Ivanowi Miljkoviciowi stanowiła dla pana dodatkową motywację?

- Oczywiście. To jeden z najlepszych zawodników na świecie, a w dodatku jest Serbem. Zaczynałem trenować siatkówkę, gdy on zdobywał złoty medal olimpijski w Sydney, dlatego możliwość gry przeciwko niemu daje mi dodatkowego kopa. Jednak już w czasie meczu z Fenerbahce nie myślałem o żadnych osobistych ambicjach czy emocjach, a starałem się zagrać jak najlepiej dla drużyny. Wygraliśmy, więc pozostaje się tylko cieszyć.
Atanasijević coraz pewniej radzi sobie jako podstawowy atakujący Skry. Czy będzie w przyszłości gwiazdą pokroju swojego rodaka Ivana Miljkovicia? Atanasijević coraz pewniej radzi sobie jako podstawowy atakujący Skry. Czy będzie w przyszłości gwiazdą pokroju swojego rodaka Ivana Miljkovicia?
Czy mistrz Turcji czymś was zaskoczył?

- Staramy się dokładnie przygotować do każdego spotkania. Tak było i tym razem. Osobiście spodziewałem się, że rywale zagrają znacznie lepiej. Zresztą przy takiej atmosferze jak w Atlas Arenie nasi przeciwnicy i tak są na straconej pozycji. My mamy nadzieję, że uda nam się dobrą formę utrzymać do końca sezonu, choć łatwo na pewno nie będzie, bo zapowiada się piekielnie trudny rok z olbrzymią liczbą meczów. Ledwo wróciliśmy z Kataru, rozegraliśmy mecz Ligi Mistrzów, a już w weekend czeka nas bardzo trudne spotkanie z ZAKSĄ, więc musimy być ciągle w najwyższej formie.

Czy jest pan zadowolony z brązowego medalu wywalczonego w Klubowych Mistrzostwach Świata?

- Trzecie miejsce to bardzo dobry wynik, zwłaszcza w takiej obsadzie. Turniej wygrało rewelacyjne Trentino. Pewnym zaskoczeniem jest postawa Sady Cruzeiro, ale należy pamiętać, że poziom brazylijskiej siatkówki od dawna jest przecież bardzo wysoki. Na pewno mogliśmy pokusić się o zwycięstwo z ekipą z Ameryki Południowej, ale mecz ten był bardzo trudny i nie ułożył się po naszej myśli. Z drugiej jednak strony za naszymi plecami uplasował się ostatecznie bardzo bogaty i silny Zenit Kazań. Pokonaliśmy ich dwukrotnie, więc pokazaliśmy, że Skra jest naprawdę mocna.

Jakie znaczenie ma dla was ogranie dwa razy z rzędu triumfatora ostatniej edycji Ligi Mistrzów?

- To znakomita drużyna. Kilku zawodników Zenita zdobyło podczas wakacji złote medale igrzysk olimpijskich. Wcześniej zespół Alekno zajął pierwsze miejsce w Champions League tutaj w Łodzi, pokonując nas w finale. Byliśmy więc dodatkowo zmotywowani. Dlatego te katarskie wygrane na pewno cieszą, zwłaszcza, że drugie zwycięstwo dało nam medal. Udowodniliśmy, że mimo straty kilku zawodników wciąż stanowimy silny zespół.

W tegorocznej Lidze Mistrzów rywali również macie wymagających. Czy zwycięstwo z Fenerbahce zbliżyło was w jakiś sposób do awansu do fazy pucharowej?

- Nigdy nie wiadomo jak to będzie dalej. Ważne, żeby grać cały czas dobrze. Następny mecz rozegramy w Rumunii i najważniejsze, żeby tam wygrać, a potem w Łodzi pokonać Dynamo. Jeśli pójdzie nam dobrze, powinniśmy zakwalifikować się do kolejnej rundy już po 4-5 meczach.

W weekend czeka was trudne spotkanie z rewelacyjną na starcie sezonu ZAKSĄ. Uda się pokonać lidera PlusLigi?

- Pierwszy mecz ligowy wygraliśmy, potem przegraliśmy z Resovią 2:3 po niezbyt dobrej grze, ale teraz faktycznie liczy się tyko spotkanie z zespołem z Kędzierzyna-Koźla. Gramy we własnej hali i musimy dać z siebie wszystko, bo ZAKSA pokazała, że jest w tym momencie świetnie dysponowana. Mam nadzieję, że będziemy w stanie zagrać na najwyższym poziomie.

Jak czuje się pan kondycyjnie? Mecze rozgrywacie w zawrotnym tempie.

- Faktycznie gry jest sporo. W Katarze w siedem dni zaliczyliśmy pięć spotkań. Każdy rywal jest wymagający, a jeszcze teraz czeka nas wspomniana ZAKSA. Myślę jednak, że jesteśmy bardzo dobrze przygotowani do sezonu, czujemy moc. Jeśli dodać do tego motywację, która w tym wszystkim jest chyba najważniejsza, to jestem przekonany, że damy radę. Mamy znakomity sztab medyczny, który pomaga nam szybko się regenerować, więc jest dobrze.

Nadal jest pan w stanie dawać z siebie 100 procent co mecz?

- Jak najbardziej. Wydaje mi się, że cała drużyna tak ma i nie zmieni się to do końca sezonu.

Kiedy w takim razie będziecie mieli czas na odpoczynek?

- Dobre pytanie. Ten sezon jest niesamowity. Czeka nas chyba około 50-60 meczów, ale ja jestem młody i cieszę się przede wszystkim z tego, że mogę grać. Nie mam zamiaru na nic narzekać. Moim zadaniem jest wychodzić na boisko i dawać z siebie wszystko.
Dobry humor nie opuszcza sympatycznego Serba. Czy na koniec sezonu Aleks będzie cieszył się z kolejnych sukcesów Skry? Dobry humor nie opuszcza sympatycznego Serba. Czy na koniec sezonu Aleks będzie cieszył się z kolejnych sukcesów Skry?
Już uciekasz? Sprawdź jeszcze to:
×
Sport na ×