Widzę jeszcze spore rezerwy - rozmowa ze Zbigniewem Bartmanem, atakującym Asseco Resovii Rzeszów

- Na pewno nie możemy już sobie pozwolić na kolejne wpadki. Teraz będziemy chcieli się odkuć - stwierdził Zbigniew Bartman w rozmowie z naszym portalem tuż po zwycięskim meczu Resovii z Treflem.

Maciej Szeniawski: Niemal na każdym kroku podkreśla pan, że ogromnie cieszy się z faktu występowania na prawym skrzydle. Co takiego odkrył pan półtora roku temu w tej pozycji, że aż tak ją pan polubił?

Zbigniew Bartman: Szczerze powiedziawszy, to tak bez namysłu ciężko mi na to pytanie odpowiedzieć. Myślę, że decyzja Anastasiego była troszeczkę zaskakująca, lecz również bardzo odważna. Nie ukrywajmy, że jeszcze dwa lata temu mało kto by myślał, żeby przestawić zawodnika z jednej pozycji na drugą - niezależnie gdzie by grał i kto by to był. Ja zaufałem trenerowi, bo wiedziałem, że jest niesamowitym specjalistą. Podporządkowałem się temu, co on nakazywał. Wyszło to fajnie. Poza tym sam fakt, że taki wielki fachowiec przychodzi do mnie i mówi mi: "słuchaj, będziesz grał na ataku, bo wiem, że będziesz wielkim atakującym", to jest wielki zaszczyt. Skoro on tak mówił, to mu zaufałem i podjąłem się tego wyzwania.

Zawodnik Resovii nie ukrywa, że zmiana pozycji podziałała na niego bardzo korzystnie
Zawodnik Resovii nie ukrywa, że zmiana pozycji podziałała na niego bardzo korzystnie

Jest pan do tej pory zadowolony ze swoich występów w tym premierowym dla pana jako atakującego sezonie ligowym?

- Póki co tak, ale widzę jeszcze spore rezerwy. Na pewno nasza gra, generalnie jako zespołu, nie jest jeszcze optymalna, nie gramy jeszcze na sto procent swoich możliwości. Mamy wzloty i upadki, nie tylko na przestrzeni kolejek, lecz również w samych spotkaniach, gdzie zdarza nam się tracić koncentrację. Zrzucę to troszeczkę na kanwę tego, że zespół ma kilku nowych zawodników i musi się jeszcze zgrać. Nie pomaga nam też to, że mamy dużo kontuzji i po tym ciężkim sezonie olimpijskim nie wszyscy zdążyli wrócić do optymalnego zdrowia. Ale myślę, że na chwilę obecną możemy być usatysfakcjonowani naszą postawą, a ja mogę być zadowolony z mojej gry.

Po ciężkim początku listopada wydajecie się już wracać na odpowiednie tory. Wygraliście w lidze trzy mecze z rzędu i powoli pniecie się w górę tabeli.

- Na pewno nie możemy już sobie pozwolić na kolejne wpadki. Tak jak mówię - nasza gra bardzo falowała na początku sezonu, w czym swój udział na pewno miały kontuzje. Straciliśmy trochę punktów z rywalami, z którymi teoretycznie nie powinniśmy byli tego zrobić. Dlatego teraz będziemy chcieli się odkuć i powoli umocnić swoją pozycję w czubie tabeli.

Przechodząc już do spotkania z gdańskim Treflem, to jak skomentuje pan postawę swojego zespołu w tym meczu?

- Jestem zadowolony z postawy całego zespołu, bo graliśmy dobrą siatkówkę. Jedyne, do czego mogę się przyczepić, do czego zresztą myślę wszyscy możemy, to fakt, że momentami traciliśmy koncentrację i lekceważyliśmy łatwe piłki. Były takie sytuacje, że mogliśmy dograć piłkę perfekcyjnie albo wykonać atak dużo lepiej, a my podchodziliśmy do tego troszeczkę nonszalancko. Pewne rzeczy nie do końca nam wychodziły. Chwała jednak całej drużynie za to, że pracowała na końcowy sukces i po momentach trwogi wracała do swojej dobrej gry i do tej pełnej koncentracji. Cieszymy się, że z tego bądź co bądź niełatwego terenu w Gdańsku wywozimy trzy punkty.

Mówi pan o niełatwym terenie w Gdańsku, a tymczasem Trefl nie może odnieść tutaj zwycięstwa. Uważa pan, że w drugiej części sezonu Lotos wykorzysta w końcu swój potencjał i będzie stanowić większe zagrożenie niż do tej pory?

