Pierwsza część rozgrywek PlusLigi dobiega końca. Już w środę czekają nas emocje związane z dziewiąta serią spotkań. W Częstochowie coraz lepiej spisujący się siatkarze Wkręt-metu AZS zmierzą się z Jastrzębskim Węglem. Spotkanie zapowiada się niezwykle interesująco. Po katastrofalnym początku rozgrywek podopieczni Marka Kardosa podnieśli się i w ostatnich spotkaniach udowodnili, jak wielkie drzemią w nich możliwości. O sensacyjnej wygranej na Podpromiu z broniącą mistrzowskiej korony Asseco Resovią Rzeszów powiedziano i napisano już wiele. Dodatkowo, imię i nazwisko heroicznego bohatera tamtego spotkania - Grzegorza Boćka odmieniano w Częstochowie przez wszystkie przypadki. 21-letni atakujący był wiodącą postacią w szeregach ekipy z Częstochowy również w ostatnich dwóch pojedynkach z kolejnymi ligowymi mocarzami, w których Akademicy pozostawili po sobie bardzo korzystne wrażenie.
W pojedynku z PGE Skrą Bełchatów nie wystarczyło to, co prawda, do zdobycia choćby jednego punktu, ale już w Kędzierzynie częstochowianie urwali liderowi rozgrywek jedno oczko. Przy odrobinie szczęścia w tie-breaku kolejna sensacja mogła stać się faktem. - Nie ma co ukrywać, że zespół z Kędzierzyna nie zagrał rewelacyjnie i mogliśmy wygrać to spotkanie. Aczkolwiek, trzeba cieszyć się z tego punktu. Słabo rozpoczęliśmy tie-breaka. Potem próbowaliśmy gonić wynik, ale nie zdążyliśmy. Było już 14:10, Grzesiek Bociek pociągnął zagrywką i odrobił trzy punkty. Kolejną zagrywkę niestety popsuł, ale tak się zdarza. Podjął ryzyko, a nie mieliśmy przecież nic do stracenia. Ten punkt też jest jednak ważny, bo nikt nie spodziewał się na pewno, że tyle ugramy - podkreśla przyjmujący częstochowskiego zespołu, Miłosz Hebda.
Prawdziwą huśtawkę nastrojów w ostatnim czasie swoim kibicom zafundowali natomiast gracze Jastrzębskiego Węgla. Zespół Lorenzo Bernardiego sensacyjnie pożegnał się w środku tygodnia z rozgrywkami Pucharu CEV. Zamiast postawić kropkę nad "i" w dwumeczu z tureckim Maliye Milli Piyango Ankara, sytuacja kompletnie wymknęła się jastrzębianom spod kontroli. Tym samym sensacyjnie przepustkę do kolejnej rundy uzyskali siatkarze znad Bosforu. Gracze ze Śląska przegrali z turecką ekipą 1:3 oraz 8:15 w złotym secie i tym samym marzenia o zawojowaniu Europy mogą włożyć między bajki odkładając przynajmniej do kolejnego sezonu.
Po niespodziewanym odpadnięciu z europejskich pucharów w ostatniej kolejce PlusLigi jastrzębianie odkupili nieco winy, pokonując na własnym parkiecie Delektę Bydgoszcz 3:2. - W sobotnim meczu, podobnie jak w środę przydarzyła nam się duża liczba własnych błędów. Na całe szczęście drużyna świetnie zareagowała. Szczególnie wtedy, jak po nieudanym czwartym secie, który nasi rywale zdecydowanie wygrali, moi zawodnicy podnieśli się w tie-breaku. Zagraliśmy dobry mecz przeciwko świetnemu zespołowi, który wcześniej pokonał ZAKSĘ. Po takim spotkaniu łatwiej jest spoglądać w przyszłość - odetchnął z ulgą Lorenzo Bernardi.
Kolejną szansę na rehabilitacje w oczach kibiców siatkarze włoskiego szkoleniowca będą mieli w środowe popołudnie. Bernardi zdaje sobie jednak sprawę z tego, jak ciężki sprawdzian czeka jego zespół. - W tej lidze nie ma prostych gier. Każdy zespół stara się zagrać jak najlepiej oraz zaprezentować świetną siatkówkę swoim kibicom. Nasza gra nie wygląda aż tak źle. Dzień za dniem staramy się być jeszcze lepsi. Ciężką pracę z naszych treningów chcemy przenieść na mecze - dodaje Bernardi. Na sprawienie kolejnej niespodzianki liczą również częstochowianie. - Zrobimy wszystko, aby wygrać to spotkanie. Zobaczymy, jak potoczy się sytuacja, czy uda nam się wygrać seta, dwa czy cały mecz - dodaje Miłosz Hebda.
Wkręt-met AZS Częstochowa - Jastrzębski Węgiel / środa, 28.11.2012 godz. 18.00.