Częstochowianie postrachem ligowych faworytów?

Siatkarze Wkręt-metu AZS Częstochowa coraz śmielej poczynają sobie w rozgrywkach PlusLigi. O ich sile w ostatnich trzech spotkaniach przekonali się ligowi potentaci z Asseco Resovią Rzeszów na czele.

O pierwszych pięciu kolejkach tegorocznych rozgrywek zespół Marka Kardosa z pewnością będzie chciał jak najszybciej zapomnieć. Gruntownie przemeblowany zespół spod Jasnej Góry szybko zapłacił frycowe na krajowym podwórku i w pierwszych pięciu spotkaniach zdołał ugrać zaledwie jednego seta. Paradoksalnie, przełamanie nastąpiło w najmniej oczekiwanym momencie. Skazywani wręcz na pożarcie częstochowianie sensacyjnie pokonali na wyjeździe urzędującego mistrza Polski Asseco Resovię Rzeszów 3:2, czym wprawili w osłupienie całe siatkarskie środowisko. Oczy ze zdumienia przecierali najwięksi eksperci. Co więcej, biało-zieloni w kolejnych dwóch spotkaniach udowodnili, że wygrana na Podpromiu nie była dziełem przypadku.

Choć w pojedynku z PGE Skrą Bełchatów częstochowianom nie udało się zdobyć żadnego punktu, trzeba otwarcie powiedzieć, że zespół zaprezentował się na tle ekipy Jacka Nawrockiego z bardzo dobrej strony. Pierwszą partię bełchatowianie wygrali minimalnie 25:23, aby w drugiej zostać kompletnie przyćmionym przez młode "wilki" Marka Kardosa. Wicemistrzowie kraju opanowali jednak sytuację i w kolejnych dwóch setach zwyciężyli. Częstochowianie mogli jednak z podniesioną głową opuszczać parkiet. - Myślę, że dobrze się zaprezentowaliśmy. Oczywiście, nie ustrzegliśmy się błędów. Nie wykorzystaliśmy kilku kontrataków. Mieliśmy piłki na czwartym, czy piątym metrze i nie potrafiliśmy ich skutecznie zaatakować. Generalnie myślę jednak, że możemy ten mecz zaliczyć do udanych. Jeśli nasza gra będzie wyglądać tak, jak w drugim secie, to z pewnością zdobędziemy trochę punktów - zapewniał środkowy Akademików, Srecko Lisinac.

Częstochowianie podnieśli się po katastrofalnym początku sezonu
Częstochowianie podnieśli się po katastrofalnym początku sezonu

Kolejny dowód na to, że czas pracuje na korzyść Akademików i drużynie niestraszne są zespoły z najwyższej ligowej półki, mieliśmy w minioną sobotę w Kędzierzynie. ZAKSA jeszcze do niedawna kroczyła od zwycięstwa do zwycięstwa w PlusLidze i nie miała sobie równych. Częstochowianie postawili jednak liderowi trudne warunki, doprowadzając do tie-breaka. - Nie ma co ukrywać, że zespół z Kędzierzyna nie zagrał rewelacyjnie i mogliśmy wygrać to spotkanie. Aczkolwiek, trzeba cieszyć się z tego punktu. Słabo rozpoczęliśmy tie-breaka. Potem próbowaliśmy gonić wynik, ale nie zdążyliśmy. Było już 14:10, Grzesiek Bociek pociągnął zagrywką i odrobił trzy punkty. Kolejny serwis niestety popsuł, ale tak się zdarza. Podjął ryzyko, a nie mieliśmy przecież nic do stracenia. Ten punkt też jest jednak ważny, bo nikt nie spodziewał się na pewno, że tyle ugramy - podkreśla przyjmujący częstochowskiej ekipy, Miłosz Hebda.

Niezłej postawy Akademików, która przerodziła się w kolejny punkt w ligowej tabeli, nie umniejsza w żaden sposób fakt, z jakimi problemami zdrowotnymi borykają się kędzierzynianie. Daniel Castellani nie mógł skorzystać z usług Piotra Gacka i rewelacyjnie spisującego się Felipe Fontelesa. Od pewnego czasu na problemy uskarża się także Łukasz Wiśniewski, a dodatkowo Paweł Zagumny całe spotkanie spędził w kwadracie dla rezerwowych. - To nie umniejsza nam wygranych dwóch setów, a także nie usprawiedliwia zespołu z Kędzierzyna. Patrząc na ich skład, to nawet rezerwami powinni z nami spokojnie wygrać - ocenia Hebda. - Nam udało się im przeciwstawić i cieszymy się, że wygraliśmy dwa sety. Szkoda, że nie cały mecz.