- Przede wszystkim trzeba zwrócić uwagę na to, że w gdańskiej drużynie jest bardzo dużo nowych zawodników. Zauważmy, że w wyjściowym składzie jest tam dwóch nowych przyjmujących, którzy muszą się zgrać z rozgrywającym. Poza tym jest także dwóch nowych atakujących, dwóch środkowych, libero. Ze starego składu został praktycznie sam Grzesiek Łomacz. Tej drużynie na pewno potrzeba czasu, bo w siatkówce nie jest tak, że zbierze się sześciu nowych ludzi i od razu zaczną grać perfekcyjnie. Na pewno czas działa na korzyść Trefla i w drugiej części sezonu będą groźniejszym zespołem. Proszę w nich wierzyć. Nie ma nic lepszego dla sportowca niż kibice, którzy dopingują swój zespół i w momentach glorii, i w monetach trwogi. To na pewno dodaje zawodnikom pewności i takiej większej chęci walki. Ja wierzę, że gdański zespół będzie jeszcze grał dużo lepiej.

Już w sobotę zagracie z olsztyńskim AZS-em. Może to nie być dla was łatwa przeprawa, bo Indykpol radzi sobie ostatnio coraz lepiej, co po części jest na pewno spowodowane dołączeniem do drużyny człowieka-instytucji, Piotra Gruszki.

- Ja już po pierwszym naszym spotkaniu z AZS-em Olsztyn powiedziałem, że ten zespół będzie groźniejszy w drugiej fazie sezonu. Przede wszystkim dlatego, że jest to bardzo młoda drużyna. Po drugie, w mojej opinii mają świetnego szkoleniowca, który potrafi pracować z młodzieżą. Myślę, że tutaj jest jego duża zasługa, że AZS ruszył jak z kopyta i zaczyna bardzo fajnie grać i być groźnym dla każdego. Na pewno nie będzie to więc dla nas łatwe spotkanie. Tym bardziej, że gramy na bardzo trudnym terenie w Olsztynie, gdzie trzeba walczyć nie tylko z przeciwnikiem, lecz także z temperaturą panującą w hali. Jedziemy tam jednak, żeby wygrać. Będziemy chcieli dołożyć kolejne punkty do ligowej tabeli. Żeby to osiągnąć, to będziemy musieli zagrać jeszcze lepiej niż w Gdańsku.

Po meczu w Olsztynie czeka was podróż do Rumunii na mecz z Rematem Zalau. W pierwszym spotkaniu przeciwko tej drużynie nie mieliście większych problemów z odniesieniem zwycięstwa. Myśli pan, że teraz będzie podobnie?

- Nie do końca jestem pewien, czy uda nam się wygrać w podobnych rozmiarach jak miało to miejsce w pierwszym spotkaniu. Na terenie rumuńskim na pewno będzie ciężko. Teraz ogólnie czekają nas bardzo ciężkie spotkanie. Po powrocie z Rumunii gramy kolejny ważny mecz, tym razem w Bełchatowie. To będzie dla nas spotkanie za sześć punktów. Musimy teraz jak najwięcej czasu poświęcić na regenerację i koncentrować się na tym, by nie tracić zbędnej energii, która będzie nam potrzebna na ten ciężki okres.

Rozmawialiśmy trochę o PlusLidze, trochę o europejskich pucharach. Proszę powiedzieć, co wydaje się panu istotniejsze: pomoc Resovii w obronieniu mistrzostwa Polski czy - dajmy na to - dotarcie do turnieju finałowego Ligi Mistrzów?

- Myślę, że nie można tego rozdzielić. Zarówno jedne, jak i drugie rozgrywki są bardzo istotne. Każdy zespół przywiązuje do nich wagę. Na pewno będziemy chcieli w obu rozgrywkach zajść bardzo daleko. Mam nadzieję, że pozwoli nam na to nasz szeroki skład, który już niedługo będzie w komplecie.

Zbigniewowi Batmanowi zależy, by jego zespół osiągnął sukces zarówno w PlusLidze, jak i w Lidze Mistrzów
Zbigniewowi Batmanowi zależy, by jego zespół osiągnął sukces zarówno w PlusLidze, jak i w Lidze Mistrzów

Już od kilku lat pana kariera przebiega w ten sposób, że co sezon można pana oglądać w innym zespole. Czy można się spodziewać, że tym razem zrobi pan wyjątek i w Resovii zostanie dłużej niż rok?

- Na chwilę obecną na pewno bardzo bym chciał zostać w Rzeszowie, nie tylko na kolejny sezon, ale także na następne. Wiadomo jednak, że to nie jest też do końca zależne tylko ode mnie. O tym, jak będzie wyglądał skład Resovii w przyszłym roku, zadecyduje wynik naszej drużyny w bieżących rozgrywkach. Myślę, że potem będzie można podejmować jakieś dalsze decyzje.

Źródło artykułu: