PlusLiga, jak na razie brutalnie zweryfikowała nadzieje częstochowskiego zespołu. Podopieczni Marka Kardosa już przed inauguracją sezonu skazywani byli na pożarcie, ale nikt nie spodziewał się, że Akademicy po pięciu kolejkach będą mieli w dorobku zaledwie… jednego wygranego seta. Szansa na podreperowanie bilansu nadarzyła się w minioną sobotę, gdy biało-zieloni spotkali się z Lotosem Treflem Gdańsk. Po koncertowej grze i triumfie w drugim secie wydawało się, że częstochowianie rozkręcą się i pójdą za ciosem. Niestety, podobnie, jak w pierwszych czterech pojedynkach, w kolejnych setach górą byli rywale. - Problemem jest to, że zamiast wyciągnąć pozytywne emocje z tego pierwszego wygranego seta i iść za ciosem, to wychodzimy na boisko w kolejnej partii i zachowujemy się kompletnie odwrotnie, niż wskazywałby na to wynik poprzedniej. Musimy cały czas iść do przodu i utrzymywać koncentrację, niezależnie od tego jaki jest wynik. Musimy więcej pozytywnych emocji wyzwolić w sobie i czerpać radość z gry. Czasem to aż nieładnie wygląda, bo jesteśmy młodym zespołem, a tej energii i radości za wiele nie ma - ubolewa atakujący częstochowskiej ekipy, Adrian Szlubowski.
Biorąc pod uwagę wszelkie okoliczności, a szczególnie skład, jakim obecnie dysponuje Marek Kardos, nikt nie oczekiwał cudów od częstochowian. Kolejna przegrana z rywalem będącym teoretycznie w zasięgu daje jednak wiele do myślenia, a warto powiedzieć, że drużyna notuje najgorszy początek sezonu w bogatej historii klubu. - W tym wypadku trzeba spojrzeć na to, jakie były roszady w składzie, a także na budżet klubu i problemy, jakie były przed sezonem. Dobrze się stało, że firma Wkręt-met wróciła do sponsoringu i wspiera nas dalej. Myślę, że bez pomocy sponsorów byłoby ciężko. W zasadzie skład zmienił się diametralnie. Został tylko Dawid Murek i młodzi zawodnicy, którzy w zeszłym roku też nie grali za wiele, ale już wiele potrafią. Pozostało nam ogrywać się i wyciągać wnioski z tych przegranych spotkań, bo to jest najważniejsze. O punkty nie będzie nam łatwo, bo jesteśmy zarazem najmłodszym i najmniej doświadczonym zespołem. Kluczem do wszystkiego będzie właściwa analiza własnych błędów i wyciąganie wniosków - dodaje Szlubowski.
Przed częstochowską ekipą obecnie cztery spotkania z ligowymi potentatami. Zespół spod Jasnej Góry spisywany jest w nich na straty. - Patrząc na papier i nazwiska, to rzeczywiście tak to by wyglądało. Do Rzeszowa nie jedziemy jednak się podłożyć, a chcemy walczyć i zaprezentować się z dobrej strony. Przed nami cztery mecze z zespołami z góry tabeli i chcemy się pokazać. Każdy może zaistnieć w każdym meczu - uważa atakujący Akademików. - Naszym mankamentem, jak dotąd, jest wspomniana koncentracja. Ważne by to ustabilizować na dystansie całego meczu, a nie jednego, czy półtorej seta. Często nasza gra wygląda dobrze przez pięć minut, a potem seryjnie tracimy punkty. Będziemy walczyć i może jakaś niespodzianka się przytrafi. Takie mecze mają to do sobie, że faworyt może nas zlekceważyć. Czasem można to wykorzystać.
Szlubowski, podobnie jak kilku innych zawodników w częstochowskim zespole, debiutuje w tegorocznych rozgrywkach w PlusLidze. Doświadczenie nabyte dzięki zagranicznym wojażom znacznie ułatwiło jednak 24-latkowi zaadoptowanie się w najwyższej klasie rozgrywkowej. - Poziom był mi doskonale znany wcześniej, bo oglądałem PlusLigę w telewizji. Z chłopakami też znam się od pewnego czasu i wiem na co ich stać. W sporcie chodzi o to, by cały czas robić kroki do przodu i się rozwijać. Nieważne, czy ma się dziewiętnaście, dwadzieścia, czy tak jak ja dwadzieścia cztery lata. Myślę, że to dla mnie jakaś szansa i staram się jak najlepiej korzystać z każdej możliwości danej przez trenera - dodaje.
Choć na parkietach PlusLigi Szlubowski jest jeszcze mało znaczącą postacią, zawodnik ma za sobą występy na zapleczu najwyższej klasy rozgrywkowej. W minionym sezonie występował natomiast w dość egzotycznej pod względem siatkówki lidze fińskiej, gdzie bronił barw zespołu Kokkolan Tiikerit. - Przed wyjazdem myślałem dość podobnie o lidze fińskiej. Wydawało mi się także, że to dość egzotyczny kierunek. Wszyscy wyjeżdżali zagranicę i ja również postanowiłem, że spróbuję swoich sił. Muszę przyznać, że byłem bardzo zaskoczony poziomem rozgrywek. Obowiązuje tam taki przepis, że każda drużyna posiada w swoim składzie trzech obcokrajowców. Siatkówka jest tam naprawdę ciekawa. Myślę, że na poziomie naszej pierwszej ligi, a zespoły z dołu tabeli PlusLigi mogły by tam naprawdę powalczyć o czołówkę. W jednym zespole występują tam teraz bracia Oivanenowie, gra Olli Kunnari, więc są to uznane nazwiska. Nie ma tam żadnych problemów, choć siatkówka nie jest na pewno tak popularna, jak chociażby hokej, czy inne sporty zimowe - kończy Adrian Szlubowski.