Postraszyli tylko nazwą - relacja z meczu PGE Skra Bełchatów - Dynamo Moskwa
Siatkarze PGE Skry Bełchatów w efektownym stylu pokonali Dynamo Moskwa. Rozbita przez kontuzje ekipa z Rosji w niczym nie przypominała legendy rosyjskiej siatkówki, prezentując się bardzo słabo.
Już wcześniej wiadomo było, że Dynamo Moskwa w łódzkiej Atlas Arenie wystąpi bez swoich wielkich gwiazd: Bartosza Kurka i Semena Połtawskiego. Warto podkreślić, że polski siatkarz powitany został bardzo entuzjastycznie przez kibiców oraz klubowych działaczy, którzy w podziękowaniu za cztery lata gry podarowali zawodnikowi sporych rozmiarów obraz z jego podobizną. Absencje w obozie przeciwników przed meczem były jednak niewielkim pocieszenie dla drużyny Skry Bełchatów, która również nie mogła skorzystać z usług jednego ze swoich filarów. W starciu z rosyjską ekipą zabrakło bowiem Daniela Plińskiego, którego zmogła grypa.
Obie drużyny rozpoczęły bardzo skoncentrowane. Widać było, że goście postanowili wyeliminować z ataku Mariusza Wlazłego, na którego kierowano większość zagrywek. Polski przyjmujący był jednak bardzo dobrze dysponowany w przyjęciu i bez kłopotów radził sobie z serwisem rywali. Tego z kolei nie można było powiedzieć o ekipie z Moskwy. Kilka niedokładnych dograń do rozgrywającego Siergieja Grankina sprawiło, że Dynamo miało problemy ze skończeniem ataków. W efekcie już na pierwszej przerwie technicznej wicemistrzowie Polski odskoczyli na 8:5. Dobry początek sprawił, że w dalszej części gry podopieczni Jacka Nawrockiego grali mniej stremowani, co pozwoliło na swobodniejsze rozgrywanie akcji i kontrolowanie boiskowych wydarzeń gospodarzom. Paweł Woicki starał się równomiernie wykorzystywać w ataku wszystkich swoich partnerów, dzięki czemu zagubieni przyjezdni nie byli w stanie skutecznie zablokować ataków bełchatowian. W końcówce seta goście próbowali się poderwać, ale chwilowy zryw został przerwany autową zagrywką Grankina, która zakończyła seta.
Przed czwartym setem wielu obserwatorów obawiało się, aby nie sprawdziło się stare siatkarskie porzekadło. Zespół gospodarzy na porażkę zareagował jednak podobnie, jak kilkanaście minut wcześniej rywale. Bełchatowianie od początku spisywali się bardzo dobrze, dzięki czemu szybko objęli prowadzenie czterema punktami (8:4). Patrząc na grę polskiej ekipy, można było jedynie żałować, że przebudzenie nastąpiło kilka minut za późno. Gdyby taką dyspozycję podopieczni Jacka Nawrockiego zaprezentowali w końcówce poprzedniej partii, z pewnością mecz zakończyłby się po trzech setach. Kibice obserwujący przebieg meczu, szybko jednak zapomnieli o niepowodzeniu, bowiem Skra Bełchatów grała koncertowo, a bezradni goście wyglądali tak, jakby oczekiwali wykonania wyroku. Co prawda przy stanie 12:5 w szeregach gospodarzy nastąpiło lekkie rozprężenie, dzięki czemu goście zdołali zmniejszyć dystans do czterech punktów, ale w trudnych momentach wicemistrzowie Polski potrafili się zmobilizować i powiększyć dystans.
PGE Skra Bełchatów - Dynamo Moskwa 3:1 (25:21, 25:16, 19:25, 25:18)
PGE Skra: Woicki, Winiarski, Kłos, Atanasijević, Wlazły, Kooistra, Zatorski (libero) oraz Vincić, Cupković, Bąkiewicz.
Dynamo: Grankin, Markin, Szczerbinin, Krugłow, Szadiłow, Kriwiec, Stepanian (libero) oraz Afinogienow.