Taka sytuacja zdarzyła się w szeregach Tauron MKS Dąbrowa Górnicza pierwszy raz za czasów występów dąbrowianek w najwyższej klasie rozgrywkowej: główny trener zespołu, Waldemar Kawka, zachorował tak poważnie, że w meczu z beniaminkiem ligi z Legionowa musiał go zastąpić drugi szkoleniowiec MKS-u, Leszek Rus. Debiut asystenta w nowej roli na ławce trenerskiej wypadł dobrze: Zagłębianki po początkowych trudnościach nie dały żadnych szans Siódemce Legionovia i zgarnęły w starciu z nimi komplet punktów. - Szczerze powiedziawszy, dla mnie to żadna różnica. Mecz przeżywa się tak samo, zmienia się może jedynie sposób komunikacji z drużyną. Zwykle uwagi przekazuję pierwszego trenerowi, dziś natomiast bezpośrednio do zespołu - stwierdził Rus na pytanie o stres związany z pełnieniem nowej funkcji.
W sobotnim meczu po raz kolejny w miejsce Krystyny Strasz na pozycji libero wystąpiła Charlotte Leys. Do gry Belgijki trudno było mieć jakiekolwiek zarzuty, ale dąbrowscy kibice czekają z niecierpliwością na powrót do gry wychowanki klubu. - Krysia jest jeszcze chora i mam nadzieję, że w przyszłym tygodniu do nas dołączy. Podobnie jak trener, który niestety również zaniemógł. Mamy nadzieję, że oboje już we wtorek lub środę będą z nami - zakomunikował szkoleniowiec.
Asystent trenera Kawki z rozmowie z naszym portalem wypowiedział się na temat niefortunnego dla Tauronu MKS meczu Ligi Mistrzyń z SC Dresdner. W środowym spotkaniu polski klub przez własne, niepotrzebne błędy stracił cenne punkty do tabeli grupy D. - Są taki dni, kiedy gra zawodniczki na poziomie, powiedzmy, 30 procent jest pełnią jej faktycznych możliwości w danym dniu. To jest sport zespołowy i czasami po prostu tak bywa. Nie uruchamia się przyjęcie, co pociąga za sobą kolejne reakcje jak niekończenie ataku czy nadmierne spięcie. W ten sposób uciekają punkty i stwarzają się niepotrzebne problemy - wytłumaczył Rus.
Zwycięstwo nad beniaminkiem ligi było dla zdobywczyń Pucharu Polski tym ważniejsze, że przełamało serię porażek i przywróciło zespołowi wiarę we własne siły. Drugi trener MKS-u przyznał, że odbudowa morale drużyny po drezdeńskiej klęsce nie było łatwe: - Dziewczyny na pewno miały tą porażkę w głowach, tym bardziej, że w tamtym meczu mieliśmy niemal wygrany set na talerzu. W trzeciej partii było 23:18, zaraz potem mieliśmy piłkę setową i przy odrobinie szczęścia to wszystko mogło potoczyć się nieco inaczej. Siatkarki po spotkaniu nie miały radosnych min i podróż z Drezna wyglądała, jak wyglądała. Odbyliśmy potem krótką rozmowę, przeszliśmy do odprawy i założeń taktycznych na kolejny mecz, co przyniosło nam trzy punkty w spotkaniu z Legionovią. Punkty niezwykle cenne, na przełamanie po dwóch ostatnich porażkach - przyznał asystent trenera Kawki.
Kolejnym rywalem zagłębiowskiej drużyny w Orlen Lidze będzie BKS Aluprof Bielsko-Biała, pogromca wicemistrzyń Polski z Muszyny. - Obojętnie, z kim by się grało, z zespołami z górnej czy dolnej części tabeli, wszystkie mecze będą trudne. Nie ważne, kto będzie faworytem, wciąż trwa zacięta walka o punkty, a poziom gry wszystkich zespołów staje się coraz bardziej wyrównany. Każde spotkanie będzie walką o wszystko - dyplomatycznie odparł trener Rus na pytanie o przygotowania do derbów województwa śląskiego.