Premierowa partia od początku ułożyła się po myśli gospodarzy. Sporo pierwszych swoich punktów bełchatowianie zdobyli po efektownych blokach i błędach rywali. Co prawda w pewnym momencie ZAKSA zbliżyła się na jeden punkt (6:5), lecz na przerwę techniczną zespoły schodziły przy prowadzeniu PGE Skry trzema "oczkami".
Po powrocie na parkiet trwała wyrównana walka, jednak po ataku Luiza Felipe Fontelesa w aut wynik wynosił 14:11 i o czas poprosił Daniel Castellani. Później wicemistrzowie Polski jeszcze powiększyli przewagę, m.in. dzięki pojedynczemu blokowi Michała Winiarskiego na Antoninie Rouzier. Gospodarze utrzymali czteropunktową różnicę do końca, nie dając ani na moment zbliżyć się rywalom.
Druga odsłona miała zdecydowanie bardziej wyrównany przebieg. Rozpoczęła się od wymiany ciosów, ale obie ekipy ponownie nie ustrzegły się błędów - duża ilość zagrywek lądowała w siatce lub poza boiskiem. Nieznaczną przewagę mieli kędzierzynianie, a gdy na drugą przerwę techniczną schodzili z prowadzeniem 16:13, wydawało się, że wyrównają wynik meczu.
Nic bardziej mylnego - sygnał do odrabiania strat dał swoim kolegom Daniel Pliński. Kilka chwil później wyczyn środkowego powtórzył Aleksandar Atanasijević i Skra wygrywała już 18:17. Dobrą zmianę dał Dejan Vincic. Świetną serię w polu serwisowym zanotował Mariusz Wlazły i to głównie dzięki niemu gospodarze wypracowali przewagę, której nie oddali już do końca.
Kolejny set wyglądał podobnie do dwóch poprzednich. Bełchatowianie kontynuowali dobrą grę, wykorzystując każdy błąd przeciwników. Gdy Winiarski popisał się asem serwisowym i jego zespół wygrywał 10:7, po chwili sędziowie odgwizdali podwójne odbicie Pawłowi Zagumnemu oraz zatrzymany został Fonteles, wszystko zmierzało w kierunku pewnego triumfu Skry.
Podopieczni Jacka Nawrockiego nie postawili jednak kropki nad "i". Najpierw w blok uderzył Wlazły, po chwili Atanasijević również nie przedarł się przez szczelnie ustawione ręce kędzierzynian. Dodatkowo, gospodarze zaczęli się mylić. To było niczym "woda na młyn" dla ZAKSY, która nie wypuściła już takiej szansy. W nerwowej końcówce zachowała więcej "zimnej krwi", zwyciężając 25:22.
Na początku czwartej części także nie brakowało wyrównanej walki. Mocno podbudowani psychicznie goście w pewnym momencie "odjechali" jednak na cztery punkty (12:8). Poczynali sobie coraz śmielej, skutecznie powstrzymując bełchatowian na skrzydłach.
Gdy Atanasijević dostał "czapę", o czas poprosił Nawrocki. Na tablicy wyników widniał rezultat 15:9. Chwila oddechu nie pomogła jednak wicemistrzom kraju, którzy nie potrafili zdobyć punktu po powrocie na boisko i na drugiej przerwie technicznej przyjezdni prowadzili siedmioma "oczkami".
ZAKSA poszła "za ciosem", kontrolując w decydujących momentach wydarzenia na parkiecie. Wypracowana wcześniej przewaga w zupełności wystarczyła do tego, aby doprowadzić do tie-breaka.
Decydująca o końcowym rezultacie całego pojedynku rozgrywka dostarczyła wielu emocji. Przez większą część przebiegała z lekkim wskazaniem na gospodarzy, którzy przy zmianie stron wygrywali 8:7.
Bełchatowianie powiększyli przewagę o jeszcze jedno "oczko" (12:10). Gdy na zagrywce pojawił się Fonteles, gra zmieniła się o 180 stopni. Może nie tyle gra, co sam wynik - Brazylijczyk serwował bowiem tak dobrze, że rywale kompletnie nie mogli poradzić sobie w przyjęciu. Nie pomogły przerwy i zmiany przeprowadzane przez Nawrockiego. Zawodnik z Kraju Kawy nie opuścił już pola serwisowego i przyjezdni mogli cieszyć się z końcowego triumfu.
MVP spotkania został wybrany Fonteles.
PGE Skra Bełchatów - ZAKSA Kędzierzyn-Koźle 2:3 (25:21, 25:22, 22:25, 19:25, 12:15)
Skra: Winiarski, Kooistra, Woicki, Wlazły, Pliński, Atanasijević, Zatorski (libero) oraz Vincić, Cala, Bąkiewicz, Kłos, Cupković
ZAKSA: Zagumny, Ruciak, Możdżonek, Rouzier, Fonteles, Gładyr, Gacek (libero) oraz Kapelus, Wiśniewski, Witczak.