Na przestrzeni ostatnich tygodni wiele powiedziano o dyspozycji zespołu z Częstochowy. Do znudzenia powtarzano, że drużyna potrzebuje czasu i - przede wszystkim - doświadczenia, które pozwoli im nawiązać wyrównaną walkę z rywalami. Gołym okiem widać już postępy, jakie poczynili Akademicy. Z każdym kolejnym meczem częstochowianie rozkręcają się i ich gra wygląda coraz lepiej. - Z każdym tygodniem spisujemy się coraz lepiej. Już nie tylko słychać to w naszych wypowiedziach, ale i widać na boisku. Musimy jeszcze trochę poczekać. Mam nadzieję, że kolejne mecze będą coraz lepsze w naszym wykonaniu - dodaje Miłosz Hebda.

Marek Kardos ma coraz więcej powodów do radości
Marek Kardos ma coraz więcej powodów do radości

- Jesteśmy młodzi, ale już widać, że momentami gramy na podobnym poziomie, jak najlepsi zawodnicy. To dla nas dobry prognostyk. Pracujemy ciężko, a na atmosferę naprawdę nie możemy narzekać. Dla nas wszystko jest nowe. Nigdy nie graliśmy razem, ale widać już znaczny progres w porównaniu z początkiem rozgrywek - zauważa Srecko Lisinac.

Akademicy mogą jedynie żałować, że kalendarz rozgrywek ułożył się dla nich niekorzystnie. W pierwszych pięciu kolejkach drużyna mierzyła się ze wszystkimi zespołami niżej notowanymi. PlusLiga błędów nie wybacza i częstochowianie musieli przełknąć gorycz porażek. W obecnej dyspozycji ekipa spod Jasnej Góry mogłaby pokusić się o punkty. - Szkoda, że rzeczywiście mieliśmy na początku tych teoretycznie słabszych przeciwników, a dopiero później przyszła "góra". Z drugiej strony nie ma jednak co gdybać. Mamy trzy punkty i to w dodatku niespodziewane. Przed nami rewanże i może w nich uda nam się coś więcej ugrać. Ostatnie mecze pokazały, że stać nas na to - zapewnia Hebda.

Po ostatnich trzech pojedynkach można wysnuć wniosek, że częstochowianie wyrastają na postrach ligowych faworytów. Akademicy utarli nosa mistrzom Polski i wydarli punkt na terenie obecnego lidera rozgrywek. - Może nie jesteśmy postrachem faworytów, ale w takich meczach gramy bez ciśnienia. Nie spinamy się i nasza gra wygląda nieźle. Mam tylko nadzieję, że jak przyjdą spotkania o ważne punkty z Indykpolem AZS, Politechniką Warszawską, Effectorem Kielce, czy Lotosem Trefl Gdańsk, to nie spadnie na nas presja i zagramy podobnie. Obyśmy nie falowali swoją grą - zaznacza przyjmujący Akademików. - Bardziej się mobilizujemy na takie spotkania. Mamy mniejszą presję i tak naprawdę nie mamy nic do stracenia w meczach z tymi najlepszymi. Oni są lepszymi zespołami, ale na boisku chcemy oczywiście wygrać. Jesteśmy młodzi, ale to dla nas żadna wymówka i alibi. Myślę, że ten zespół ma potencjał i możliwości, by grać znacznie lepiej w każdym meczu - dodaje Srecko Lisinac.

W środę przed drużyną kolejne spotkanie z niezwykle wymagającym rywalem. Do Częstochowy przyjeżdża Jastrzębski Węgiel. Czy zespół Marka Kardosa pokusi się o kolejną niespodziankę?

Komentarze (4)
mcaga
27.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Ja bym powiedziala, ze to mistrzowie wykorzystywania slabosci rywala ;) Resovie zlapali w najwiekszym dołku formy, ZAKSĘ z połową składu przetrzebioną kontuzjami. W rewanżach stawiam na gładkie Czytaj całość
aknemes
27.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
myślę, że jak Dawid Murek wróci do zdrowia i na parkiet to też swoim doświadczeniem mocno wspomoże młodych chłopaków. już sama świadomość tego, że on gdzieś tam będzie powinna lepiej wpływać na Czytaj całość
avatar
stary kibic
27.11.2012
Zgłoś do moderacji
0
0
Odpowiedz
Myślę, że w końcu zaczynają grać, to co potrafią, a gdy tylko faworyt ma problem, to umieją to wykorzystać. Jeśli unikną kontuzji, to sporo jeszcze zmienią w tabeli.