Prowadzona przez Macieja Kosmola drużyna przed meczem z ostatnim zespołem w tabeli była zdecydowanym faworytem. Zwycięstwo nie przyszło jej jednak łatwo i kibice w łódzkiej Atlas Arenie do końca drżeli o wynik. Siatkarki Budowlanych Łódź na pewno mają o czym myśleć po tym spotkaniu. - Nie wiem czemu ten mecz musiał trwać aż tak długo. Musimy się nad tym zastanowić i znaleźć przyczynę. Na pewno żadna z nas nie jest zadowolona ze swojej gry, ani z tego co pokazał zespół. Zawsze gramy o zwycięstwo, ale czasem zdarzają się bardzo trudne mecze. Po nich trzeba jeszcze ciężej pracować i zrobić wszystko, żeby w następnym spotkaniu było lepiej. W tej chwili cieszymy się, że mimo bardzo ciężkiej przeprawy, udało nam się wygrać z AZS - przyznała w rozmowie z portalem SportoweFakty.pl łódzka rozgrywająca Courtney Thompson.
Czemu gospodynie tak długo musiały się męczyć z zespołem, który w tym sezonie jeszcze nie wygrał? - Kluczem do dobrej gry w siatkówkę są podania i zagrywka. My na początku spotkania źle sobie radziłyśmy w tych elementach. Długo nie mogłyśmy odnaleźć własnego rytmu, przez co bardzo kulała nasza gra w ofensywie. To był chyba największy problem - twierdzi Amerykanka.
Nie było jednak mowy o lekceważeniu niżej notowanego rywala. W meczach z takim przeciwnikiem trzeba być bardzo czujnym. - Wiedziałyśmy, że zespół z Białegostoku podejmie walkę i będzie trudnym przeciwnikiem. Rywalki pozostają w lidze bez zwycięstwa, więc był to dla nich niezwykle ważny mecz. Było oczywistym, że podejdą do niego bardzo dobrze przygotowane, nie tylko sportowo, ale również emocjonalnie. Byłyśmy gotowe na wojnę i na całe szczęście udało nam się ostatecznie wygrać - zaznacza Thompson.
Ważnym ogniwem białostockiego zespołu są zawodniczki pochodzące z Trynidadu i Tobago. Przez większość spotkania to właśnie one stanowiły o sile rażenia AZS-u. Zwraca na to uwagę również rozgrywająca Budowlanych. - Najbardziej dała nam się we znaki siatkarka grająca u nich po przekątnej z rozgrywającą (Krystle Esdelle - przyp. red.). Mieliśmy spore problemy z zatrzymywaniem jej ataków z prawej strony - opowiada srebrna medalistka igrzysk olimpijskich w Londynie.
Wydaje się, że w najbliższy weekend łodzianki czekać będzie jeszcze trudniejsze zadanie, gdyż w Sopocie zmierzą się z aktualnym mistrzem Polski. - O drużynie Atomu Trefla Sopot nie wiem zupełnie nic, ale na pewno szybko się to zmieni. Mamy już zaplanowane oglądanie materiałów wideo, więc do meczu powinnyśmy być dobrze przygotowane. Staramy się zawsze skupiać na najbliższym przeciwniku, dlatego dopiero po spotkaniu z AZS zaczynamy myśleć o następnym weekendzie. Nie wszystko od razu - wyznaje pochodząca ze Stanów Zjednoczonych siatkarka.